Zaczęło się od Skierniewic. Na początku czerwca zabrakło tam wody. To przyciągnęło uwagę mediów. I może właśnie dlatego w kolejnych dniach tysiące internautów udostępniały porównanie dwóch zdjęć skierniewickiego rynku. Bodaj jako pierwszy zestawił te fotografie Jan Mencwel z warszawskiego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.
Na pierwszym zdjęciu widzimy zielony plac z trawnikami i drzewami rosnącymi nie tylko w środku, ale także przy samych kamienicach. Na drugim – ten sam plac, wybetonowany, bez śladu trawników. Uchowało sie jedynie kilka drzew, po bokach, poza kadrem, co nie zmienia znacząco przesłania. Ogólnego wrażenia betonowej pustyni nie poprawia nawet niewielka fontanna w centrum.
Potem internet zalały zdjęcia oznaczone #betonoza, porównujące place i ulice różnych miast w stanie obecnym („po rewitalizacji" – dodawano nieraz z przekąsem) i w stanie sprzed 15, 30 czy 50 lat. Białystok, Ciechanów, Łomża, Chrzanów, Ruda Śląska i wiele innych miejscowości. Wszędzie beton sukcesywnie pożerał to, co zielone, przyrodnicze, naturalne.
Dzikie piękno
Przyroda niepostrzeżenie znika nam z oczu: nie tylko z placów i ulic, ale także z kultury. Andrzej Stasiuk mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że stała się ona czymś egzotycznym, nieliterackim, nieobecnym. Opisy przyrody, tak powszechne w literaturze XIX-wiecznej, dziś są rzadkością i nieraz budzą zażenowanie. „Że drzewo rośnie, zwierzę jakieś, ptak, »wąż śliską piersią dotyka się zioła«, to wszystko odeszło i zostaliśmy sami na świecie. Antropocentrycznie się zrobiło. W literaturze też" – diagnozuje pisarz.
A jednak nieustannie, a może coraz silniej w ostatnich latach, pragniemy kontaktu z przyrodą. „Wakacje w rytmie natury". „Kurort położony w naturalnej scenerii". „Naturalne i dzikie piękno". Takimi hasłami kuszą nas co roku biura turystyczne. Nie wystarczają już nowoczesne kurorty, zapewniające wszelkie atrakcje włącznie z basenem, bijącym po oczach intensywnie niebieską barwą (zwłaszcza na zdjęciach w folderze reklamowym).