Wschodnia dziecinada

Kreml zaczął traktować nas przyjaźnie z tej samej przyczyny, dla której wcześniej traktował nas wrogo: bo tak jest w interesie Rosji

Aktualizacja: 15.05.2010 02:05 Publikacja: 15.05.2010 01:40

Samoloty nad cerkwią bł. Wasyla przy placu Czerwonym podczas uroczystości Dnia Zwycięstwa 9 maja

Samoloty nad cerkwią bł. Wasyla przy placu Czerwonym podczas uroczystości Dnia Zwycięstwa 9 maja

Foto: AFP

Medialna kampania „pojednania z narodem rosyjskim” to festiwal absurdu. W pewnym sensie jednak jest ona pożyteczna. W ciągu kilku tygodni zdołano skumulować i wyeksponować w niej intelektualne słabości polskich elit opiniotwórczych i politycznych, które czynią nas bezbronnymi w międzynarodowej grze – na czele z wykpiwanym już przez Wańkowicza polskim „chciejstwem”.

Absurdalne jest już samo mówienie w kontekście politycznej odwilży o pojednaniu narodów. Sugeruje to, że problemem dotychczasowych relacji Polski i Rosji była wrogość między narodami. Jest to teza z gruntu fałszywa. Tradycja polskich gestów sympatii wobec „przyjaciół Moskali” jest niemal równie długa, jak tradycja narodowowyzwoleńczych zrywów przeciwko rosyjskiej władzy. Określanie naszych powstań jako „walki z caratem”, a nie „walki z Rosją” nie było wymysłem peerelu, nie nazywaliśmy nigdy zbrodni komunistycznych, także Katynia, zbrodniami „rosyjskimi”, ale „sowieckimi”. Opozycja wobec komunizmu i sowieckiej okupacji nie przekładała się nigdy na odrzucanie rosyjskiej kultury – przeciwnie, na przykład określany (wbrew własnej woli) mianem „barda »Solidarności«” Jacek Kaczmarski nigdy nie ukrywał swego artystycznego długu zaciągniętego u Wysockiego, wcześniej ogromną popularnością cieszył się w naszym kraju Okudżawa (albo, sięgnę po przykład ze swojej skromnej działki, bracia Strugaccy czy Kir Bułyczow). Także ze strony niezależnych środowisk rosyjskich mieliśmy zawsze wiele dowodów sympatii dla Polski. O masowych i raczej pozbawionych szczególnych spięć kontaktach prostych Polaków i Rosjan na gruncie ekonomicznym w ostatnich 20 latach aż się nie chce wspominać.

Mówiąc krótko, w naszej tradycji niepodległościowej zawsze mocno była zaznaczona świadomość, że walczymy nie z narodem rosyjskim, ale z satrapią, która gnębi własnych poddanych nie mniej niż ludy podbite. Jeśli przekładało się to na negatywny stereotyp Rosjanina, to tylko jako biernego niewolnika, który służy podłej władzy, zamiast też się buntować.

Pozostało jeszcze 86% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
Polska jest na celowniku Rosji. Jaka polityka wobec Ukrainy byłaby najlepsza?
Plus Minus
„Kształt rzeczy przyszłych”: Następne 150 lat
Plus Minus
„RoadCraft”: Spełnić dziecięce marzenia o koparce
Plus Minus
„Jurassic World: Odrodzenie”: Siódma wersja dinozaurów
Plus Minus
„Elio”: Samotność wśród gwiazd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama