Zaprojektować krzesło jest trudniej niż wieżowiec" – powiedział Mies van de Rohe, niemiecki architekt Bauhausu. Zważywszy, jak trudno znaleźć dzisiaj krzesło, na którym można wygodnie siedzieć, miał chyba rację. Od kiedy krzesłami przestali zajmować się stolarze, a zaczęli designerzy, stają się one coraz dziwniejsze.
Weźmy twór, o którym donosi tygodnik „Economist". Nazywa się LimblC, jest najnowszym produktem szwajcarskiej firmy Inno Motion i należy do rosnącej grupy mebli ergonomicznych. Wykonany z włókna węglowego ma nogę, która wygląda jeszcze jak w zwykłym obrotowym fotelu biurowym. Za to góra składa się z siedzenia przyciętego ukośnie na kształt jakby motyla. I na tym koniec, bo oparcia brak. LimbL (cena 8500 dolarów), owoc pracy ergonomów i ortopedów, obejmuje tylko uda i dzięki temu ma trzymać sylwetkę w najzdrowszej z możliwych pozycji. „Możesz w nim tańczyć, ruszać się, wyciągnąć, zrelaksować, oddać własnym myślom" – zachęca producent. Ale patrząc na ten eksponat, trudno uwierzyć.
To zrozumiałe, że projektanci pracują nad krzesłami, które mają uratować nasz system kostny. Ludzkość spędza dzisiaj większość życia w pozycji siedzącej. Przed monitorem, telewizorem, z laptopem, iPadem, w samochodzie. Coraz trudniej spotkać kogoś, kto nie skarżyłby się na kłopoty z kręgosłupem, na bóle pleców. Zawód rehabilitanta, obok zawodu pomywacza szyb w biurowcach, wydaje się najpewniejszą inwestycją w przyszłość, pozwalającą uniknąć bezrobocia.
Od czasu, kiedy le Corbusier powołał do życia swój słynny szezlong LC4 (nie mylić z drukiem zwolnienia lekarskiego), minęły 84 lata. Oryginał, podobnie jak jego liczne wariacje, cieszy się do dziś niesłabnącym powodzeniem. Bardziej jako symbol statusu, bo jest równie niewygodny, jak corbusierowskie mieszkanka w blokach. Sinusoidalną formę ma wprawdzie podobną do kształtu kręgosłupa, ale zmienić na nim raz zajętej pozycji na wznak nijak się nie da.
LC4 został pomyślany jako mebel do wypoczynku. Ale dziś głowimy się nie nad tym, w jakiej pozycji rozłożyć się na kanapie, o ile mamy na to czas, tylko nad tym, jak wiele godzin wytrzymać w pracy na biurowym krześle.
Pierwsze ergonomiczne krzesła wprowadziły się do biur w latach 70. Od tej pory nieustannie wprowadzano do nich korekty mające dostosować je do wzrastającej liczby godzin spędzanych w biurach. Zmieniały się kształt i wysokość oparcia, wielkość siedzenia, kąt odchylenia itp.