Ile to nasłuchałem się głosów oburzenia, gdy po występie Henryki Krzywonos na zjeździe „Solidarności” wskazałem, że owszem, była bohaterką Sierpnia, ale dziś jest także aktywistką lewicy, przyjaciółką Jolanty Kwaśniewskiej, sojuszniczką feministek, osobą lansowaną przez „Krytykę Polityczną” i patronką bojów o parytet. Jak to, chce pan negować, że była w stoczni?! – pytali moi adwersarze z emfazą w głosie. Była, ale kreowanie jej na prostą tramwajarkę, która wywala prawdę solidarnościowym bonzom, ma taki sam sens jak robienie dziś z Jarosława Kaczyńskiego dysydenckiego kombatanta. Teraz gazety donoszą, że Henryka Krzywonos wybiera się na zjazd zwolenników Janusza Palikota. I co? Dalej opisujemy panią Henrykę jako „odważną babę spoza polityki”?
A propos Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS chyba już na serio zagiął parol na frakcję muzealników. Dochodzą z PiS wieści, że ulubioną rozrywką prezesa jest dywagowanie o tym, że muzealnicy to ludzie z nizin społecznych i przykład awansu społecznego. Znerwicowani muzealnicy podejrzewają, że krytyczne relacje o ich udziale w kampanii prezydenckiej autorstwa Pawła Fąka, jakie pojawiły się w blogu Toyaha, gwiazdy prawicowej blogosfery, to kolejny prztyczek inspirowany przez wszechwładnego prezesa. Skąd tak gwałtowna antypatia? Muzealnicy wiedzą swoje. Obawiają się, że nie zostaną im wybaczone zbyt bliskie relacje ze zmarłym prezydentem Lechem Kaczyńskim. Bo dziedzicem tej pamięci ma być w PiS tylko jedna osoba. Przeczulenie, przesadne lęki? Nie, tak tylko wygląda życie wewnętrzne w największej partii opozycji Anno Domini 2010.
A co słychać w partii rządzącej? Tydzień temu Andrzej Halicki – notabene rzecznik PO – wytykał Donaldowi Tuskowi otaczanie się lizusami, a już po zjeździe w poniedziałek porównał premiera do Mojżesza. Skąd tak szybka zmiana? To proste. Pan Andrzej, gdy trzeba, jest mistrzem zwrotu przez rufę. Przypomniał mi się sierpień 1991 i wybuch antyjelcynowskiego puczu Janajewa. Jako rzecznik rządzącego wtedy w Polsce Kongresu Liberaln0-Demokratycznego Halicki migiem wysmażył oświadczenie zapewniające, że Polska będzie rozmawiać z każdą władzą w Moskwie. Pucz szybko upadł, a biedny rzecznik musiał chyba swój niewczesny dokument zjeść. Sam Janajew akurat zmarł w zeszły piątek, ale nikt Halickiego nie pytał o wspomnienia o liderze puczu sprzed 19 lat.
A czy wielki Tusk wybaczył Halickiemu? W programie Tomasza Lisa lider PO, zapytany o porównanie do Mojżesza, odparł: „Może (Halicki) jest antysemitą i w ten sposób chciał mi dokopać?”. Zręcznie dodał od razu, że to był oczywiście żart. Dobre sobie! Takie żarty nie najlepiej wróżą, panie Andrzeju.
Grzegorz Schetyna też woli nie drażnić wielkiego Donalda. Właśnie ogłosił, że Tusk jest w PO samcem alfa, a on tylko skromnym wicesamcem alfa. Co na to badacze życia zwierząt stadnych? Wytłumaczcie dokładnie. Kiedy wicesamiec alfa pełni rolę samca alfa? Dopiero wtedy, gdy samiec alfa zachoruje, czy już wtedy, gdy czuje się nie najlepiej?