Matematyka zabije skrzydłowych

Algorytmy rządzą sportami zespołowymi. Podpowiadają, kiedy rzucać, z jakiego miejsca strzelać i czy warto dryblować.

Publikacja: 07.02.2025 15:25

Golden State Warriors przez kilka lat rządzili w NBA, bo mają Stephena Curry’ego, który może rzucać

Golden State Warriors przez kilka lat rządzili w NBA, bo mają Stephena Curry’ego, który może rzucać do kosza z zamkniętymi oczami. To jednak tylko część tego równania. Drugą dopisała matematyka. Warriors dominowali dzięki doskonałej analizie danych

Foto: Noah Graham/NBAE/Getty Images/Getty Images via AFP

Mecz można wygrać, przegrać albo zremisować, a żeby wygrać – trzeba strzelić o jednego gola więcej niż przeciwnik, choć pewnie Włosi po meczu z Koreą na mistrzostwach świata w 2002 roku wątpią w takie stwierdzenia. Tyle mówi sportowa matematyka na podstawowym poziomie.

Przez lata świat sportu się tym zadowalał, bardziej wierząc w geniusz i wyczucie niż w suche liczby. Sportową mądrość i znajomość fachu wyznaczały „trenerski nos” i „trafienie ze zmianami”. Jeszcze kilkanaście lat temu w polskiej piłce za wyjątek uchodził Stefan Majewski, który wzory trenerskie przyniósł z Niemiec. W 2007 r. kibice Cracovii, mający dość słabych wyników, skandowali, żeby szkoleniowiec „pakował laptopa” i prześmiewczo nazywali go „doktorem”, a niemal w tym samym czasie Franciszek Smuda mówił, że laptop jest doskonałą podstawką pod filiżankę z kawą.

Pozostało jeszcze 94% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Sztuczna inteligencja zabierze nam pracę
Plus Minus
„Samotność pól bawełnianych”: Być samotnym jak John Malkovich
Plus Minus
„Fenicki układ”: Filmowe oszustwo
Plus Minus
„Kaori”: Kryminał w świecie robotów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Plus Minus
„Project Warlock II”: Palec nie schodzi z cyngla