Jan Maciejewski: Sztuka uniku

Kultura nie jest czynem o niskiej szkodliwości społecznej.

Aktualizacja: 30.04.2022 08:45 Publikacja: 29.04.2022 17:00

Jan Maciejewski

Jan Maciejewski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Wszystko to, co wyrabia ciało narodu, musiało się już przecież zalęgnąć wcześniej w jego duszy. Polityka jest więc wiekiem dojrzałym, kultura natomiast – dzieciństwem. Wielkim nasiąkaniem, zbieraniem klocków, z których już do końca życia trzeba będzie układać swoją budowlę. Jej kształt będzie się jeszcze ważył i rozstrzygał, ale materiał jest dostarczany właśnie wtedy.

Kultura narodu, dzieciństwo człowieka – zarówno w przypadku zbrodniarza jak i świętego – może sporo wyjaśnić. Dlatego etapu tego pominąć nie może ani żadna hagiografia, ani tym bardziej policyjne dochodzenie. I właśnie stąd, bardziej teraz może nawet niż kiedykolwiek indziej, nie powinno się bojkotować rosyjskiej kultury. Nie tyle nawet ze względu na Rosję, co kulturę.

Bo w pytaniu o ten bojkot rozstrzyga się też trochę nasz stosunek do czytania, słuchania i patrzenia jako takich. Po pierwsze – czy to dzieła patrzą na nas, czy my na nie. To pierwsze zakładałoby, że jesteśmy bezwładnym materiałem w ich rękach. Mogą nas lepić i zmieniać na swoją modłę. One mówią – my możemy co najwyżej potakiwać i grzecznie się uśmiechać. Nie ma tu tego, co jest, a przynajmniej powinno być, sednem każdego ze spotkań człowieka z kulturą. Mierzenia się i zmagania. Podejmowania walki nie tyle o to, by zrozumieć, co mistrz miał mnie szaremu i bezwolnemu do powiedzenia, ile też gotowości do tego, żeby rzucić jego książką o ścianę, wybuczeć i wygwizdać jego utwory, odwrócić się z pogardą od jego obrazu.

Tak jak Rosjanie pytali zawsze w swoich dziełach celniej i bardziej przenikliwie niż – statystycznie rzecz biorąc – przedstawiciele innych narodów, tak też zwykli się z zasady mylić co do odpowiedzi

Jakakolwiek wizja, która zakłada niemożliwość sprzeciwu upośledza odbiorcę i upupia twórcę, czyni go bezpłodnym w swojej wszechmocy. I to właśnie – paradoksalnie – zakłada pomysł odgórnego, administracyjnego bojkotu rosyjskiej kultury. Bo sprzeciw, jeśli ma nim być naprawdę, może być tylko i wyłącznie indywidualny. Tylko wtedy jest sygnałem, wiadomością wysłaną pod właściwy adres. Sprzeciw zaordynowany przez organy państwowe jest tylko unikiem.

A Rosji, choćbyśmy nie wiem jak chcieli, nie da się uniknąć. I znowu polityka powinna wziąć tu lekcję od kultury. Ucieczka rozbudza jedynie imperialne apetyty, jest za każdym razem, w każdej dziedzinie i gatunku traktowana na Wschodzie tak samo – jako dowód słabości. Tak jak zbroją się armie, tak też trzeba przygotować na starcie duszę. Ćwiczenia obrony cywilnej powinny być prowadzone równolegle z treningiem rozumienia. Działania wywiadowcze z zapuszczaniem się na przepastne terytoria rosyjskiej duszy. Właśnie dlatego, że nie da się do końca oddzielić artystów od polityków, geniuszy od zbrodniarzy. Że mówiąc jednym językiem, nasiąkając wspólną przestrzenią i atmosferą, stają się nieraz bardzo odległymi od siebie, ale jednak wcieleniami tego samego losu. Jego szansy i przekleństwa.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Rozmowa z Dostojewskim

I druga rzecz – po co tak naprawdę to robimy, podejmujemy mozolny trud czytania tych niekończących się tomiszcz Dostojewskiego i Tołstoja, słuchania przygniatających w swojej histeryczności dźwięków Czajkowskiego, wpuszczamy w siebie cały mrok Skriabina? Być może właśnie teraz, kiedy stanęła pod znakiem zapytania sama obecność rosyjskiej kultury w naszym świecie i wyobraźni, jest właściwy moment na zdefiniowanie jej roli i zastosowania. Bo tak jak Rosjanie pytali zawsze w swoich dziełach celniej i bardziej przenikliwie niż – statystycznie rzecz biorąc – przedstawiciele innych narodów, tak też zwykli się z zasady mylić co do odpowiedzi. A im bardziej rozstrzygający i ostateczny miały one charakter, tym mocniej się mylili.

Nie powinniśmy patrzeć na Wschód – zakładając, że w ogóle będziemy to robili – z nadzieją odnalezienia tam jakiejkolwiek recepty czy wizji. Ale jeśli będziemy unikać pytań, jakie stawiali rosyjscy artyści, to działać będziemy wyłącznie na własną szkodę. W postulatach bojkotu rosyjskiej kultury pobrzmiewa ton ulgi. Nareszcie nie będziemy musieli zawracać sobie nimi głowy, odsuniemy od siebie ich udręki. A na tę ulgę nie możemy sobie pozwolić.

Wszystko to, co wyrabia ciało narodu, musiało się już przecież zalęgnąć wcześniej w jego duszy. Polityka jest więc wiekiem dojrzałym, kultura natomiast – dzieciństwem. Wielkim nasiąkaniem, zbieraniem klocków, z których już do końca życia trzeba będzie układać swoją budowlę. Jej kształt będzie się jeszcze ważył i rozstrzygał, ale materiał jest dostarczany właśnie wtedy.

Kultura narodu, dzieciństwo człowieka – zarówno w przypadku zbrodniarza jak i świętego – może sporo wyjaśnić. Dlatego etapu tego pominąć nie może ani żadna hagiografia, ani tym bardziej policyjne dochodzenie. I właśnie stąd, bardziej teraz może nawet niż kiedykolwiek indziej, nie powinno się bojkotować rosyjskiej kultury. Nie tyle nawet ze względu na Rosję, co kulturę.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Wszystkie kolory białych orłów
Plus Minus
Temida zafrasowana. Najciekawsze procesy sądowe dawnej Rzeczpospolitej
Plus Minus
Dwa samotne syte wilki. Recenzja filmu z Clooneyem i Pittem na Apple TV+
Plus Minus
Gdy cyrk zamienia się w rzeźnię
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Alkotubki a życie teatralne
Plus Minus
Napastowanie w rzeczywistości realnej i wirtualnej. Jest różnica, ale nieoczywista