Kobieta musiała być pierwsza

Z Elżbietą Kruk rozmawia Małgorzata Subotić

Publikacja: 16.04.2010 19:47

Lech Kaczyński i Elżbieta Kruk, lipiec 1995

Lech Kaczyński i Elżbieta Kruk, lipiec 1995

Foto: Dziennik Wschodni, Dorota Awiorko Dor Dorota Awiorko

[b]Jak pani poznała Lecha Kaczyńskiego?[/b]

[b]Elżbieta Kruk:[/b] Pracowałam w Kancelarii Prezydenta Wałęsy, w BBN dla Jacka Merkla. Poznałam Lecha Kaczyńskiego w momencie, gdy zastąpił Jacka. Był to dość nerwowy czas w BBN, bo zmiana szefa nastąpiła w sposób gwałtowny. Nasze pierwsze spotkanie z Lechem Kaczyńskim było więc oschłe i wcale nie zapowiadało długich lat współpracy i przyjaźni. Ale okazało się, że złe dobrego początki.

[b]Pani towarzyszyła Lechowi Kaczyńskiemu w niemal wszystkich miejscach, w których później pracował.[/b]

Po BBN byłam jego asystentką w NIK, szefową jego gabinetu politycznego w Ministerstwie Sprawiedliwości, a w 2001 roku zostałam posłem PiS. Przez chwilę, nim został prezydentem Warszawy, Lech Kaczyński też był posłem.

[b]Kiedy uświadomiła sobie pani, że to jest także przyjaźń, a nie tylko współpraca?[/b]

Już w BBN, dzisiaj tak to wspominam. Lech Kaczyński jest człowiekiem bardzo ciepłym, sympatycznym... Boże, był.

Wyznawaliśmy te same wartości. Szybko się okazało, że bardzo dobrze nam się współpracuje, coraz lepiej. I kiedy odeszliśmy z BBN, nie wiedziałam czy będę jeszcze kiedyś z nim pracować. Skontaktował się ze mną, kiedy został prezesem NIK, i ściągnął mnie tam.

Można powiedzieć, że to w NIK rzeczywiście narodziła się ta nasza przyjaźń. Marylkę Kaczyńską znałam już wcześniej, ale wtedy razem z Olkiem Szczygło bywaliśmy na kolacjach u państwa Kaczyńskich. Wówczas ten nasz związek stał się przyjacielski, rodzinny...

[b]Te wspólne kolacje zaczęły się więc już w pierwszej połowie lat 90.?[/b]

Tak, w czasach NIK. Był czarującym gospodarzem, podobnie jak Marylka. Przy okazji tych kolacji prowadziliśmy długie nocne rozmowy. Marylka towarzyszyła nam przez jakiś czas, potem odchodziła, krzycząc na nas, byśmy za długo nie siedzieli. Na drugi dzień krzyczała na nas, że oczywiście siedzieliśmy zbyt długo. Ale zakończyć z Lechem rozmowy, wspomnienia było trudno. Chciało się tam siedzieć i rozmawiać z nim bez końca.

[b]Wie pani, jakie były ulubione potrawy Lecha Kaczyńskiego? Często przecież jadaliście razem posiłki, nie tylko te bardzo prywatne kolacje.[/b]

Poza tymi prywatnymi spotkaniami uczestniczyłam też w wielu oficjalnych, związanych z naszą pracą. Ale nie mogę sobie w tej chwili uświadomić, co najbardziej lubił jeść....

Przypomniało mi się coś.

[b]

Co?[/b]

Marzeniem Lecha Kaczyńskiego było zostać wegetarianinem. To mu się nigdy nie udało, ale unikał jedzenia mięsa z młodych zwierząt.

[b]

Czy w trakcie tych kolacji zdarzało się prezydentowi powiedzieć do żony: „świetne jedzenie przygotowałaś”? Albo wręcz przeciwnie: „ta potrawa to ci nie wyszła”?[/b]

Nie, takiej sytuacji nie pamiętam, choć oni czasem się ze sobą rozczulająco przekomarzali.

[b]Gdy został prezydentem, jak się czuł w tej roli?[/b]

Dla mnie najbardziej przykre było to, że w debacie publicznej opisywano go zupełnie nieprawdziwie. Zmagał się z kompletnym niezrozumieniem jego intencji, wartości, które wyznawał, i celu, którym była Polska. Dzisiaj już wszyscy to dostrzegamy. Było to tym trudniejsze, że wcześniej – jako minister sprawiedliwości, jako prezes NIK – był przez opinię publiczną rozumiany. Jako minister sprawiedliwości stał się jednym z najpopularniejszych polityków. Nie był przygotowany na to, jak przyjęto sposób sprawowania przez niego prezydentury. Tak zwyczajnie, po ludzku, trudno mu było się pogodzić z tym wielkim niezrozumieniem.

[b]Reagował smutkiem, złością, rozgoryczeniem?[/b]

Wszystkie te emocje, w zależności od sprawy i sytuacji, się pojawiały. Weźmy choćby sprawę Gruzji. Dzisiaj chyba niemal wszyscy doceniają i rozumieją jego postawę – gdy usłyszeli wypowiedzi prezydenta Saakaszwilego, gdy się dowiedzieli, że Lech Kaczyński jest dla Gruzinów bohaterem. A proszę sobie przypomnieć, jakie słowa padały.

[b]Pamięta pani, gdy prezydent tak naprawdę się zezłościł na jakiś medialny komentarz?[/b]

Najbardziej złościł się na medialne komentarze o Jarosławie Kaczyńskim. To go bardziej dotykało niż komentarze pod jego adresem.

[b]Wrócę do mojego wcześniejszego pytania: jakim szefem był Lech Kaczyński?[/b]

Był szefem wielowymiarowym. Często pracował w trudnych warunkach, więc oczywiste, że się i rozzłościł, i nakrzyczał. Czasem współpracownikom „udawało się” go niestety zdenerwować.

[b]Pani też?[/b]

Tak. Ale nie zmieniało to wzajemnych relacji, przechodziliśmy nad tym wszyscy do porządku dziennego. Z Lechem Kaczyńskim współpracowało się specyficznie.

[b]Specyficznie?[/b]

Wszędzie, gdzie pracował, stwarzał relacje ciepłe i bliskie. Znał nasze rodziny. Znał moją mamę. Często pytał, jak z jej zdrowiem. Pamiętał o naszych osobistych sprawach.

[b]W czym to się przejawiało?[/b]

Do Lecha zawsze można było zadzwonić z prośbą o rozmowę, o pomoc. Te warunki, które

stwarzał w pracy, powodowały, że kiedy pracowaliśmy razem, musieliśmy dawać z siebie wszystko. Wyzwalał w nas taką wewnętrzną potrzebę, żebyśmy dawali z siebie wszystko. Należę do tych osób, dla których ten rodzaj współpracy był najważniejszym motywem.

[b]W jakim sensie?[/b]

Gdy teraz wspominam Lecha, to sobie uświadamiam, że wiele rzeczy robiłam, bo robiłam dla niego, przez niego, ze względu na niego. On był taki, że bardzo się z nim wszyscy związywaliśmy.

[b]Mówi pani, że Lech Kaczyński znał pani mamę. W jaki sposób? Przecież pani mama jest w Lublinie. Skąd ją znał?[/b]

Widział moją mamę kilkakrotnie, gdy była u mnie w Warszawie.

Ale był też u mnie w Lublinie.

[b]

Specjalnie tam przyjechał?[/b]

Miałam poważny wypadek samochodowy. Wówczas prezes NIK Lech Kaczyński odebrał mnie ze szpitala i przewiózł do Lublina.

[b]Nie wysłał kierowcy, tylko sam pojechał z panią?[/b]

Tak reagował na to, co się wydarzało jego współpracownikom.

[b]Pamięta pani wasze ostatnie spotkanie? ...

Bardzo proszę, niech pani nie płacze. Bo nie skończymy tej rozmowy.[/b]

...Rozmawialiśmy o mediach. Kompletnie bez sensu, bo jakie ma to teraz znaczenie.

[b]Konkretnie o czym?[/b]

Nawet nie tyle o sytuacji politycznej w kontekście mediów, ile o takich sprawach, jak cyfryzacja telewizji publicznej. Miałam o tym wiedzę jeszcze z okresu, kiedy byłam przewodniczącą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Chciał znać moje zdanie na temat cyfryzacji mediów elektronicznych, jaka jest jej przyszłość. Zaprosił mnie na obiad, by o tym porozmawiać.

[b]Kiedy to było?[/b]

Sporo przed świętami. Ostatni nasz kontakt był telefoniczny, w Wielką Sobotę. Rozmawialiśmy o naszych chorych mamach. Była to serdeczna rozmowa, bo w atmosferze świątecznej.

[b]Często rozmawiał z panią o swojej matce?[/b]

Oczywiście. Gdy przyjeżdżał do mojego Lublina, a bywał tam służbowo wielokrotnie, to jak tylko docierał na miejsce, zawsze dzwonił do mamy. I do brata. Że już jest, że dojechał szczęśliwie. Podobnie było, gdy jechał gdzieś Jarosław. Lech zresztą bardzo się niepokoił, że brat tak dużo jeździ samochodem po kraju.

[b]Bał się, że bratu może się przydarzyć jakiś wypadek?[/b]

Tak.

[b]Była pani jedną z tych osób, którym Lech Kaczyński bardzo ufał. Ale chyba w ogóle do kobiet miał bardzo ciepły stosunek, bardzo wielu jego współpracowników to były właśnie kobiety.[/b]

Stosunek Lecha do kobiet był bardzo specyficzny. Kobiety zawsze puszczał przodem. Przez te wszystkie lata, współpracując z panem prezydentem, obserwowałam, jak on wychowywał pod tym względem swoich współpracowników-mężczyzn. Gdy ktoś przychodził w towarzystwie kobiety – bez względu na to, kim był, ministrem czy zwykłym urzędnikiem – i chciał pierwszy przywitać się z prezydentem, od razu dostawał od niego po głowie, bo kobieta musiała być pierwsza.

[b]Jak pani zwracała się do prezydenta? Leszku? Bo ten przywilej miało niewielu.[/b]

Leszku.

[b]

Czy paliła pani papierosy w towarzystwie prezydenta?[/b]

Tak, oczywiście.

[b]Pozwalał pani na to?[/b]

Tolerował przy sobie palących. Uważał, że jak już ludzie muszą palić, to niech palą.

[b]Czyli nie był neofitą? Bo jeśli dobrze pamiętam, to Lech Kaczyński rzucił palenie kilkanaście lat temu, choć wcześniej bardzo dużo palił.[/b]

Rzucił palenie w czasie, gdy był prezesem NIK. Był bardzo tolerancyjny wobec ludzi. Przejawiało się to i w tej sytuacji. Wszyscy palacze, od czasu do czasu, starają się rzucić palenie. Jemu to się udało.

[ramka]Elżbieta Kruk polityk, od 2001 r. posłanka PiS, współzałożycielka tej partii. Współpracowała z Lechem Kaczyńskim w okresie, gdy kierował NIK i był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. W latach 2006 – 2007 była przewodniczącą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. [/ramka]

[b]Jak pani poznała Lecha Kaczyńskiego?[/b]

[b]Elżbieta Kruk:[/b] Pracowałam w Kancelarii Prezydenta Wałęsy, w BBN dla Jacka Merkla. Poznałam Lecha Kaczyńskiego w momencie, gdy zastąpił Jacka. Był to dość nerwowy czas w BBN, bo zmiana szefa nastąpiła w sposób gwałtowny. Nasze pierwsze spotkanie z Lechem Kaczyńskim było więc oschłe i wcale nie zapowiadało długich lat współpracy i przyjaźni. Ale okazało się, że złe dobrego początki.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne