Na przełomie kwietnia i maja jeździłem po prowincjonalnych polskich szkołach na Litwie: byłem w Landwarowie, Połukniu, Jaszunach, Solecznikach i Mejszagole. Każda z nich jest inna, ma własny indywidualny kształt i odmienne problemy, często bardzo trudne. W sumie takich szkół średnich jest tam 31 i należałoby odwiedzić wszystkie. Czasu i pieniędzy starczyło mi tym razem na pięć. Po 12 latach przerwy powracam na Uniwersytet Wileński, do pracy na tamtejszej polonistyce. Do szkół średnich wybrałem się, by porozmawiać z maturzystami o wyborze kierunków ich studiów i ewentualnie zachęcić niektórych do podjęcia przygody z polonistyką.
Zadanie było niełatwe: humanistyka na ogół uznawana jest za kierunek studiów mało ambitny, mało intratny i dający niewielkie perspektywy. Obecne duże na Litwie bezrobocie każe w ogóle myśleć o kosztownych dzisiaj studiach ostrożnie, a pytanie o znalezienie pracy dla polonisty jawi się dość niejasno. Próbujemy odnowić koncepcję programową tych studiów i rozszerzyć ich ofertę w kierunku swoistej europeistyki. Opowiadaniem o Europie zajmowali się Polacy na Litwie od jakichś 500 lat i można się tą tradycją szczycić, a można się z niej też słusznie podśmiewać.
Jedno wydaje się pewne: i Polacy, i Litwini powinni sobie dziś zadać kilka zasadniczych pytań dotyczących bliskiej przyszłości świata, Europy i naszej części tego pięknego kontynentu. Planując w momencie matury własną drogę zawodową, dobrze jest patrzeć na najbliższe pięćdziesiąt lat. Co będzie później, jest już w tej perspektywie mniej ważne. O tym próbowałem mówić z maturzystami z odwiedzanych szkół.
[srodtytul]Zmęczony homo faber[/srodtytul]
Wygląda na to, że będą żyć w ciekawych czasach – oni też. Wbrew staremu powiedzeniu nie uważam tego za przekleństwo czy wyrok, ale za poważną przestrogę: lekko nie będzie. Świat nie będzie się rozwijał harmonijnie i radośnie, a globalna wioska nie będzie piękniała z roku na rok, jak pod różnymi szerokościami geograficznymi lubią zapowiadać przywódcy polityczni walczący o głosy naiwnych wyborców.
Dobra materialne świata rosną, ale apetyty rosną dziesięciokrotnie szybciej. Rośnie też wiedza o tym, że czysta woda do picia i przysłowiowa miska strawy przysługiwać winna każdemu. A także lekarstwo i elementarz, praca i ubezpieczenie, odpoczynek i renta. Problem podziału dóbr świata nie zniknie ze śmiercią ostatniego marksisty, a zaimków: MY – WY – ONI nikt nie wykreśli ze słowników ani z przemówień politycznych.