Reklama

„Zapomniane”: Metafizyka szurania kapci i kipiącego rosołu

Postacie Rafała Wojasińskiego snują się po bezdrożach i pustych przestrzeniach jak bohaterowie z filmów Andrieja Tarkowskiego czy Theo Angelopoulosa. Jak gdyby ich dziady trwały przez 365 dni w roku. I nie ma w tym nic z taniego dramatu metafizycznego. Recenzja książki „Zapomniane” wydanej przez PIW.

Publikacja: 28.03.2025 16:55

„Zapomniane”: Metafizyka szurania kapci i kipiącego rosołu

Foto: Marcin Kube

Są książki, które próbują gonić rzeczywistość albo na różne sposoby ją imitować, tłumaczą i opowiadają nam świat, chwytają gorące sprawy i nośne tematy, ubierając w anegdoty. Ale są też takie książki, które żyją sobie w poprzek, jak te nieliczne rzeki w Polsce, co płyną z północy na południe, a nie na odwrót. Właśnie takie pisze od lat Rafał Wojasiński. I mimo pozornej trudności, jakie może sprawiać ich lektura, zdobywa coraz szersze grono entuzjastów oraz kolejne nagrody. Niezależnie też od tego, za jaką formę bierze się ten pisarz – czy są to opowiadania, powieści, dramaty – zachowuje swój autorski styl. Wyrazisty i trudny do podrobienia, a zarazem, jeśli spojrzeć na jego bibliografię, wykuwający się przez wiele lat Bernhardowsko-Beckettowski, by poszukać upraszczających skojarzeń, z domieszką Tadeusza Różewicza i Jona Fossego.

Pozostało jeszcze 85% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Tajemnica technologicznego sznura Lenina rozwiązana
rozmowa
Włodzimierz Marciniak: Imperium Rosyjskie jest nie do odbudowania
Plus Minus
Męczennik Charlie Kirk
Plus Minus
Dorota Waśko-Czopnik: Od doktora Google’a do doktora AI
Plus Minus
Bankruci z Ligi Mistrzów. Rekordzista upadł dwa lata po świetnym sezonie
Reklama
Reklama