Poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak choćby amerykański Dzień Niepodległości, święta państwowe mają zwykle oficjalny, mało spontaniczny charakter. Można się oczywiście zżymać, że tak być nie powinno, próbować urozmaicać święta państwowe gadżetami w rodzaju różowych okularów czy orła z czekolady, nie zmienia to jednak faktu, że istotą tych świąt nie jest zabawa, lecz wywołanie w społeczeństwie poczucia jedności, dumy z własnej historii i z własnego państwa.
Święta państwowe odwołujące się zwykle do jasnych kart z przeszłości narodu są rówieśnikami państw narodowych – a więc nie są aż tak bardzo stare. Triumf państwa narodowego to w większości przypadków XIX stulecie. To wtedy państwo podjęło wysiłek zastąpienia albo uzupełnienia chrześcijańskiej tradycji spajającej dotąd całą Europę, własnym narodowym ceremoniałem i liturgią.
Język polski nie nadążył za tymi zmianami, po dziś dzień święto oznacza zarówno obchody ku czci Boga i świętych, jak i całkiem świeckie obrzędy państwowe. Lepiej wygląda to po angielsku, gdzie istnieje rozróżnienie – choć nie do końca konsekwentne – na holidays i national days. Niezależnie od tych semantycznych niedociągnięć istotą każdego święta, zarówno religijnego, jak i państwowego, jest utrzymanie przy życiu wspólnej pamięci o przeszłości i pochodzeniu społeczeństwa, a co za tym idzie budowanie jego tożsamości.
Adam, Romulus i Cezar
Zanim powstały współczesne państwa, rolę cementującą wspólną tożsamość pełnił kalendarz, w którym czas liczono od kluczowego zdarzenia z przeszłości. Chrześcijanie – jak wiadomo – liczą czas od narodzin Chrystusa. Choć nie wszyscy, bo na przykład w kalendarzu bizantyjskim czas liczono, podobnie jak u Żydów, od stworzenia świata, przy czym brak precyzyjnych źródeł uniemożliwiał jednoznaczne ustalenie chwili, w której ów świat ruszył z miejsca. Żmudnej pracy chronologicznej podjął się anonimowy autor Księgi Paschalnej – pochodzącego z VII wieku dzieła opisującego wydarzenia od początku świata. Autor ów ustalił, że początek świata miał miejsce dokładnie 21 marca 5507 roku przed narodzinami Chrystusa. W związku z tym – początkowo z pewnymi oporami – przyjęto tę właśnie rachubę liczenia czasu.
Kalendarz bizantyjski rozpowszechnił się na całym obszarze oddziaływania kultury prawosławnej. W Rosji zlikwidował go dopiero Piotr Wielki, przyjmując kalendarz juliański (liczone są w nim lata od narodzin Chrystusa), dzięki czemu Rosjanie po 7208 roku nieoczekiwanie znaleźli się „z powrotem" w roku 1700.