Przygoda z tolerancją

Publikacja: 08.03.2013 19:00

Moja przygoda z tolerancją rozpoczęła się pewnego leniwego popołudnia w pracowni języka rosyjskiego jednego z renomowanych krakowskich liceów. Był rok osiemdziesiąty, polska rzeczywistość nabierała właśnie niespodziewanego przyspieszenia, przez co nawet w środowisku permanentnych graczy w piłkę czy wagarowiczów zaczęły pojawiać się nowe, dość niespodziewane pytania. Innymi słowy, zaczęło nas interesować coś, co wcześniej było zakazane, czy po prostu nie przychodziło do głowy. Oczywiście nie pamiętam kontekstu, ale całkiem nagle w trakcie lekcji ktoś z uczniów posłużył się słowem „tolerancja". Jak to będzie po rosyjsku? Zaskoczona nauczycielka żachnęła się, po czym z uśmiechem na ustach wyjaśniła, że w języku rosyjskim słowo takie nie występuje. Jak to? – spytaliśmy. „Nu da, w russkom jazykie słowa 'tolerancja' niet".

Oczywiście potraktowałem to jako żart i natychmiast sięgnąłem do podręcznego słownika (Rusko-polskij  karmannyj słowar', 1960 r. pod redakcją G. Lipkies, 9000 słow) i faktycznie, między słowami „Tokio" i „tołk, tołkat'", gdzie powinna spokojnie zażywać miejsca „tolierancija", widniała pusta przestrzeń. Cóż, wypadało przyznać, że nauczycielka rosyjskiego miała rację. To po pierwsze. A po drugie uznać, że bywają obserwacje, które mogą w jakimś sensie zaważyć na życiowych wyborach.  Tak właśnie było tym razem. Jako że w owym czasie dochodziłem powoli do wniosku, że wszystko co sowieckie jest mi z gruntu obce, „tolerancja" z natury rzeczy stała się natychmiast jednym z moich ulubionych pojęć.

Czy miałem świadomość jego rzeczywistej treści? Czy wiedziałem, co z sobą niesie? Oczywiście nie, choć laboratorium wolności, jakim stała się posierpniowa Polska, dawało szanse temu, jak i innym obcym ustrojowo słowom, powoli obrastać sensem. O ciężarze słowa tolerancja dowiedziałem się więcej kilkanaście miesięcy później, po 13 grudniu '81, kiedy władza srodze nas pouczyła, że tolerancja może i w naszym polskim języku jako słowo istnieje, ale ma swoje granice. Taką granicą jest na przykład socjalizm, i to nie tylko w abstrakcyjnym (czytaj ideowym) sensie, ale również w gospodarce, nauce, czy groźnie wygiętej pałce zomowca (niektórzy pamiętają, że przedstawiciele tej niezapomnianej formacji, czekając na rozpoczęcie akcji, uwielbiali bawić się w wyginanie gumowych pałek).

Stan wojenny minął z czasem jak zły sen, połowa mojego pokolenia, szukając zapewne nie tyle tolerancji co lepszej przyszłości, powiedziała jaruzelskiej Polsce „do widzenia", ja zaś z kręgiem przyjaciół studiowałem głębszy sens słowa „tolerancja" na spotkaniach „latających uniwersytetów". To zapewne dzięki nim wiedziałem o tolerancji, wolności i własności nieco więcej od moich rówieśników, choć owej edukacji nie ułatwiali przeciwnicy tak gruntownie studiowanych przez nas pojęć, tłukąc kamieniami w okiennice klasztoru Karmelitów, w którym odbywały się komplety.

Ale wkrótce i oni ucichli. Co więcej, stali się akuszerami, a potem wielbicielami wolności i tolerancji, a przede wszystkim własności, jeszcze niedawno społecznej, a po czerwcu '89 rozkradanej całymi garściami przez do niedawna mundurowych i nie-mundurowych marksistów. Powstawały więc fortuny, a my musieliśmy się uczyć tolerancji wobec nowych kapitalistów, choć pięści czasem same się zaciskały. Nie było wyboru. Trzeba było nauczyć się cierpliwości. W imię czego? Ano praworządności przede wszystkim i politycznego realizmu. Trzecia Rzeczpospolita miała swoje wymagania. Drobnym tylko pocieszeniem jest po latach, że większość tych szybkich esbeckich fortun szybko upadła. Faceci nie mieli po prostu głowy do interesów.

Minęło 20 lat. Zmieniły się czasy i obyczaje. W nie mniejszym stopniu obicia foteli i kolory biurek. Ale jedno – miałem wrażenie – co zmienić absolutnie się nie może, co więcej, czego zmieniać absolutnie nie ma sensu, to system wartości, który stoi u podstaw naszego nieco bardziej już sytego, odzyskanego świata. Tolerancja obrobiona intelektualnie przez Locke'a, Hayeka i Poppera, wypieszczona jak tłusty kociak przez naszych, domorosłych intelektualistów, przyjęta jak alfabet łaciński przez młodzież, jest jak kurek na kościele.

Wieńczy system. Jest jego gwarantem i filarem. I oto dziś dowiaduję się, że... nie. Tolerancja jest passe! Tolerancja to błąd intelektualny i moralny, bowiem niesie ze sobą ładunek wyższości tolerującego nad tolerowanym. Nie chcemy tolerancji, chcemy akceptacji – krzyczy chóralnie lewica z działaczami gejowskimi na czele. Tolerancja to za mało. Mało? Pytam sam siebie. Ale czy w istocie jako społeczna i polityczna dyrektywa jest doskonale wymienna z akceptacją? Mam wątpliwości.

Ale i żal mi po trosze bohaterki mojej młodości. – Popatrz polski kolego – tłumaczył mi kiedyś na zakotwiczonym na Wołdze statku parowym pewien rosyjski pianista. – Jak może być w języku słowo, za którym nie idzie żadne konkretne znaczenie... Tolerancja? Przecież u nas tolerancji nie ma. Na co nam tolerancja? U nas jest władza. I to jakoś ludziom wystarcza.

Moja przygoda z tolerancją rozpoczęła się pewnego leniwego popołudnia w pracowni języka rosyjskiego jednego z renomowanych krakowskich liceów. Był rok osiemdziesiąty, polska rzeczywistość nabierała właśnie niespodziewanego przyspieszenia, przez co nawet w środowisku permanentnych graczy w piłkę czy wagarowiczów zaczęły pojawiać się nowe, dość niespodziewane pytania. Innymi słowy, zaczęło nas interesować coś, co wcześniej było zakazane, czy po prostu nie przychodziło do głowy. Oczywiście nie pamiętam kontekstu, ale całkiem nagle w trakcie lekcji ktoś z uczniów posłużył się słowem „tolerancja". Jak to będzie po rosyjsku? Zaskoczona nauczycielka żachnęła się, po czym z uśmiechem na ustach wyjaśniła, że w języku rosyjskim słowo takie nie występuje. Jak to? – spytaliśmy. „Nu da, w russkom jazykie słowa 'tolerancja' niet".

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą