Jan Maciejewski: W obronie szafotu

Podczas publicznych egzekucji chodziło o odzyskanie, zawsze kruchej, równowagi między codziennością, ustalonym porządkiem a rozrywającym go przebłyskiem radykalnego zła. Rachunek był ustalany nie między ofiarą a sprawcą, tylko tym ostatnim i społeczeństwem.

Publikacja: 19.05.2023 17:00

Jan Maciejewski: W obronie szafotu

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Nie pamiętam tego słowa, nie udało mi się go też odnaleźć w żadnym z przewodników ani książek historycznych. W pamięci zostało mi tylko jego brzmienie – kląskające, soczyste i jednocześnie treściwe. Coś jak skrzyżowanie nazwy włoskiej wędliny i nazwiska renesansowego malarza. Musiała być trochę onomatopeją, zawierać w sobie odgłos pękającej czaszki i rozbryzgującego się na cztery strony świata mózgu. Posiadać ciężar młota spadającego na głowę skazańca i jednocześnie śpiewność – język włoski to w końcu nic innego jak nuty przełożone na litery, melodie na zdania. A jakie brzmienie ma lot narzędzia, którym wykonuje się karę śmierci? O tym wiedziało tylko ich dwóch – ten będący ręką społeczeństwa wymierzającego sprawiedliwość i drugi, który przez swój czyn się z niego wykluczył.

Pozostało jeszcze 82% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”