Czytanie „Ja to ktoś inny” przypomina podróż przez las. Mimo że nie wydaje się on groźny, nie jest to swobodna wycieczka, ale raczej przedzieranie się przez gęste chaszcze. Spokój tego lasu też jest pozorny, bo im dłużej czytelnik się w niego zagłębia, tym bardziej znika nad nim niebo i wchodzi w coraz mroczniejsze zakamarki. Potem okazuje się, że trudno już o drogę odwrotu.
Fosse jest autorem, który wysoko stawia próg wejścia dla czytelnika, nie wyciąga ręki i nie uważa za stosowne niczego ułatwiać. To surowy, wręcz ascetyczny i trudny w odbiorze minimalizm. „Ja to ktoś inny” nie jest więc poduszkową prozą, którą lekko przeczyta się między jednym a drugim zajęciem. Książki Fossego wymagają wniknięcia w strukturę narracji, zrozumienia, że język nie jest jedynie artystycznym wyborem, ale czymś znacznie ważniejszym – formą wyrażania myśli i intencji. A to oznacza, że Fosse nie jest autorem dla każdego. I jeżeli ktoś nie był w stanie przebrnąć przez pierwszy tom opus magnum noblisty, z kontynuacją nie pójdzie mu łatwiej. Próbować jednak warto.