Cokolwiek jest punktem wyjścia do rozważań Magdaleny Środy, na końcu i tak okazuje się, że za wszystko odpowiada patriarchat. W pewnym sensie przypomina w tym przywołanego przez siebie Antoniego Macierewicza, tylko że on akurat z każdego tematu zbacza na agenturę – w równie brawurowym stylu. Jemu również do stawiania mocnych tez żadne fakty nie są potrzebne.
Czytaj więcej
Iwona Demko: „Kiedy kobiety będą gotowe do uniesienia spódnicy, to znaczy, że przeszły kolejny poziom emancypacji. Nie mogę się tego doczekać”.
Magdalena Środa od kilkunastu lat forsuje tę samą narrację, całkowicie ignorując zmieniającą się rzeczywistość, także tę polityczną. Gdyby liczba i rola kobiet w polityce miały być dla jej jakości zbawienne, polska polityka powinna być coraz mniej „narcystyczna, nieskuteczna i niemoralna”, bo konsekwentnie rośnie w niej liczba i rola kobiet. Kobiet w polityce – w tym na najważniejszych stanowiskach – jest już wystarczająco dużo, żeby zrozumieć, jak naiwne jest przekonanie, że polityka w wykonaniu kobiet byłaby dużo lepsza. Nie byłaby. Zresztą dlaczego miałaby być, skoro podobno sama płeć jest tylko konstruktem społecznym, i gdy już się z tego przestarzałego konstruktu szczęśliwie wyzwolimy, okaże się, że wszyscy jesteśmy tacy sami?
Gdyby liczba i rola kobiet w polityce miały być dla jej jakości zbawienne, polska polityka powinna być coraz mniej „narcystyczna, nieskuteczna i niemoralna”, bo konsekwentnie rośnie w niej liczba i rola kobiet.
„PRL otworzył kobietom horyzonty i dał realne wsparcie. Naszej wyobraźni i aspiracji nie ograniczały wówczas stereotypy płciowe. Polityka socjalna była bardzo dobra: żłobki, przedszkola, świetlice. Kobiety nabrały pewnych nawyków wolnościowych i pewności siebie. Mogły pełnić niemal każdą funkcję społeczną, studia i wszystkie zawody stały otworem” – to też Magdalena Środa, która chwaląc rządy komunistów, zdaje się nie zauważać, że wtedy kobiety – inaczej niż dzisiaj – w polityce nie miały nic do powiedzenia, a władza była całkowicie zmaskulinizowana. Od tego jest już niebezpiecznie blisko do postawienia tezy, że kobietom najlepiej się żyło, gdy życie społeczne urządzali im wyłącznie mężczyźni, a przecież byłaby to teza absurdalna.