Powieść Piotra Czarneckiego ma precyzyjnie obmyśloną intrygę i należy do dziedziny fantastyki zwanej historią równoległą. Autor jest świadomy, że skasowanie Hitlera rozpętałoby niemieckie zmagania o sukcesję, a także przetasowania wśród aliantów. Najważniejsza w książce jest sprawa polska: wojna weszła wprawdzie w fazę schyłkową, ale sporo jeszcze można ugrać. Na skutek intryg polskich w USA Roosevelt przegrywa wybory na rzecz przychylnego dla nas Deweya, u Niemców bierze górę frakcja Canarisa – i tylko w Rosji wszystko zostaje po staremu.
Czytaj więcej
Oprócz sześcioksięgu Franka Herberta cykl związany z uniwersum Diuny składa się z kilkunastu ksią...
Osłabia powieść zrozumiałe staranie autora, żeby polskie było na wierzchu. Polacy giną rzadko, nie ma wśród nich zdrajców i sukinsynów, co złego to nie my. Nawet poświęcenie czci niewieściej dla ojczyzny godne jest uznania. Niemcy też nie są najgorsi, zwłaszcza spiskowcy przeciw Hitlerowi. Do stronniczego rysowania charakterów dochodzi niezbyt uważne pilnowanie języka, w którym trafiają się dzisiejsze wtręty: „w pięknych okolicznościach przyrody", „w czarnej dupie", fajka na określenie papierosa, a „pojeb z wąsikiem" – na Hitlera. To chyba nie jest język tamtej epoki. „Sukces ma wielu ojców, klęska jest sierotą" – słowa Kennedy'ego po inwazji w Zatoce Świń też są nie na swoim miejscu.
Czytaj więcej
Pół filmu „Moonfall" („Upadek Księżyca") Rolanda Emmericha można by od biedy zaakceptować: sceny...
Ogólnie jednak książka w czytaniu ciekawa, widać, że Czarnecki odrobił lekcje. Szczególnie z militariów, co znowu przejawia się nużącym wymienianiem typów broni. Ale sprawa polska jest jeszcze do wygrania. A że w sojuszu z niedawnym okupantem? To już inne, cudownie odmienione Niemcy.