Oto opowieść o tym, co wydarzyło się, kiedy niezbyt odważny dziennikarz zajmujący się sprawami biznesowymi został wysłany, aby przygotować relację z najbardziej egzotycznego i brutalnego przemysłu na świecie. Przybyłem do Meksyku w 2010 roku, czyli akurat wtedy, kiedy państwo zaczęło intensyfikować walkę z narkotykowymi kowbojami, którzy za pomocą swoich pozłacanych kałasznikowów wprowadzali niektóre regiony kraju w stan bliski anarchii. Liczba osób zamordowanych w 2010 roku w Meksyku przekroczyła dwadzieścia tysięcy osób, co stanowiło pięciokrotność wszystkich zabójstw w całej Europie Zachodniej. Kolejny rok miał się okazać jeszcze bardziej brutalny. W wiadomościach nie pojawiało się niemal nic innego: wypełniały je historie skorumpowanych policjantów, zamordowanych urzędników oraz coraz to nowych masakr narcotraficantes zabijających się między sobą lub ginących z rąk wojska. Tak wyglądała wojna z narkotykami i nie było wątpliwości, że to narkotyki wygrywają.