Jak wyjaśniają autorzy katalogu wystawy prezentowanej Domu Historii RFN” nic lepiej nie wyjaśnia barwy historycznego czasu i problemów, jakie w danym czasie przykuwają uwagę mediów, elit i zwykłych ludzi”.
„Kłamstwo ma krótkie nogi, ale skandal ma lotne skrzydła” – mawia się w Niemczech. O aferach nikt by się nie dowiedział, gdyby nie wolne media. Właśnie dlatego autorzy ekspozycji, wybierając 18 skandali, skupili się na RFN.
Oglądając poczet afer z lat Adenauera, wielkiej koalicji, rządów Brandta i Schmidta i wreszcie epoki Kohla, widz z Polski ma uczucie, że już skądś zna wszystkie te nazwy.
Afera katastrof „Starfighterów”, afery z brunatną przeszłością dygnitarzy rządu czy z powodującym uszkodzenie płodu lekiem Contergan z lubością opisywano w mediach PRL jako dowód degrengolady i zakłamania „bońskiej republiki”. W telewizji NRD istniał specjalny magazyn propagandowy „Der Schwarze Kanal”, którego twórcy wałkowali na wszystkie sposoby skandale zza zachodniej granicy.
Bardzo pouczające jest obserwowanie, jak w kolejnych dekadach istnienia RFN zmieniały się tematy afer. Wpierw opinię publiczną szokowały sprawy obyczajowe, potem młoda generacja wyciągała politykom brunatną przeszłość. Lata 60. to pytania o granice uprawnień obywatelskich i praw mediów do patrzenia politykom na ręce. Lata 70. to z kolei afery nawiązujące do kwestii ekologii i zmian obyczajowych. Wreszcie spory o stosunek do Holokaustu, afery wokół finansowania partii politycznych przez koncerny i na koniec sprawa, w której role się odwróciły. Rzecz dotyczyła zachowania mediów przy porwaniu zakładniczki przez bandytów w Gladbeck. Tak oto medialny wąż zjadł własny ogon – skandalem stał się sposób relacjonowania przestępstwa.