Pozornie. W Brazylii obowiązują niezwykle wysokie podatki, wyższe niż np. w Kanadzie, a życie jest bardzo drogie. Nawet drobne różnice cen mają więc znaczenie. W praktyce najwięcej podatków płaci klasa średnia i w zamian dostaje niesprawny transport publiczny, skandaliczne warunki w szpitalach, nieskuteczną policję i wadliwą kanalizację. Tak jest w większości brazylijskich miast, nie tylko w Rio.
Można odnieść wrażenie, że nie rozmawiamy o niezwykle bogatym kraju. Przecież u wybrzeży Brazylii, pod dnem Atlantyku, odkryto właśnie gigantyczne złoża ropy i gazu. Są podobno warte prawie ?3 biliony dolarów!
Bo Brazylia to fantastycznie bogaty kraj, ponad 200 milionów mieszkańców, niezliczone bogactwa naturalne. Problem polega więc nie na braku pieniędzy, ale na niesprawiedliwym podziale dóbr. Według wskaźników nierównomierności w dystrybucji dochodów wśród 20 największych gospodarek świata Brazylia zajmuje ostatnie miejsce.
Plagą tego państwa jest korupcja. Ludzi wkurza to, że można się wzbogacić na publicznych pieniądzach. Brak przejrzystości na styku prywatnych i publicznych pieniędzy widać na każdym kroku. Przykładem jest choćby budowa zapór wodnych – inwestycja publiczna. Realizację poszczególnych etapów budowy powierza się firmom powiązanym ze sobą towarzysko bądź politycznie. Niewtajemniczeni nie mogą liczyć na choćby kawałek z tego tortu. Podobnie funkcjonują przygotowania do mundialu. W dodatku obiekty wybudowane za publiczne pieniądze oddaje się w prywatne ręce, szczególnie w Rio de Janeiro. Transport publiczny: metro, autobusy, kolej, promy są już w Rio prywatne.
Jest tak źle, że kibice powinni szybko oddać bilety i zostać w domu?
Jeśli przyjadą ze zbyt dużymi oczekiwaniami, nie będą zadowoleni. Zobaczą praktycznie zmilitaryzowane miasta, w których szambo wylewa się na ulice. Po większości miast trudno się sprawnie poruszać: szwankuje transport i brakuje podstawowych informacji. W Rio de Janeiro nie ma na przykład mapy połączeń autobusowych! Warto się też przygotować na słabą sieć teleinformatyczną. Trzeba się więc uzbroić w cierpliwość i nastawić na wakacje w Ameryce Łacińskiej, gdzie nie wszystko, albo wręcz rzadko cokolwiek, działa, ale ludzie i przyroda są wspaniali.
Czy ktoś w Brazylii w ogóle cieszy się z mundialu?
Nikt, może z wyjątkiem naprawdę zamożnych Brazylijczyków, a i oni zamiast się cieszyć, raczej żyją w stresie.
Dlaczego?
Obawiają się tego, co może się wydarzyć w czerwcu. Na ulice brazylijskich miast, w których odbędą się rozgrywki, wyjdzie 150 tys. uzbrojonych po zęby policjantów. Przeszli trening pod okiem FBI, Mosadu, francuskiej policji i MI7. To będą ci sami policjanci, którzy brutalnie dławili ubiegłoroczne protesty i w tym roku również strzelali gumowymi kulami do protestujących. Niestety, to również ci sami policjanci, którzy strzelają na co dzień w fawelach.
Czy turyści będą bezpieczni?
W Rio, na szczęście, zagraniczni kibice będą się poruszać wyłącznie po południowej części miasta. Rio de Janeiro dzieli się w tej chwili na trzy miasta: spacyfikowane i zmilitaryzowane południe, opanowaną przez handlarzy narkotyków północ i część zachodnią kontrolowaną przez tzw. milicję Liga da Justiça (z port. Liga Sprawiedliwości) założoną w 2007 roku przez byłego policjanta. Liga cieszy się wyraźnym poparciem władz miasta.
Może więc lepiej organizować tego typu wydarzenia sportowe w krajach rozwiniętych, takich jak Niemcy czy Wielka Brytania? Nie ma wtedy narzekania na opóźnienia, niedoróbki, nie ma obaw o bezpieczeństwo kibiców.
Może i tak, ale FIFA przywozi ze sobą do Brazylii model biznesowy polegający na wyciśnięciu maksimum zysków w bardzo krótkim czasie – podobnie jest zresztą z Komitetem Olimpijskim – a ten model działa w krajach takich jak Brazylia, Rosja czy RPA wyjątkowo gładko. Rządzą tam skorumpowane i niekompetentne elity, które nie potrafią i nie chcą dbać o prawdziwe potrzeby własnych obywateli. Dlatego cała ta medialna gadanina o opóźnieniach czy bezpieczeństwie w sektorach dla VIP-ów jest generowana przez przedstawicieli FIFA, których nie obchodzi to, co stanie się w Brazylii w dłuższej perspektywie. Czemu więc Brazylijczycy mają się tak przejmować np. grafikiem oddawania namiotów, w których będą witani goście specjalni FIFA?
A jeśli protesty wywołane przez rozrzutne przygotowania do mundialu doprowadzą w końcu do prawdziwych reform?
Tak mówią przedstawiciele FIFA, ale błogosławienie kryzysu, bo wyprowadza ludzi na ulicę, to całkowicie fałszywy i przewrotny argument. Mundial oddala perspektywę zmian, bo wielu ludzi wini teraz nie rząd, ale działaczy FIFA.
Mecz otwarcia mistrzostw rozpoczyna się prawie dokładnie w rocznicę ubiegłorocznych manifestacji. Czy w czasie mundialu może dojść do protestów?
Niewątpliwie tak. W tym roku odbywają się wybory i opozycja zrobi wszystko, aby osłabić rządzącą Partię Robotniczą. Poza tym na swoją okazję czekają sfrustrowani młodzi anarchiści z Czarnego Bloku, którzy chętnie wypróbują swoje siły w ulicznych walkach. Wreszcie sama policja ma od władzy carte blanche. Policjanci byli niezwykle brutalni już w ubiegłym roku, a co dopiero teraz, kiedy stawka będzie o wiele wyższa, tym bardziej że dostali więcej broni i są lepiej wyszkoleni.
I nie powstrzyma ich obecność zagranicznych turystów?
Wątpię. Wyobraźmy sobie kilka tysięcy pijanych brytyjskich kibiców na plaży Copacabana. Czy myśli pani, że policja w łagodny sposób poprosi ich o zachowanie spokoju? W Brazylii działa się inaczej. Skończy się na brutalnym laniu.
Strasznie pan narzeka, a przecież Rio de Janeiro to najpiękniejsze miasto na świecie...
I ja je za to naprawdę kocham, choć jednocześnie nienawidzę, bo jestem zmuszony tolerować wszystkie niedogodności związane z niewydolnością publicznych służb. Życie codzienne w rządzonym przez gangi narkotykowe, praktycznie zmilitaryzowanym i dysfunkcyjnym mieście, z którego państwo się wycofało, jest męczące. Nic tu nie działa tak jak powinno. Czasem naprawdę chce się płakać. Praktycznie codziennie po wyjściu z domu przechodzę przez wyciek z kanalizacji, na ulicy jest niebezpiecznie, zatoka Guanabara jest zanieczyszczona, a metro ma tylko jedną linię! Jestem urbanistą, uczę się tego miasta od lat i widzę, jak niszczy je kiepska władza. Gdyby nie piękno Rio i kultura, którą tworzą jego mieszkańcy, naprawdę nie dałoby się tu normalnie żyć.
Christopher Gaffney jest geografem i urbanistą, visiting professor na Uniwersytecie Federalnym Fluminense w brazylijskim Niterói. Od 2009 roku stypendysta Fulbrighta w Rio de Janeiro, gdzie bada wpływ przygotowań do Mundialu 2014 na rozwój miasta. Autor popularnego blogu o Brazylii.