Reklama
Rozwiń

Kataryna: Gdy premier kapituluje

Mateusz Morawiecki: „Mamy w Polsce, jak i w całej Europie, dość taki silny ruch antyszczepionkowy inspirowany niestety prawdopodobnie również z zewnątrz. Liczymy się z tym, że w naszym klubie możemy nie znaleźć wystarczająco dużego poparcia".

Publikacja: 03.12.2021 16:00

Premier Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Dobra wiadomość jest taka, że jednak istnieje grupa społeczna, z którą obecna władza się liczy. Zła – że ta grupa to wyjątkowo szkodliwa szuria realizująca pisany cyrylicą scenariusz. Najgorsza – że rząd przed nią skapitulował, nie podejmując nawet próby walki, choć jest to sprawa – całkiem dosłownie – życia i śmierci. To, że rząd Morawieckiego okazał się wobec antyszczepionkowców całkowicie bezradny, i to oni, a nie funkcjonująca przy premierze rada medyczna, mają decydujący głos w sprawie rządowej strategii walki z pandemią, niespecjalnie dziwi – premier jest zbyt słaby nawet na wiceministra Mejzę, którego nazwisko będzie kiedyś stosowane jako epitet określający osobę tak podłą, że pozostałe słowa powszechnie uznawane za obelżywe nie będą obelżywe wystarczająco. Dziwić może jedynie tak otwarte przyznanie przez lidera partii od sześciu lat oskarżającej kogo się da o działanie w interesie wrogiej Polsce zagranicy, że jedyny scenariusz naprawdę pisany cyrylicą jest gorliwie realizowany przez posłów jego własnego ugrupowania. Niby każdy wiedział, ale usłyszeć to od samego premiera – musi przerażać.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka