Otóż środowiska żydowskie domagają się, by Polska zadeklarowała zwrot mienia zabitych w Holokauście polskich Żydów, którzy nie pozostawili spadkobierców. Pieniądze miałyby trafić do współcześnie działających organizacji żydowskich, te zaś wedle swego uznania przekazywałyby je ocalałym. Uzasadnienie? Wyjątkowość Holokaustu.
Mało to przekonujące. Gdyby przyjąć za dobrą monetę rozumowanie żydowskich organizacji, okazałoby się, że przynależność etniczna ofiar jest ważniejsza zarówno od ich obywatelstwa, jak i osobistych poglądów. Tylko ta więź przecież może być podstawą dla roszczenia do majątków zmarłych u ich współcześnie żyjących rodaków. Przyjęcie takiej argumentacji prowadziłoby jednak w otchłań świadomości plemiennej, gdzie jednostkę określała jej etniczność, rasowość, krew. Bardzo to niebezpieczne rozumowanie i dziwię się, że akurat Żydom trzeba to przypominać. Przeświadczenie, że rasa determinuje działania jednostek, było powodem antysemickich ataków, których ofiarą padali przez wieki Żydzi. Czy warto zatem dla realizacji interesów finansowych otwierać drzwi dla takiego myślenia?
Może jednak ktoś powiedzieć, że w tym jednym jedynym konkretnym przypadku, ze względu na wyjątkowość Holokaustu i ze względu na to, że Żydzi ginęli jako Żydzi, ich majątek powinien należeć do całego narodu żydowskiego. Holokaust był na pewno wyjątkową zbrodnią w sensie historycznym: dokonaną na wyjątkową skalę i przeprowadzoną z niezwykłym wyrachowaniem. Ale czy taka wyjątkowość może mieć konsekwencje dla moralnego statusu ofiar? Czy niewinna żydowska ofiara byłą bardziej niewinna niż ofiara polska, cygańska czy serbska? A jeśli tak, to na mocy jakiej zasady? Czym byłaby wówczas niewinność? Pomysł, by ją stopniować, by uzależniać niewinność od przynależności narodowej, musi prowadzić do przejmowania sposobu myślenia sprawców. To prawda, z hitlerowskiego punktu widzenia Żydzi byli szczególną kategorią ofiar, ale uważać, że dlatego przysługują im dziś większe przywileje niż wszystkim innym tak samo niewinnym, to akceptować logikę zbrodniarzy.
Dlatego o ile oba cele organizacji żydowskich są słuszne – pomoc żyjącym jeszcze ofiarom i upamiętnienie cierpień – to nie wolno się zgodzić na etniczną zasadę dziedziczenia. W przypadku bezpotomnej śmierci człowieka, jeśli nie ma on spadkobiercy, dziedziczy po nim państwo, którego był obywatelem – to powszechnie przyjmowana reguła. A druga nie mniej ważna mówi, że prawo nie działa wstecz i nawet gdyby dziś zaakceptowano etniczną zasadę dziedziczenia, to nie mogłaby ona obowiązywać w stosunku do Żydów, którzy zginęli w czasie wojny. Po prostu historyczna wyjątkowość Holokaustu nie może znosić uniwersalnych praw.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/07/03/uniwersalnosc-i-wyjatkowosc-holokaustu/]blog.rp.pl/lisicki[/link]