Dla jednych powiedzieć cokolwiek przeciwko karcie to nienawidzić ludzi homoseksualnych, a właściwie wszelkich mniejszości. Dla drugich powiedzieć coś dobrze, to znaczy opowiadać się za psuciem młodzieży. A przecież ta karta ma konkretne zapisy i należałoby chyba spierać się z poszczególnymi punktami.
Ale jak się spierać? W Szwajcarii doszło do tego, że krytyka LGBT może się skończyć więzieniem. Z mojej wieloletniej polemiki z tym środowiskiem wynika jedno. Nie wolno mówić, że są tam „spryciarze", „żądni władzy" czy „manipulatorzy". Za każde takie określenie można oberwać i zostać „nazistą". LGBT chce być postrzegana jako grupa ludzi nie tylko odrębnych seksualnie, ale też jako grupa ludzi bez wad. Za pewnik, zresztą pewnie słusznie, bierze się, że liczba ludzi pasujących do tej zbiorowości jest większa niż dane oficjalne, zatem to spora grupa społeczna. Czy naprawdę nie ma tam spryciarzy i ludzi żądnych władzy?