Pamięta pan ostatnią rozmowę z tatą?
Przyjąłem założenie, z jakiego wychodził mój tata, i o wątkach prywatnych wypowiadam się w bardzo ograniczony sposób. Nie dzielę się na przykład z opinią publiczną treścią prywatnych rozmów. Mogę za to powiedzieć, że sposób, w jaki mój ojciec myślał o państwie, jest dla mnie latarnią i wskazówką, jak politykę należy rozumieć i uprawiać. A należy robić to tak, by pamiętać o etosie służby publicznej i o tym, że liczy się coś więcej niż wynik wyborczy w okręgu. Mało kto wie, że tata miał filię swojego biura w Katowicach. Nigdy stamtąd nie startował, ale czuł, że sprawy związane ze Śląskiem są istotne dla polskiej gospodarki, był też w stałym kontakcie z działającymi tam związkami zawodowymi. Ten etos służby publicznej mocno wyrył się w tradycjach rodzinnych. W naszej rodzinie wiele osób było urzędnikami państwowymi. Mój pradziadek Maksymilian Płażyński był piłsudczykiem i żołnierzem Pierwszej Kompanii Kadrowej, gdy z Oleandrów wychodziła przywracać niepodległość. Przywiązanie do niepodległościowej tradycji i ogromny szacunek dla służby publicznej bardzo mocno utrwaliły się w postępowaniu mojego taty. Ja też staram się z tego czerpać.