Kiedy szedł do powstania – prapradziad piszącego te słowa – nie miał jeszcze 20 lat. Pochodził z zamożnej rodziny posiadaczy jednej z pierwszych na polskich ziemiach fabryczki kotłów parowych w leżącej po galicyjskiej stronie Trzebini i musiał mieć gorącą głowę, skoro tak go porwała ta z góry przegrana sprawa. Poszedł więc za romantycznym porywem serca, jak wielu jego rówieśników, choć iść nie musiał; szable wszak wyciągali głównie szlacheccy synowie, a on do nich nie należał. Na dodatek żaden z niego był Polak, nosił bawarskie nazwisko Schweiger, a rodowód miał bardziej żydowski niż niemiecki, choć warto podkreślić, że katolicki.
A jednak poszedł, by toczyć krew Moskali, wbrew woli rodziny, płaczowi matki, sióstr i ojca oraz srogim zakazom władz austriackich. Co z tego miał? Po bitwie pod Miechowem, gdzie walczył ramię w ramię z rówieśnikami z obu stron granicy, ukrywał się z towarzyszami na podmiechowskich bagnach. Tropieni przez Kozaków jak dzikie zwierzęta przeżyli, bo wytrzymali zanurzeni po szyję w marznącym na kość błocie. Był luty 1863 roku, a oni po sromotnej klęsce chcieli po prostu odpocząć w rodzinnych domach.
Ale granica była pilnie strzeżona. Ukrywali się więc do chwili, kiedy cudem udało się przeskoczyć do Galicji. Postrzelony w nogi wracał jednak do domu z gangreną, a tam czekał nie tylko chirurg, ale i austriacki policmajster, zaczajony na nielojalnych poddanych cesarza. Chirurg amputował obie nogi powyżej kolan, a policmajster zaciągnął kadłubek powstańca do sądu, gdzie za bunt orzeczono przepadek mienia i grzywnę.
Rodzina została więc z synem kaleką, domem przy ryneczku i bez środków do życia. Jak mogli myśleć o powstaniu? Jak wykrzesać z siebie patriotyczne uczucia? Wobec kogo? I po co? Kobiety założyły czarne, żałobne stroje, a wściekły na cały świat ojciec nie mógł nawet syna z domu wyrzucić, bo jak sobie poradzi kaleka?
Beznadzieja do potęgi niewiadomej. Oto dar dla rodziny. Oto powstańczy spadek. A jednak przeżyli. Wytrwali w przywiązaniu do orła białego i katolickiej polskiej wiary. Kobiety nosiły głowy wysoko, na tyle wysoko, że syn powstańca – Franciszek – porzucił burżuazyjne maniery, wyuczył się na szewca i wiedziony ideami socjalizmu przeniósł się do odległego Cieszyna. Czy rozmawiał z ojcem? O czym? O sławnym dylemacie: bić się, czy nie bić? Na pewno. Podobnie jak ojcowie-powstańcy z synami w każdym polskim domu. Jeden sławił walkę z zaborcą, a drugi mówił: gdzie twoje nogi mój ojcze? Gdzie twoja sprawa? Czy nie należy zacząć jeszcze raz, ale inaczej?