Dzieje jednego upadku

Znajomy Gruzin przysłał SMS: „25 czerwca w Gruzji skończył się stalinizm”. Pomnik Stalina, górujący nad jego rodzinnym miastem Gori, zniknął w nocy z cokołu

Aktualizacja: 02.07.2010 14:44 Publikacja: 02.07.2010 03:48

Dzieje jednego upadku

Foto: Fotorzepa, WG Wojciech Górecki

Red

Pamiątki z Gori: koszulka ze Stalinem, magnes na lodówkę z jego podobizną, wino Stalin. Butelka wódki „Ni szagu nazad!” („Ani kroku wstecz!”) – na etykietce wyjaśnienie, że to cytat z rozkazu Stalina numer 227 i wierszyk: „Wypijmy za Ojczyznę / Wypijmy za Stalina / Wypijmy i znowu nalejmy!”. (Toasty, esencja gruzińskości. Wśród nich – toast za niego. Nie zawsze, nie wszędzie podnoszony – ale każdy, kto choć trochę włóczył się po Gruzji, musiał ten toast słyszeć. I zastanawiać się: wypić czy nie?).

Największy wybór pamiątek jest w sklepiku w Państwowym Domu Muzeum J.W. Stalina. Sale z eksponatami – osobistymi rzeczami dyktatora, prezentami, jakie otrzymywał, zdjęciami i dokumentami – mieszczą się w okazałym gmachu zbudowanym w stylu neorenesansowym. Właściwy dom – dwuizbowa chałupina szewca Besy Dżugaszwilego, otoczona półotwartym marmurowym pawilonem – stoi oddzielnie. Do muzeum należy także opancerzony wagon kolejowy, którym dyktator podróżował (w środku można się sfotografować na pamiątkę).

Ekspozycja nie zmieniła się od 1979 roku, kiedy obchodzono stulecie jego urodzin. Pokazuje męża stanu, przywódcę narodów, genialnego wodza. Dopiero na początku 2008 roku nowy dyrektor urządził na parterze skromną wystawę poświęconą stalinowskim czystkom i represjom. W Tbilisi działało już wtedy Muzeum Okupacji Sowieckiej 1921 – 1991. Związani z nim historycy oszacowali, że przez siedemdziesiąt lat zamordowano 80 tysięcy Gruzinów, zesłano 400 tysięcy, a uwięziono 500 tysięcy. Dla małej Gruzji to gigantyczne liczby.

Obydwa muzea dzieli siedemdziesiąt kilometrów, półtorej godziny samochodem.

[srodtytul]Na przekór Chruszczowowi[/srodtytul]

Paradoksalnie, kult Stalina na dobre rozkwitł w Gruzji w czasie chruszczowowskiej odwilży.

9 marca 1956 roku, w kilka dni po zakończeniu XX Zjazdu KPZR, na którym Chruszczow zdemaskował kult jednostki, w Tbilisi doszło do spontanicznej, wielotysięcznej demonstracji w obronie dobrego imienia dyktatora. Wzburzony tłum ruszył aleją Rustawelego w stronę telegrafu, aby nadać do Moskwy depeszę protestacyjną. Pochód zatrzymała kanonada z broni maszynowej. Według oficjalnych danych zginęły dwadzieścia dwie osoby.

Tło tamtych wypadków przekonująco nakreślił były prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze w książce „Przyszłość należy do wolności” (wyd. pol. 1992): „Świadomie czy nieświadomie, Chruszczow pozwolił sobie na wypowiedzi obraźliwe dla gruzińskiej miłości własnej. Nikicie Siergiejewiczowi za mało było przytoczonych faktów – uległ emocjom człowieka zbyt długo poniewieranego i zniżył się do poniżających ataków pod adresem martwego »gospodarza«. Ukazywał go nie tylko jako tyrana, którym w istocie był – ale jako ignoranta i głupiego człowieka. Jeśli w rzeczywistości byłby on taki, pytało wielu, to jak udało mu się stworzyć tak potężne państwo i porwać za sobą miliony? Zostać poważnym rozmówcą i partnerem uznanych polityków swoich czasów. Tylko przy użyciu kłamstwa, okrucieństwa, przemocy, przebiegłości? To niemożliwe!

Dzisiaj myślę, że przyczyną wybuchu rozpalającego w marcowe dni 1956 roku gruzińską młodzież było coś o wiele bardziej poważnego i znaczącego niż poniżanie uczuć narodowych. Był to nieuświadomiony protest przeciwko metodom sprowadzającym się do likwidowania zła niegodnymi sposobami, niesprawiedliwości – niesprawiedliwością”.

Było jeszcze poczucie krzywdy, że całe zło przypisano Stalinowi i Berii – jakby tylko ci dwaj mordowali i zsyłali do łagrów, a reszta towarzyszy nie miała nic na sumieniu. I że na każdym kroku podkreślano narodowość dyktatora – choć sam podawał się w spisach powszechnych za Rosjanina. Na przekór Chruszczowowi, na złość Breżniewowi na pamiątkę ofiar 9 marca – kult się umacniał.

Jeszcze w latach sześćdziesiątych Stalina czczono po domach ukradkiem, ale już pod koniec siedemdziesiątych w Gruzji zaczęły się pojawiać przydrożne popiersia i portrety, malowane na blasze przez wędrownych artystów. Z czasem wyrosły całe „ołtarzyki” i „kapliczki” – zadbane, ukwiecone, ogrodzone łańcuchem. We wsi Cnori w Kachetii „kapliczkę” urządzało kilkanaście osób, a pieniądze wyłożyło kilkadziesiąt. Wynajęto kamieniarza, ekipę budowlaną i artystę plastyka, wyznaczono dyżury. Doprowadzono nawet wodę! W ten sposób w Cnori rodziło się społeczeństwo obywatelskie.

[srodtytul]Wzdychanie do mitu[/srodtytul]

Kult osiągnął apogeum pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych – w okresie rozpadu ZSRR i narodzin niepodległej Gruzji. Był to czas smuty i głębokiego upadku. Pierwszy prezydent Gruzji Zwiad Gamsachurdia został obalony po krótkotrwałej wojnie domowej i uciekł do Czeczenii. Potem wracał, aby odzyskać władzę: lądował w rodzinnej Megrelii na zachodzie kraju, gromadził zwolenników i próbował maszerować na Tbilisi. Po dwóch innych wojnach Tbilisi utraciło kontrolę nad Osetią Południową i Abchazją. Wspierani przez Rosjan separatyści utworzyli parapaństwa nieuznane przez nikogo na świecie. Szalał bandytyzm. Kraj terroryzowały bojówki Mchedrioni – organizacji Dżaby Joselianiego. Bezrobocie zbliżyło się do stu procent, w miastach zaczął się głód. Nikt nie wiedział, co przyniesie następny dzień.

W takich chwilach ludzie zwracają się do przeszłości. Ku pokrzepieniu serc wspominają dawną wielkość, minioną chwałę. Dla Gruzji dziewiętnastowiecznej, zdławionej przez imperium rosyjskie, symbolem złotego wieku była piękna i mądra królowa Tamar (1184 – 1213). Teraz tęsknotę za silnym i sprawiedliwym państwem uosabiał Stalin.

– Za Stalina był porządek, bandyci siedzieli w więzieniu, a ludzie nie bali się wychodzić z domu. Każdy miał pracę i mógł utrzymać rodzinę – powtarzała gruzińska ulica.

Mało kto wzdychał do stalinizmu. Wzdychano do mitu – obsianych pól i tętniących życiem fabryk z obrazu „Świt naszej ojczyzny”, propagandowych zaklęć, że „nigdy więcej wojny!”.

W Rosji rządzili wtedy demokraci, dla których Stalin personifikował całe zło komunizmu. Odradzał się rosyjski nacjonalizm spychający Gruzinów, podobnie jak Ormian, Azerbejdżan czy Tadżyków, do kategorii obcych, gorszych, niepożądanych.

Eduard Szewardnadze, który na zaproszenie władz tymczasowych wrócił do kraju i przejął rządy, zdołał powstrzymać upadek. Kosztem wstąpienia Gruzji do Wspólnoty Niepodległych Państw i zgody na rosyjskie bazy uzyskał od Moskwy pomoc wojskową. Dzięki niej stłumił kolejną rebelię Gamsachurdii. Zawarł rozejmy z separatystami, potem rozbroił Mchedrioni i usunął ludzi, którzy wynieśli go do władzy. Gospodarka zaczęła odbijać się od dna.

Popularność Stalina się nie zmniejszała. W wyborach parlamentarnych w 1995 roku wzięła udział Komunistyczna Partia Stalinowska. W wielu miejscach – w Batumi, w Tbilisi, w wiosce Ateni – powstały poświęcone Stalinowi prywatne muzea i izby pamięci. Aby zjednać stalinowców, Szewardnadze założył Centrum Naukowo-Badawcze Studiów nad Fenomenem Józefa Stalina z siedzibą w Gori.

Dla wielu rodaków Stalin pozostawał najwybitniejszym Gruzinem w historii (z pewnością był najbardziej znanym). Gruzinem, który pokonał Hitlera i wygrał największą wojnę wszech czasów. Który trząsł połową świata – w tym Rosją.

[srodtytul]Kult zamiera[/srodtytul]

Hasłem prezydenta Micheila Saakaszwilego który objął rządy po rewolucji róż, stała się integracja Gruzji z Zachodem. W tej wizji dla Stalina już nie było miejsca – choć niektórzy próbowali łączyć ogień z wodą. W gabinecie dyrektora Muzeum Stalina w Gori pod portretem dyktatora pojawiła się flaga Unii Europejskiej.

W miarę jak kraj się umacniał, do Stalina odwoływano się coraz rzadziej. Owszem, ciągle można było znaleźć jego sympatyków, trafiali się nawet wśród młodzieży – ale już nie rzucali się tak w oczy. W mediach słychać było ludzi, którzy mówili, że kult Stalina kompromituje Gruzję. Bo to hańba czcić zbrodniarza.

Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej 2008 roku w manifestowaniu stalinowskich sympatii było już coś nieprzyzwoitego. Tym bardziej że dyktator wracał do łask w Rosji. W prestiżowym konkursie „Imię Rosji”, który pod koniec 2008 roku wyłonił najpopularniejsze postaci w rosyjskiej historii, długo zajmował pierwszą lokatę, a ostatecznie był trzeci. Saakaszwili jednak Stalina nie ruszał. Nie chciał dzielić społeczeństwa.

Stalin miał w Gruzji wiele pomników, ale ten w Gori był największy, najważniejszy. Próbowano go zburzyć w pięćdziesiątym szóstym i osiemdziesiątym ósmym, ale ludzie wylegli na plac i obronili monument. Udało się dopiero za trzecim razem.

Była to dobrze zaplanowana akcja. Plac otoczyła policja. Na specjalnej konferencji prasowej minister kultury Nika Rurua powiedział, że dla takich szkaradnych bożków nie ma tu miejsca i że posąg trafi do muzeum. Dwa dni później zdemontowano pomnik Stalina w miasteczku Tkibuli. 28 czerwca Rurua zapowiedział, że wszystkie gruzińskie ulice i skwery, które noszą imię Stalina, zostaną przemianowane.

Przeciwko zburzeniu pomnika protestowało w Gori ledwie parędziesiąt osób.

[i]Autor jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich, ostatnio wydał książkę „Toast za przodków” o Azerbejdżanie, Gruzji i Armenii.[/i]

Pamiątki z Gori: koszulka ze Stalinem, magnes na lodówkę z jego podobizną, wino Stalin. Butelka wódki „Ni szagu nazad!” („Ani kroku wstecz!”) – na etykietce wyjaśnienie, że to cytat z rozkazu Stalina numer 227 i wierszyk: „Wypijmy za Ojczyznę / Wypijmy za Stalina / Wypijmy i znowu nalejmy!”. (Toasty, esencja gruzińskości. Wśród nich – toast za niego. Nie zawsze, nie wszędzie podnoszony – ale każdy, kto choć trochę włóczył się po Gruzji, musiał ten toast słyszeć. I zastanawiać się: wypić czy nie?).

Największy wybór pamiątek jest w sklepiku w Państwowym Domu Muzeum J.W. Stalina. Sale z eksponatami – osobistymi rzeczami dyktatora, prezentami, jakie otrzymywał, zdjęciami i dokumentami – mieszczą się w okazałym gmachu zbudowanym w stylu neorenesansowym. Właściwy dom – dwuizbowa chałupina szewca Besy Dżugaszwilego, otoczona półotwartym marmurowym pawilonem – stoi oddzielnie. Do muzeum należy także opancerzony wagon kolejowy, którym dyktator podróżował (w środku można się sfotografować na pamiątkę).

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy