Powrót do natury, powrót do rzeczy ważnych

Kulturę przeciwstawia się czasem naturze, ale czy słusznie? We współczesnych pomysłach na „powrót do natury" jest wiele naiwności i uproszczeń. To, że coś jest naturalne, nie oznacza od razu, że na pewno będzie korzystne lub bezpieczne dla człowieka. A jednak nie bez powodu przyroda cały czas nas przyciąga.

Aktualizacja: 05.07.2019 23:22 Publikacja: 05.07.2019 10:00

Powrót do natury, powrót do rzeczy ważnych

Foto: BE&W

Zaczęło się od Skierniewic. Na początku czerwca zabrakło tam wody. To przyciągnęło uwagę mediów. I może właśnie dlatego w kolejnych dniach tysiące internautów udostępniały porównanie dwóch zdjęć skierniewickiego rynku. Bodaj jako pierwszy zestawił te fotografie Jan Mencwel z warszawskiego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.

Na pierwszym zdjęciu widzimy zielony plac z trawnikami i drzewami rosnącymi nie tylko w środku, ale także przy samych kamienicach. Na drugim – ten sam plac, wybetonowany, bez śladu trawników. Uchowało sie jedynie kilka drzew, po bokach, poza kadrem, co nie zmienia znacząco przesłania. Ogólnego wrażenia betonowej pustyni nie poprawia nawet niewielka fontanna w centrum.

Potem internet zalały zdjęcia oznaczone #betonoza, porównujące place i ulice różnych miast w stanie obecnym („po rewitalizacji" – dodawano nieraz z przekąsem) i w stanie sprzed 15, 30 czy 50 lat. Białystok, Ciechanów, Łomża, Chrzanów, Ruda Śląska i wiele innych miejscowości. Wszędzie beton sukcesywnie pożerał to, co zielone, przyrodnicze, naturalne.

Dzikie piękno

Przyroda niepostrzeżenie znika nam z oczu: nie tylko z placów i ulic, ale także z kultury. Andrzej Stasiuk mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że stała się ona czymś egzotycznym, nieliterackim, nieobecnym. Opisy przyrody, tak powszechne w literaturze XIX-wiecznej, dziś są rzadkością i nieraz budzą zażenowanie. „Że drzewo rośnie, zwierzę jakieś, ptak, »wąż śliską piersią dotyka się zioła«, to wszystko odeszło i zostaliśmy sami na świecie. Antropocentrycznie się zrobiło. W literaturze też" – diagnozuje pisarz.

A jednak nieustannie, a może coraz silniej w ostatnich latach, pragniemy kontaktu z przyrodą. „Wakacje w rytmie natury". „Kurort położony w naturalnej scenerii". „Naturalne i dzikie piękno". Takimi hasłami kuszą nas co roku biura turystyczne. Nie wystarczają już nowoczesne kurorty, zapewniające wszelkie atrakcje włącznie z basenem, bijącym po oczach intensywnie niebieską barwą (zwłaszcza na zdjęciach w folderze reklamowym).

Nie kończy się jednak na wakacjach – coraz silniej promowany jest „naturalny styl życia" na co dzień, niektórzy, choćby cytowany wcześniej Stasiuk, opuszczają miasta i wyjeżdżają w miejsca mniej zaludnione. Brak przyrody coraz częściej sprawia, że czujemy się nieswojo. Betonoza, którą sami przez lata tworzyliśmy, dziś zaczyna nas przerażać. Jeszcze raz zacytuję Stasiuka: według niego brak przyrody i w świecie rzeczywistym i w literaturze „zubaża [nas] i skretynia. Sprawia, że jesteśmy kompletnie nieciekawi".

W tych poszukiwaniach kontaktu z przyrodą chodzi o coś więcej. Istnieje pragnienie kontaktu z tym, co naturalne – w opozycji do tego, co sztuczne, stworzone przez człowieka. Stąd popularność żywności ekologicznej, naturalnych tkanin, takich jak len czy juta, naturalnych materiałów budowlanych. Ten trend zwietrzył oczywiście biznes i dlatego naturalność staje się luksusem – papierowe i materiałowe opakowania jeszcze do niedawna, gdy prawo proekologiczne było mniej restrykcyjne, można było otrzymać tylko w ekskluzywnych sklepach, a wyznacznikiem wyższej klasy sprzętu elektronicznego do dziś jest wykorzystanie drewna czy metalu w miejsce plastiku. Co tak ciągnie nas do tego, co naturalne – i odpycha od tego, co sztuczne?

Adaptacja kulturowa

Jeśli poszukując „naturalnego stylu życia", przyjrzymy się człowiekowi, szybko dojdziemy do wniosku, że coś takiego w jego przypadku nie istnieje. W porównaniu z innymi żywymi stworzeniami człowiek jest – przynajmniej pozornie – stosunkowo mało przystosowany czy też wyspecjalizowany do życia w świecie przyrody.

Niemiecki filozof Max Scheler nazwał człowieka i jego cywilizację swego rodzaju faux pas ewolucji. Nawet nasi najbliżsi kuzyni – szympans zwyczajny i bonobo – są statystycznie silniejsi i zwinniejsi. To, co pozwala człowiekowi na przetrwanie w różnorodnych warunkach, także zupełnie innych niż warunki Afryki – w której według jednej z dwóch najważniejszych teorii powstał gatunek homo sapiens – to adaptacja kulturowa, do której zaliczyć należy choćby umiejętność rozpalania ognia, zaawansowanego używania narzędzi, szycia ubrań i budowy trwałych schronień.

Część z tych cech (używanie narzędzi, budowa schronień) posiadają co prawda także zwierzęcy krewni człowieka, ale nie da się zaprzeczyć, że to homo sapiens rozwinął te umiejętności dużo bardziej niż jakikolwiek inny gatunek. Jeśli więc szukamy ideału naturalności, to zniknął on bezpowrotnie wraz ze stworzeniem przez człowieka kultury i jej wytworów – pierwszych przedmiotów.

Kulturę przeciwstawia się czasem naturze, ale czy słusznie? Sam fakt jej tworzenia wynika przecież z cech naturalnych odróżniających człowieka od innych gatunków. Przede wszystkim – z ponadprzeciętnego mózgu. Ale też z takich cech, jak specyficzna budowa krtani, umożliwiająca posługiwanie się mową (wytworzenie kultury nie byłoby możliwe bez porozumiewania się), czy posiadanie najbardziej (spośród zwierzęcych kuzynów) chwytnego kciuka.

Homo deus – człowiek bóg

Wszystkie te cechy zapisane są w ludzkich genach, więc kultura i jej wytwory są także bez wątpienia czymś naturalnym. Rodzi się więc pytanie, jak zdefiniować „naturalność"? Gdzie znajduje się – i czy w ogóle istnieje – granica, od której nasz sposób życia przestaje być naturalny?

Yuval Noah Harari, autor bestsellera „Homo deus. Krótka historia jutra", twierdzi, że debaty na temat „naturalnego sposobu życia" homo sapiens nie trafiają w sedno sprawy – „nie ma bowiem jednego naturalnego sposobu życia, a tylko wybory kulturowe, z oszałamiającej palety możliwości".

Także w świecie nieożywionym trudno jednoznacznie oddzielić to, co naturalne, od tego, co sztuczne. Czy prymitywne narzędzia naszych przodków, wykonane z kamienia, są bardziej naturalne niż dzisiejszy młotek z drewna i żelaza? Syntetyczny diament wygląda niemal tak samo jak naturalny (może poza niewielkimi zanieczyszczeniami i nierównościami w tym drugim), oba są formą węgla i różni je głównie to, że pierwszy mógł powstać kilka dni temu, a drugi – kilka miliardów lat temu.

Podobnie jest w przypadku substancji chemicznych. Sztuczna i naturalna witamina C to identyczny kwas L-askorbinowy, i jedyne, co może je różnić, to – podobnie jak w przypadku diamentów – naturalne zanieczyszczenia.

Granica między sztucznym a naturalnym jest więc niejednoznaczna. Możemy mówić raczej o pewnym kontinuum. Po jego jednej stronie będzie to, co występuje w przyrodzie, w możliwie niezmienionym przez człowieka kształcie, po drugiej stronie – to, co stworzył człowiek (na bazie bardziej naturalnych składników) i co w takiej postaci w przyrodzie nie występuje.

Badania jednak nie dowodzą, że zawsze to, co bardziej naturalne, będzie też bardziej korzystne dla człowieka. Lois Swirsky Gold, Thomas H. Slone i Bruce N. Ames z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley wskazali, że 62 proc. substancji uznawanych za rakotwórcze występuje w przyrodzie, podobnie jak wiele spośród najbardziej niebezpiecznych dla człowieka trucizn, na przykład tetanospazmina. Niewłaściwa jest więc idea, jakoby dana substancja była bardziej bezpieczna dla człowieka tylko dlatego, że jest naturalna.

Wszyscy jesteśmy biofilami

Jednak dążenie do tego, co naturalne, a raczej – co na wspomnianym kontinuum jest bliżej ideału naturalności, nie jest pozbawione sensu. Istnieją setki badań potwierdzających zbawienny wpływ kontaktu z przyrodą na ludzkie zdrowie. Wskazują one choćby, że uprawianie ogrodu zmniejsza ryzyko chorób układu krążenia (R.N. Lemaitre i inni, 1999) i przyczynia się do obniżenia cholesterolu HDL u starszych mężczyzn (F. Bijnen i inni, 1999). Ta i inne formy kontaktu z przyrodą mają także kolosalny wpływ na zdrowie psychiczne – redukują stres, złość i agresję oraz powodują wyciszenie umysłu.

Badacze potwierdzają nawet terapeutyczny efekt naturalnych dźwięków, na przykład płynącej wody, szelestu liści i widoków – choćby fal uderzających o brzeg morza. Skąd bierze się ten zbawienny wpływ? Biolog z Harvardu, Edward O. Wilson, mówił o „biofilii", czyli o pierwotnym instynkcie jedności z przyrodą i pociągu do niej.

Ten instynkt jest w człowieku silny do dziś. Jednocześnie rozwijająca się cywilizacja faktycznie coraz częściej stoi na przeszkodzie w realizacji tej jedności. Na kontinuum między naturalnym a sztucznym przesuwamy się coraz bliżej sztucznego.

Pragnienie kontaktu z przyrodą to także pragnienie prostoty. Cywilizacja komplikuje życie, wytwarzając pragnienie nabywania kolejnych przedmiotów, ale przede wszystkim otaczając ludzi hałasem i nieustannym natłokiem informacyjnym. Zauważył to już w XIX wieku amerykański pisarz i filozof Henry David Thoreau. Na dwa lata wyprowadził się do domu, który wybudował w otoczeniu przyrody, z dala od cywilizacji (napisał o tym później słynny zbiór esejów „Walden, czyli życie w lesie").

Choć XIX-wieczne miasta w porównaniu z dzisiejszymi wydawać by się mogły – statystycznie rzecz biorąc – oazą ciszy i spokoju, to jednak był to czas intensywnego rozwoju przemysłu, budowy linii kolejowych i fabryk. Dlaczego Thoreau wyjechał do lasu? „Zamieszkałem w lesie – pisał – albowiem chciałem żyć świadomie, stawać w życiu wyłącznie przed najbardziej ważkimi kwestiami".

Postęp techniczny według Thoreau powoduje ociężałość i zatłoczenie nadmiarem spraw, a w wyniku tego umyka nam to, co najistotniejsze. Z kolei podział i specjalizacja pracy powodują, że stajemy się zależni od biznesu i państwa. Życie w otoczeniu przyrody uwalnia od natłoku nieważnych spraw i przedmiotów oraz pozwala na autonomię: „Opierając się na własnym doświadczeniu, stwierdzam, że obecnie w naszym kraju po zaspokojeniu podstawowych potrzeb życiowych niezbędne jest posiadanie kilku następujących przedmiotów: noża, siekiery, łopaty, taczki i tym podobnych".

Natura w większym stopniu niż rzeczy stworzone stawia też opór, który mobilizuje człowieka do zmagań, do uruchomienia rezerwy własnych sił – podczas gdy kolejne techniczne udogodnienia rozleniwiają i usypiają czujność.

Różne oblicza przyrody

Oczywiście w dzisiejszym świecie rzadko zasadne, a jeszcze rzadziej możliwe, jest porzucenie życia wśród wytworów cywilizacji. Ba, sam Thoreau – co później bezlitośnie mu wytykano – nie zerwał wcale kontaktu z cywilizacją, a w mieście bywał regularnie. Jednak wiele jego przemyśleń wydaje się szczególnie aktualnych w czasach, w których hałas i tłok przemysłu zastąpiło przeciążenie informacyjne doby cyfrowej.

Kontakt z przyrodą pozostaje jednym z istotnych antidotów na lawinowy przyrost liczby informacji, z jakim mamy do czynienia. Może też pomóc w wyjściu ze stanu permanentnego rozproszenia, czyli – jak pisał Thoreau – w powrocie do rzeczy ważnych. Zachwyt światem przyrody u amerykańskiego pisarza nie jest przy tym naiwny.

Robert Jurszo w jednym z esejów poświęconych Thoreau w „Dzikim Życiu" pisał, że autor „Walden" jest świadomy każdego oblicza przyrody – i tego pięknego, i tego pełnego grozy. Natura jest dla niego „taka, jaka powinna być: jest w niej miejsce na radość, ale i na chorobę czy brutalną śmierć w paszczy drapieżnika...". Bo, jak pisałem wcześniej, to, że coś jest naturalne, nie oznacza od razu, że na pewno będzie korzystne lub bezpieczne dla człowieka. A jednak nie bez powodu przyroda cały czas nas przyciąga.

Owszem, we współczesnych pomysłach na „powrót do natury" jest wiele naiwności i uproszczeń. Dlatego konieczny jest dystans, zwłaszcza wobec marketingowców, próbujących sprzedać nam kolejne produkty i usługi pod hasłem „naturalności". Mimo to pozbycie się dążenia do tego, co naturalne, byłoby dużo bardziej niebezpieczne niż jego nadmiar. W pewnym momencie możemy bowiem przekroczyć linię, od której natury będzie wokół nas zbyt mało – i skończymy na skierniewickiej, betonowej pustyni. Dobrze więc, że czujemy się na niej nieswojo.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy