To jedna z wielu obietnic złożonych przez polityków znajdujących się u władzy rok temu, w ramach uspokajania nastrojów społecznych po wyroku Trybunału Konstytucyjnego całkowicie zakazującym aborcji, nawet w przypadku wad letalnych czy wad uniemożliwiających samodzielną egzystencję płodu.

Mija właśnie rok od wyroku Trybunału i jakże licznych złożonych przy tej okazji obietnic wsparcia rodzin wychowujących niepełnosprawne i niesamodzielne dzieci

Minister Paweł Wdówik – pełnomocnik rządu do spraw osób niepełnosprawnych – był wtedy odpowiedzialny za opracowanie kompleksowych zmian w rządowym programie „Za życiem", który miał się nie ograniczać do wypłacenia „trumienkowego", tylko stać się realnym wsparciem dla matek (bo ojcowie swoje „nieudane" dzieci często po prostu porzucają) dożywotnio skazanych na opiekę nad niesamodzielnym dzieckiem. Dzieckiem, któremu nie mogą zapewnić najbardziej podstawowych potrzeb, bo materialne wsparcie ze strony „prorodzinnego" państwa jest symboliczne – wystarcza, żeby przeżyć, ale nie wystarcza, żeby żyć. Dzieckiem, którego dorastanie jest dla matki dramatem, bo przybliża ją do nieuchronnego momentu, kiedy fizycznie nie będzie w stanie przenosić i przewijać swojego całkiem dorosłego syna. Dzieckiem, dla którego matka próbuje wymodlić śmierć szybszą niż jej własna, bo wie, że jak jej zabraknie, nikt się już nim nie zajmie. „Żeby umarło przede mną" – to często największe życiowe marzenie matki, która wie, jaka poniewierka czeka jej dziecko, gdy ona odejdzie przed nim. Byłam w takich miejscach i czasami mi się śnią. Członkowie zespołu, którym kieruje minister Wdówik, powinni pracować nad programem „Za życiem" w jednym z nich. Może to by ich zmobilizowało do spełnienia danej kobietom obietnicy.

Czytaj więcej

Polskie aplikacje dla niepełnosprawnych robią furorę

„Nie chcemy wypuszczać bubli. Nie chcemy, żeby wyglądało to tak, że ludzie wychodzą na ulice, a my rzucamy hasło: jest produkt. Wtedy pokazalibyśmy, że można nami zarządzać z poziomu ulicy" – tak minister tłumaczył w lutym powody, dla których z pracą się nie spieszy. Mija właśnie rok od wyroku Trybunału i jakże licznych złożonych przy tej okazji obietnic wsparcia rodzin wychowujących niepełnosprawne i niesamodzielne dzieci. Czy upłynęło już wystarczająco dużo czasu, żeby zacząć władzę z tych obietnic rozliczać, czy może poczekamy kolejny rok, żeby ktoś czasem nie pomyślał, że władzą „można zarządzać z poziomu ulicy"?