Zaprzyjaźniona feministka, pewnie z przekory (bo tylko dlatego, jak sądzę, się ze mną spotyka, czy nie tak, Sarah?) podarowała mi nowy amerykański bestseller. Także z przekory go przeczytałem, choć już tytuł „The End of Men and the Rise of Women" („Koniec mężczyzn i rozkwit kobiet"), nie nastrajał wesoło. Jak to jest, że kariera, rozkwit, wolność i szczęście jednej płci muszą oznaczać schyłek drugiej? Czy naprawdę nie da się żyć obok siebie? Czy musi być jak homo sapiens z neandertalczykiem – tylko silniejszy przeżyje?
Autorka książki, Hanna Rosin, jak wielu uczonych wyspecjalizowanych w gender studies na co dzień przywiązana jest do tradycyjnych lewicowych ideałów. A kiedy przychodzi do walki płci, to świat widzi jako pole bitwy. Czyli tak jak Reagan widział gospodarkę. Czy faktycznie kobiecość oznacza dziś agresję, upokorzenie rywala, kontrolę nad światem? Jak to jest Sarah?
Rosin twierdzi, że nowe zdobycze – prawa kobiet, wyzwolenie seksualne, pigułka, randki przez Internet – pozwalają kobietom koncentrować się na pracy i własnych przyjemnościach bez tych wszystkich „przeszkadzajek", czyli konwenansów przypisywanych tradycyjnemu modelowi kobiety i rodziny. Jednym słowem lata „kultury jednej nocy", seksu bez zobowiązań, dały wymierne korzyści kobietom. Też tak to widzisz, Sarah?
Autorka przyznaje, że mnóstwo kobiet wciąż jest niewolnicami własnych dylematów egzystencjalnych. Kariera czy rodzina. Rozdarte miedzy zaangażowaniem uczuciowym a drinkiem z happy endem. Ale nie są już skazane na zaklęty krąg szukania partnera, który wspiera je w marzeniach, w zamian za co one wspierają go w karierze. Mężczyzna jest użyteczny, ale niekonieczny. To on według autorki cierpi dziś na depresje i kompleks bezużyteczności.
Ale w tym samym rozdziale mamy interesujące spostrzeżenie, że wciąż większość dzieci wychowywanych przez samotne matki zostało poczęte w czasie, kiedy były one w stałym związku. Wniosek z tego, że to nie rola mężczyzn podupada, ale raczej instytucja małżeństwa. Że to rozpad rodziny daje kobietom „prawdziwą wolność". Czy dalej czytamy tę samą książkę, Sarah?