Jeśli ktoś myśli, że łatwo jest coś takiego napisać, zagrać i nakręcić, niech obejrzy netfliksowy „Dzień matki” (2023) i setki innych produkcji, które niezamierzenie stały się parodiami albo trafiły na półki z produkcjami klasy C. Kino określane pociesznym mianem „zabili go i uciekł” też ma bowiem swoje standardy, a biorą się za nie czasem świetni artyści (choćby Paul Greengrass czy Steven Soderbergh), zamieniając je w coś więcej. Przypomnijmy tylko „Essential Killing” Jerzego Skolimowskiego czy „Zjawę” Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Może sześcioodcinkowa „Prosta sprawa” nie będzie startować w konkursie Nowych Horyzontów, ale też nie zwodzi i nie obiecuje niczego więcej niż opowieści o twardzielu – anonimowym facecie, który, chcąc nie chcąc, robi porządki w małomiasteczkowej rzeczywistości trawionej mafijno-korupcyjną gangreną.