Warto czasem słuchać dziennikarzy

Nie trzeba dziś wieszczyć, żeby straszyć. Doczekaliśmy czasów, gdy uchodzące za nudne prognozy dla inwestorów bankowych czyta się jak scenariusz do sensacyjnego filmu

Publikacja: 16.12.2011 19:00

Polecam wszystkim: to kawał dobrej literatury. Dziennikarze niech się schowają, nie mają szans w starciu z giełdowymi bestsellerami londyńskich i nowojorskich analityków. Poniżej kilka próbek z ostatniego tygodnia.

„Euro przebiło się przez zapory Europejskiego Banku Centralnego i nic już nie jest w stanie zahamować rekordowych spadków względem dolara".

„Skoki na europejskich giełdach należy traktować jako chwilowe konwulsje zapowiadające dalsze spadki".

„Europejska gospodarka hamuje z piskiem, firmy wygaszają silniki w obawie, że rozbiją się o nową ścianę bezrobocia i spadku popytu".

„Ropa nic sobie nie robi z malejących wskaźników wzrostu. Karuzela nerwów wokół Iranu, Wenezueli pompuje ceny, nakręca spiralę recesji".

„Znikąd nie nadchodzi pomoc. Nie zawracajmy sobie głowy rządami. Fraza »bodźce gospodarcze« już nie istnieje. Rządy albo są spłukane, albo boją się stracić literki w ratingach".

„Bankierzy stracili do siebie zaufanie, a bankom centralnym wkrótce zacznie się kończyć paliwo. Przygotujmy się na skoki w stopach procentowych".

„Czeka nas największa w historii powojennej Europy nacjonalizacja banków, ale rządy nie mają już siły, żeby przygotować im miękkie lądowanie".

„Chiny hamują, ograniczają popyt, ale nie na tyle, żeby obniżyć oprocentowanie i pomóc Europie znowu zakręcić korbą".

„Ben Bernanke mówi, że docisnął do dechy. Więcej nie ma w garach, a gospodarka nie może się rozpędzić, żeby wyjść z poślizgu".

Na pocieszenie przypomnę, że dziesięć lat temu te same źródła analiz – nie ci sami analitycy, ale ich banki i instytucje finansowe – zapowiadały, że superkomputery doradzające bankierom oraz nowe zastosowania rachunku prawdopodobieństwa na giełdach gwarantują, iż ludzkość nigdy nie przeżyje już recesji. A dwadzieścia lat temu radzono, aby uczyć w szkołach biznesu języka japońskiego, bo większość globalnych korporacji będzie zarządzana z Tokio.

Ile warte są dzisiejsze prognozy analityków? Jak bardzo będziemy zdziwieni, czytając je za dziesięć, dwadzieścia lat? Okazuje się, że matematyka i na to znalazła odpowiedź. Citigroup Economic Surprise Index – w wolnym tłumaczeniu: wskaźnik zdziwienia.

Ów wskaźnik zestawia oczekiwania rynkowe z twardymi danymi, nasze przewidywania ze światem rzeczywistym. Z ostatnich wyliczeń indeksu zdziwienia opracowanych przez Bloomberga wynika, iż pół roku temu nie sądziliśmy, że będzie aż tak źle jak obecnie. I że analitycy bankowi mają raczej tendencję do wybielania przyszłości niż do czarnowidztwa.

Może więc jednak warto czasem słuchać również dziennikarzy.

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne