Jeśli jesteś dobry, to nieważne, skąd przychodzisz. Szczególnie mocno skauci z najlepszej ligi świata przyglądają się Europejczykom, a dowodem na to są kolejni zawodnicy wybierani w naborze (tzw. drafcie) z wysokimi numerami i robiący zawrotne kariery. Trend rozpoczął Niemiec Dirk Nowitzki, zawodnik niepowtarzalny, wybrany w 1998 r. z numerem 9. Teraz na podbój USA rusza nastoletni Luka Doncić.
W lidze zdominowanej przez czarnoskórych, atletycznych graczy, skaczących do nieba, wychowanych na amerykańskich podwórkach oraz uniwersytetach, nie jest łatwo być nastolatkiem z Europy. Trudno dać się zauważyć, a co dopiero zrobić karierę zgodnie z tytułem filmu, w którym grał Woody Harrelson: „Biali nie potrafią skakać".
W latach 50. w amerykańskiej koszykówce dominowali biali mężczyźni, którzy stanowili ponad 90 procent zawodników. Z biegiem lat proporcja zaczęła się odwracać, pojawiły się takie gwiazdy jak Bill Russell czy Wilt Chamberlain i pod koniec lat 90. aż 80 procent koszykarzy w NBA było czarnoskórych. Bywały drużyny, w których składzie znajdował się tylko jeden zawodnik o białym kolorze skóry. Skoro nie mogli się przebić biali Amerykanie, to co dopiero Europejczycy?
Nastoletnia gwiazda
Jeszcze 20 lat temu Amerykanie, jak Anglicy w futbolu, byli przekonani, że nie muszą sobie zawracać głowy resztą świata, bo są najlepsi z definicji. To oni wynaleźli koszykówkę (jak Anglicy piłkę nożną) i nauczyli w nią grać inne narody. Jednak w przeciwieństwie do Anglików, Amerykanie mieli solidne podstawy do tego, żeby uważać się za najlepszych. To, co zrobili z przeciwnikami podczas igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku pokazywało, że odskoczyli reszcie koszykarskiego świata o lata świetlne. Holender Rik Smits czy Niemiec Detlef Schrempf to tylko wyjątki, potwierdzające regułę, bo swój talent doskonalili już na amerykańskich uczelniach. Innej drogi na parkiety NBA dla młodych adeptów koszykówki wówczas nie było, bo serce i rozum koszykówki znajdowały się wtedy gdzieś między Bostonem, Chicago, Phoenix i Los Angeles. Rządzili Michael Jordan, do spółki z Magikiem Johnsonem, Larrym Birdem i Charlesem Barkleyem.
To podejście się zmienia, liga NBA otwiera się na nowe rynki i nowych bohaterów. Szukanie talentów odbywa się na całym świecie, pod lupą są wszystkie kraje, wszyscy zdolni juniorzy. Nikt już nie lekceważy w NBA doniesień o fenomenalnych nastolatkach, nie wzrusza ramionami, mówiąc, że błyszczą w rozgrywkach, które nic nie znaczą. W przypadku Doncicia było to jeszcze prostsze – pierwszoplanową postacią jednego z największych klubów koszykarskich Europy stał się już jako nastolatek.