Ale ja, panie H., mam trudniej, bo skurwysyństwo to dziś towar prima sort, więc i amatorów mnóstwo, wysyp tałatajstwa mamy tej wiosny spory. Wiosny z małej litery napisałem? A, to dobrze, bo się potem czepiać będą, że polityka. W każdym razie, panie H., dziś taki syn nie tylko czerpie profity ze swego prowadzenia się, a nawet zyskuje poklask. Ach, ten brutal, on taki silny i niedobry, trzepoczą rzęsami panny płci obojga. Znakomicie się ów syn odnajduje w polityce, bo tego wymaga demos. Suweren chce, by kucharz był gruby, kominiarz czarny, biskup pachniał Old Spicem, a polityk był bezwzględny i krwiożerczy, jak wiecie państwo który.
Więc syn tej pani, co to ma organicznie wbudowany warsztat pracy, się do polityki nada. Nada się też idiota, choć z nimi wcale tak łatwo nie jest, jakby się zdawać mogło. Idiocie wszystko dwa razy tłumaczyć trzeba i do końca nie wiadomo, czy przyswoił, ale jakoś to, odpukać, działa. Może więc być i syn, i cymbał, każdy może być, byle nie szczery. Od tej padliny strzeż nas, Panie Boże, i wszyscy święci. Taki zawsze w szkodę wlezie.
Skąd ta pewność? Jako człowiek od kilku lat zajmujący się porannymi rozmowami w radiu wiem, kogo nie chcą w nich słyszeć liderzy partii. Aha, bo tu się PT Czytelnikom wyjaśnienie należy. Otóż niektóre partie roszczą sobie prawo, by decydować o tym, kto od nich może do jakiegoś programu pójść, a kto nie. Dlaczego? Powody są różne, choćby taki, że wybory idą i kogoś wypromować trzeba, więc będziemy go ludziom wciskać na siłę. Oczywiście nie przed samymi wyborami, bo wtedy jak się wysypie, to nie pozbieramy, i cała misternie budowana konstrukcja runie.
W każdym razie, gdyby to od wierchuszki partyjnej zależało, widzieliby i słuchaliby państwo wyłącznie przekazów dnia mniej lub bardziej udatnie recytowanych przez wyznaczonych stójkowych. Ci poza swą kwestię ani na linijkę nie wyjdą, co może mało porywające jest, ale – kombinuje partyjny spec od PR – przynajmniej się przekaz utrwali. Swoją drogą taki porywający to niebezpieczny jest, zawsze coś nieuzgodnionego palnie, coś chlapnie, swoje zdanie wypowie, a od swojego zdania to pan poeta jest, nie pan poseł.
Poza wszelką kategorią synów, niesynów, cymbałów czy błyskotliwych są – jako się rzekło – ci, co to im się na szczerość zebrało. Tę cholerę wytłuc by trzeba kamieniami jak dinozaury. Weźmy Rabieja. Niby nie powiedział niczego innego, niż wszyscy podejrzewali, niczego innego, niż prywatnie mówi wielu gejów, ale czy on naprawdę musiał to pleść?! Politykiem jest, ściemniać nie umie? Narobił tylko partii kłopotu.