Reklama

Dominik Zdort: Samobójstwo prof. Sadurskiego

Wojciecha Sadurskiego poznałem w czasach, gdy „Rzeczpospolita" rezydowała przy placu Starynkiewicza.

Aktualizacja: 24.01.2016 18:51 Publikacja: 21.01.2016 23:55

Dominik Zdort: Samobójstwo prof. Sadurskiego

Foto: Fotorzepa

Przemiły pan zaczepił mnie na korytarzu i polemicznie – choć w przyjaznym tonie – odniósł się do któregoś z moich tekstów. Był wtedy naszym korespondentem w Australii. Redakcyjne koleżanki wspominają też taniec z ujmującym mężczyzną z antypodów na balu „Rzeczpospolitej". Później zaczął pisać teksty publicystyczne, zupełnie porządne analizy, z którymi można się było zgadzać albo nie, ale język używany przez autora był spokojny i pełen kultury.

Przypominam o tym dlatego, że publicysta, o którym napisałem wyżej, już nie żyje. To znaczy Wojciech Sadurski żyje i życzę mu, aby w dobrym zdrowiu dożył sędziwego wieku, ale zmarł jako subtelny analityk rzeczywistości. Popełnił samobójstwo. Czytając jego dzisiejsze teksty, można mieć wrażenie, że podszywa się pod Sadurskiego jakiś internetowy pałkarz rzucający obrzydliwe obelgi na ludzi, którzy mają inne poglądy niż on.

Jestem zwolennikiem ostrych komentarzy i nie mam pretensji, gdy autor jest krytyczny wobec ludzi, z którymi się nie zgadza – to zbójeckie prawo publicysty. Ale gdy zamiast agresywnych nawet argumentów zaczynają się pojawiać tylko wyzwiska, granica zostaje przekroczona.

U prof. Sadurskiego tą granicą było wytoczenie wojenki Piotrowi Zarembie, w przeszłości publicyście m.in. „Rzeczpospolitej", „Dziennika", „Życia Warszawy", „Życia" oraz tygodników „Uważam Rze" i „wSieci". Zarembę uważam za jednego z najwybitniejszych – jeśli nie najwybitniejszego – publicystów III RP. Jest znawcą nie tylko polskiej polityki, ale też historii współczesnej Ameryki i koneserem licznych dziedzin kultury. Jak każdy ma swoje wady i własne poglądy. Ale jego atutem była zawsze precyzja wywodu i niezależność myślenia, jaką coraz trudniej znaleźć we współczesnych mediach.

Nie jesteśmy przyjaciółmi, ostatnio pewnie częściej zdarzało nam się spierać, niż zgadzać. Ale niedawne powołanie Zaremby na wiceszefa TVP Kultura uważam za decyzję zrozumiałą. Jeśli szukać wśród dziennikarzy o konserwatywnej wrażliwości kogoś dobrze przygotowanego do pracy na tym stanowisku (a szukać należało, bo publiczne media potrzebują równowagi), to Piotr powinien być na samym szczycie tej listy.

Reklama
Reklama

Sadurski ponad pół roku temu bez jakiegokolwiek racjonalnego powodu zarzucił Zarembie antysemityzm. Parę dni temu „pan profesor prawa" (jak sam się przedstawia) atak ponowił. Napisał na jednym z portali tekst pod tytułem „Czas łajdaków: studium przypadku". I tym przypadkiem ma być Piotr Zaremba – „lizus PiS-u i donosiciel", „gorliwie donoszący na zdolniejszych od siebie kolegów", który „dostał teraz fuchę w telewizji publicznej" – właściwie cały ten tekst składa się z takich „merytorycznych" argumentów.

Taka poetyka. Właściwie niewymagająca więcej komentarza. Cóż, polska publicystyka straciła Wojciecha Sadurskiego. Za to służby asenizacyjne mają więcej roboty.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
„Urodziny”: Ktoś tu oszukuje
Plus Minus
„Call of Duty: Black Ops 7”: Strzelanina z ładną grafiką
Plus Minus
„Przestawianie zwrotnicy. Jak politycy bawią się koleją”: Polityczny rozkład jazdy
Plus Minus
„To: Witajcie w Derry”: Przez 27 lat śniłem o was
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Piotr Łuczuk: Scenariusze, które warto znać
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama