216 tys. ofiar przestępstw seksualnych wobec małoletnich – na tyle skalę zjawiska szacuje, na podstawie wiarygodnych szacunków, francuska komisja badająca wykorzystywanie nieletnich w Kościele. Jeśli liczyć także ofiary osób świeckich zawodowo związanych z Kościołem, to liczba ta sięgnie 330 tys. Wśród duchownych – od roku 1950 – 3 proc. było sprawcami tego rodzaju przestępstw (to daje między 2,6 a 3,3 tys. osób). I już tylko te dane powinny być wstrząsem. Ale to nie wszystko. Z raportu wynika także, że najwięcej przestępstw tego rodzaju popełniono między rokiem 1950 a 1968, co oznacza, że powszechne przekonanie i usprawiedliwienie Kościoła, jakim jest teza, że główną przyczyną skandali jest rewolucja seksualna, można włożyć między bajki. Nieprawdą jest także, że na rozpowszechnienie tych przestępstw wpłynęła większa łagodność prawa kanonicznego, bo tak się składa, że także w latach 50. i 60. najgorzej, najbardziej obojętnie i wrogo traktowano pokrzywdzonych, całkowicie lekceważąc ich zeznania.
Czytaj więcej
Dochodzenie w sprawie wykorzystywania seksualnego we francuskim Kościele katolickim wykazało, że ok. 216 tys. dzieci padło ofiarą nadużyć ze strony duchowieństwa od 1950 roku - powiedział Jean-Marc Sauve, szef komisji, która opracowała raport.
Co wynika z tych ostatnich informacji? Problem z pedofilią, z przestępstwami seksualnymi wobec nieletnich i bezbronnych dorosłych wyrasta z innych niż rewolucja seksualna źródeł, zakorzeniony jest w głębszych strukturach kościelnych, i nie da się go zrzucić na rewoltę roku 1968 (choć i ona zapewne miała pewne znaczenie). Braku kar wobec sprawców także nie da się powiązać ze zmianami w prawie kanonicznym, a szerzej w Kościele, które wiązały się z posoborową liberalizacją, bo wcześniej też ich nie karano, byli przenoszeni na nowe parafie, co umożliwiało im dalsze działanie i krzywdzenie kolejnych ofiar.
Taki odsetek cudhownych we Francji to sprawcy przestępstw seksualnych wobec małoletnich
Jeśli nie rewolta obyczajowa i nie liberalizacja zachowania w Kościele po soborze, to co mogło być przyczyną takich, a nie innych zachowań? Raport wskazuje fałszywe wyniesienie duchownych, postrzeganie ich jako istot niemal świętych, nie poddawanych krytyce przez świeckich, a także połączonych szczególnymi więziami. Takie struktury grzechu – a oceniając post factum, tak można je określić – papież Franciszek określa mianem klerykalizmu.