„Georgie ma się dobrze”: Jaka córka, taki ojciec

Pełnometrażowy debiut Charlotte Regan, o 12-letniej dziewczynce i jej równie niedojrzałym ojcu, wydaje się dość nieprawdopodobny, co może – choć wcale nie musi – zakłócać przyjemność z oglądania.

Publikacja: 29.09.2023 17:00

„Georgie ma się dobrze”, reż. Charlotte Regan, dystr. Against Gravity

„Georgie ma się dobrze”, reż. Charlotte Regan, dystr. Against Gravity

Foto: Against Gravity

Potrzeba całej wioski, by wychować dziecko” – głosi plansza otwierająca „Georgie ma się dobrze” w reżyserii Charlotte Regan. Film, który na tegorocznym festiwalu Sundance jurorzy wyróżnili nagrodą główną dla najlepszego dramatu zagranicznego. Jednak po chwili niewidzialna ręka przekreśla te słowa i zastępuje je innymi: „Nie, dzięki, sama się wychowam”. Ten gest ustanawia zadziorny ton całości, w której centrum stoi osoba z łatwością zaskarbiająca sobie sympatię widza. Sęk w tym, że im bliżej finału, tym nowe hasło przyświecające tytułowi generuje coraz więcej pytań o jego sens. „Czy aby na pewno bohaterka da radę?” – to tylko jedno z nich.

12-letnia Georgie (debiutantka Lola Campbell) jest w żałobie. Na trzecim lub na czwartym etapie, jak wyznaje Alemu (Alin Uzun), najlepszemu kumplowi, z którym spędza każdą chwilę. Jakiś czas temu zmarła jej matka (pojawiająca się wyłącznie na archiwalnych materiałach Olivia Brady), zostawiając dziewczynkę samopas w niewielkim pastelowym domu na obskurnych obrzeżach Londynu. Zdana na siebie małolata grasuje po okolicy, kradnąc rowery, które sprzedaje za gotówkę miejscowej handlarce. Przecież jakoś trzeba się utrzymać. Wprawdzie dybie na nią opieka społeczna, lecz ona potrafi bez problemu wystrychnąć na dudka jej pracowników, wmawiając im, że mieszka z wujkiem nazwiskiem – uwaga – Winston Churchill. Wystarczy, że nagra gadającego kolegę ze spożywczaka, a potem – w stosownej kolejności – odtworzy tę treść w trakcie rozmowy telefonicznej, by naiwni urzędnicy się od niej odczepili (podobny fortel zastosował niegdyś Kevin McCallister ze świątecznego klasyka Chrisa Columbusa).

Czytaj więcej

„Odwieczna córka”: Kobiety w hotelu

Wszystko zmienia się wraz z wtargnięciem na jej podwórko ufarbowanego na blond faceta, który przedstawia się jako Jason (Harris Dickinson). „Jestem twoim tatą” – mówi bez owijania w bawełnę i raczej bez emocji, zupełnie tak, jakby przez ostatnią dekadę był obecny w jej życiu. A jak nietrudno się zorientować, nie był. Zniknął zaraz po jej narodzinach. Zjawia się teraz, by nadrobić to, co stracone.

Pełnometrażowy debiut Regan, Brytyjki, która dużą część kariery spędziła na realizacji wideoklipów (ten teledyskowy sznyt odczuwalny jest zwłaszcza w nerwowej czołówce), wydaje się dość nieprawdopodobny, co może – choć wcale nie musi – zakłócać przyjemność z oglądania. Największym mankamentem jest fakt, jakoby Georgie rzeczywiście była w stanie sprostać wyzwaniom niesionym przez codzienność (opłacanie rachunków ze skromnych pieniędzy zarobionych na złodziejstwie?). Owszem jest to swego rodzaju fantazja, na co wskazują stosowane przez autorkę rozwiązania formalne (sceny rozgrywające się za tajemniczymi drzwiami do sypialni nieżyjącej matki), ale tę optykę zaburza zakorzenienie anegdoty w realizmie spod znaku choćby Andrei Arnold (vide: „Fish Tank” z 2009 r.).

Przymykając oko na tę kwestię oraz na kilka rażąco nieśmiesznych, naciąganych czy przerysowanych wręcz żartów, nie sposób nie docenić utworu i zawartej w nim próby przyjrzenia się relacji niedojrzałego ojca ze skonfundowaną córką. Niemniej jednak prasowe porównania z „Aftersun” Charlotte Wells z 2022 r. są trochę na wyrost. Georgie i Jason są dziećmi. O ile w jej przypadku to naturalne, o tyle on powinien był dojrzeć. Miał na to odpowiednio dużo czasu. Jednakże rodzicielstwo go przeraża, do tego stopnia, że wypiera to, co niewygodne (czy przeskoczyłby ten płot, gdyby jego była partnerka wciąż żyła?). Może i chce zbliżyć się do córki – mimochodem pojawia się tu sugestia, że wolałby mieć syna – ale nie potrafi funkcjonować w świecie dorosłych, czego dobrym przykładem jest jego reakcja na wiadomość o tym, że Georgie pobiła koleżankę. Czy zatem Jason nauczy się kochać? Czy oswoi swoje dziecko? Czy wreszcie zmężnieje? Pytania tylko się mnożą.

Potrzeba całej wioski, by wychować dziecko” – głosi plansza otwierająca „Georgie ma się dobrze” w reżyserii Charlotte Regan. Film, który na tegorocznym festiwalu Sundance jurorzy wyróżnili nagrodą główną dla najlepszego dramatu zagranicznego. Jednak po chwili niewidzialna ręka przekreśla te słowa i zastępuje je innymi: „Nie, dzięki, sama się wychowam”. Ten gest ustanawia zadziorny ton całości, w której centrum stoi osoba z łatwością zaskarbiająca sobie sympatię widza. Sęk w tym, że im bliżej finału, tym nowe hasło przyświecające tytułowi generuje coraz więcej pytań o jego sens. „Czy aby na pewno bohaterka da radę?” – to tylko jedno z nich.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą