Jesienią 2010 roku barwny korowód ośmiu przebranych za Madonny kobiet w towarzystwie kilkudziesięciu innych osób wniósł do kościoła Chrystusa Króla na warszawskim Targówku oprawioną ozdobnie wielką fotografię zebranych w Parku Rzeźby mieszkańców. Uroczystość miała przypieczętować działalność artystyczno-społeczną prowadzoną od lat przez Pawła Althamera. Zdjęcie przyjęte wówczas przez miejscowego proboszcza do dziś wisi w przedsionku kościoła.
„Taki święty obraz, rajska scena z mieszkańcami Bródna. Marzyło mi się, żeby mogli się oglądać, wchodząc do świątyni" – komentował artysta. W podobnym duchu odpowiadał proboszcz, który wśród setek mieszkańców pozował do zdjęcia i zaprosił artystów do odwiedzenia świątyni.
Sytuacja ta dość dobrze ilustruje styk sztuki nowoczesnej i sacrum, kiedy to artyści badają granicę tego, co religijne, a Kościół nie stosuje jednoznacznych barier, by sferę sakralną chronić. Czy zatem sfera sacrum jest indywidualnym wyborem każdego człowieka i nie ma potrzeby wyznaczania jej granic? Przyjęcie takiego stanowiska w przypadku sztuki prowadzi do jej głębokiego kryzysu i niemożności odnalezienia w niej duchowej prawdy o wielkości człowieka.
Własny pawilon
Już dziś wiadomo, że przyszłoroczne Biennale sztuki w Wenecji będzie wyjątkowe. Po kilku latach przygotowań weźmie w nim bowiem udział Państwo Kościelne z własnym pawilonem. Dziesięcioro artystów, których nazwiska wciąż okryte są tajemnicą, zaprezentuje prace inspirowane Księgą Rodzaju.
Hasło spinające ekspozycję ujawnił kardynał Gianfranco Ravasi kierujący Papieską Radą ds. Kultury i główny inicjator otwarcia Watykanu na współczesne sztuki piękne. Brzmi ono „Kreacja – Dekreacja – Nowe Stworzenie" i wprost nawiązuje do myśli Simone Weil, jednej z najbardziej radykalnych myślicielek katolickich. Pisała ona: „W każdym człowieku jest coś świętego. Lecz nie jest to jego osoba. Nie jest to także osoba ludzka. Święty jest po prostu on sam, człowiek. [...] Wszystko, co bezosobowe w człowieku, jest święte. I tylko to". Wydaje się, że tak odważne i poważne potraktowanie świata sztuki przez Watykan samo w sobie stanowi wyzwanie, obok którego artyści nie mogą przejść obojętnie. Niesie też oczywiście ryzyko. „Uczestnictwo w Biennale wymaga trochę odwagi" – powiedział Paolo Baratta, dyrektor Biennale. To powiedzenie: „chcę być na łodzi na otwartym oceanie", a nie: „chcę zbudować pomnik relacji między kościołem a sztuką współczesną". Jednak zdaniem kardynała Ravasiego warto podjąć takie wyzwanie, bo sztuka współczesna sama nie przyjdzie do Kościoła. Dlatego Kościół przyjdzie do sztuki. Jest to praktyczna realizacja myśli, jaką swego czasu wyraził kardynał Joseph Ratzinger, że „tak naprawdę Boga czynią nam bliskim jedynie święci i sztuka, a nie argumenty apologetyki". Potrzeba do tego jednak sztuki, która tak widzi swoją misję i w ten sposób ją realizuje. A to w świecie artystów ogarniętych zwątpieniem i nieufnością nie jest łatwe.
Decyzja o udziale Watykanu w Biennale weneckim poprzedzona została wystawą sztuki współczesnej w 60-lecie kapłaństwa papieża Benedykta XVI (z udziałem 60 malarzy, rzeźbiarzy, architektów, jubilerów, fotografów, filmowców, muzyków i pisarzy, między innymi Arvo Pärta, Janisa Kounellisa, Renzo Piano czy Oscara Niemeyera). Wcześniejsze zapowiedzi dotyczyły już udziału w edycji 2009 i 2011. Nie doszły one do skutku, co rodziło spekulacje, że zgłosili się artyści zbyt mało znani lub po prostu mało interesujący.
Wśród twórców, którzy podobno wezmą udział w wystawie otwieranej pod koniec maja, znaleźć się mają Bill Viola, Anish Kapoor i Yannig Guillevic. O tym, jak ważne dla Kościoła jest to przedsięwzięcie, niech świadczy fakt, że sam koszt wynajęcia pomieszczeń szacowany jest na 2 miliony euro.
Trudno oczekiwać, żeby artyści nie wykorzystali możliwości prowokacji czy wywołania skandalu w związku z obecnością Watykanu na Biennale. „Artyści mogą teraz przykuć uwagę, naśladując – dawniej niosące ryzyko – szokujące gesty seksualnego ekshibicjonizmu lub świętokradztwa. Tendencję tę rozpoczął ponad dwie dekady temu Andres Serrano pracą »Piss Christ«, fotografią plastikowego krucyfiksu w słoiku z moczem artysty, a potwierdza ją Cosimo Cavallaro swoją niedawną pracą »My Sweet Lord«, naturalnej wielkości nagą figurą ukrzyżowanego Chrystusa, w formie czekoladowej rzeźby, ustawionej podczas Wielkiego Tygodnia w oknie wystawowym na Manhattanie" – twierdzi w „The Wall Street Journal" liberalna krytyczka Camille Paglia. Jej zdaniem muzea i galerie nie tolerują równie satyrycznego traktowania judaizmu czy islamu. Jednak zdaniem kardynała Ravasiego nawet tak agresywne wobec sacrum działania artystów „pokazują pragnienie powrotu do wielkich symboli" w sztuce.
Spotkanie ze sztuką
O tym, jak wielka jest to zmiana w podejściu Kościoła do sztuki, niech świadczy fakt, że podczas Biennale w 1954 roku seria obrazów Paula Delvaux ukazujących sceny pasyjne, gdzie Chrystus przedstawiony jest jako kościotrup, została oprotestowana przez patriarchę Wenecji, kardynała Roncallego, przyszłego papieża Jana XXIII. [ILUSTRACJA: http://www.wikipaintings.org/en/paul-delvaux/crucifixion-1952 ].
Co leżało u podstaw tak ostrej reakcji, trudno dziś dokładnie powiedzieć, ale faktem jest, że do dziś prace Delvaux nie zostały pokazane w kolekcji współczesnej sztuki religijnej w Muzeach Watykańskich, pomimo że trafiły tam prace tak nieortodoksyjnych malarzy jak Francis Bacon czy Paul Klee.
Płaszczyznę spotkania polskiej sztuki współczesnej z Kościołem stara się odnajdywać ks. Grzegorz Michalczyk, warszawski duszpasterz środowisk twórczych. Prowadzi on Galerię Jednego Dzieła, która mieści się przy kościele na placu Teatralnym. Założeniem jest, że prace niekoniecznie wprost mówią o sacrum. „Była tu kiedyś sytuacja, ze zastanawialiśmy się nad pokazaniem pewnej rzeźby, która była związana z tematem ewangelicznym, czyli z przebaczeniem jawnogrzesznicy – opowiada. Ale ta jawnogrzesznica była ukazana w pełnej krasie swej jawnogrzeszności, z wyraźnymi elementami anatomii kobiecej. Nie było to akceptowalne, choćby z takiego powodu, że tu przychodzą dzieci. Może być zatem tak, że choć mamy do czynienia z ewidentną próbą pokazania przestrzeni głęboko duchowej, niekoniecznie wyjdzie na dobre pokazywanie tego w kościele.