List z poparciem dla Janusza Palikota zawisł w jego blogu bez zdania komentarza. Jest o tragedii smoleńskiej. Autorzy stawiają podobne pytania jak polityk Platformy. Dlaczego prezydent spóźnił się na samolot? Czy powodem była impreza, która przedłużyła się do godzin porannych? Czy należałoby udostępnić zapis prywatnej rozmowy, którą Lech i Jarosław Kaczyński odbyli kilka minut przed katastrofą samolotu?
Dalej są rozważania o współwinie tragicznie zmarłego prezydenta i – w nawiązaniu do słów ojca Tadeusza Rydzyka o Marii Kaczyńskiej – retoryczne pytanie, czy czarownicę można pochować na Wawelu. „Czy mamy dwa Kościoły katolickie w Polsce, w którym jedną i tę samą osobę jeden dostojnik nazywa czarownicą, a drugi organizuje jej królewski pogrzeb?” – pytają Kora Jackowska i Kamil Sipowicz. Słowa artystki spod znaku „Make peace not war”, której do dziś na koncertach zdarza się krzyczeć: „Love, love, love!”, i jej wieloletniego życiowego partnera, doktora filozofii, znawcy Heideggera, mogły cokolwiek szokować.
Ale taki list to sprawdzony sposób na rozgłos kontrolowany. Innym jest udzielenie wywiadu. Artystka w tygodniku „Wprost” po raz kolejny opowiedziała o tym, jak w dzieciństwie była molestowana przez katolickiego księdza. Nowość stanowi to, że dopiero teraz była w stanie przetworzyć traumatyczne doświadczenia na piosenkę z okolicznościowym teledyskiem. „Postanowiłam zaangażować się na swój artystyczny sposób w walkę z pedofilią w Kościele katolickim” – powiedziała „Rz”. Zapytana przez dziennikarza, czy chciałaby odegrać w tej sprawie większą rolę, stanąć na czele jakiegoś ruchu, odpowiada tajemniczo: „Być może”.
Czy więc obecny rozgłos to kolejna próba realizacji planu przejścia ze sceny do sfery publicznej?