Rozpracować papieża

Wywiad PRL był świetnie zorientowany w kuluarach watykańskich. Wiedział też niejedno o rzeczywistych mocodawcach zamachu na Jana Pawła II.

Publikacja: 15.08.2014 01:34

Zdjęcie-ikona: Mehmet Ali Agca chętnie się sfotografował, ale o mocodawcach zamachu milczał. Fot. Ar

Zdjęcie-ikona: Mehmet Ali Agca chętnie się sfotografował, ale o mocodawcach zamachu milczał. Fot. Arturo Mari

Foto: Osservatore Romano/AFP Photo

W kwietniu 2006 roku katowicki Oddział Instytutu Pamięci Narodowej rozpoczął śledztwo z zamiarem zbadania, czy w związku z zamachem na papieża „istniał związek przestępczy o charakterze zbrojnym, w którym brali udział funkcjonariusze służb specjalnych państw komunistycznych". Wszczęcie śledztwa IPN uzasadniał tym, że ranny w zamachu Karol Wojtyła był Polakiem, a przestępstwo można kwalifikować jako tzw. zbrodnię komunistyczną, czyli nieprzedawniający się na normalnych zasadach czyn funkcjonariusza państwa komunistycznego. Sprawa została jednak umorzona w maju.

Prokurator Michał Skwara, który prowadził to śledztwo, przez prawie osiem lat przeczytał tysiące stron dokumentów – zarówno tych już odtajnionych, jak i tych, które nadal znajdują się w zbiorze zastrzeżonym w archiwum IPN.

Za zamachem mogły stać sowieckie służby specjalne, jednak, jak to bywa w świecie tajnych służb, dowodów na to brak, są tylko poszlaki. Mgły dezinformacji, prowadzonej od dnia zamachu niemalże do dzisiaj, nie udało się do końca rozwiać.

13 maja 1981 r. na placu Świętego Piotra do papieża strzelał turecki terrorysta Mehmet Ali Agca, którego schwytano natychmiast po zamachu. W lipcu 1981 r. zaczął się jego proces i zamachowiec został skazany na dożywotnie więzienie. Włoskie śledztwo nie wyjaśniło jednak tła zamachu. W 1983 r. Jan Paweł II odwiedził Agcę w rzymskim więzieniu i długo z nim rozmawiał. W czerwcu 2000 r. prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciampi ułaskawił zamachowca. Nakazał też jego ekstradycję do Ankary, gdzie trafił do celi za zabójstwo tureckiego dziennikarza sprzed wielu lat. W 2010 r. Agca został wypuszczony z więzienia. W sumie spędził za kratami 30 lat.

Oczy „Baszty"

Głównym celem rozpracowania wywiadu PRL w Rzymie był Jan Paweł II. Oficerów rezydentury wywiadu PRL (kryptonim „Baszta") w Wiecznym Mieście interesowało wszystko: plan papieskich podróży zagranicznych, treść homilii i dokumentów, kontakty z polskim episkopatem, polityka zagraniczna Watykanu ze szczególnym uwzględnieniem kierunku wschodniego.

Z oczywistych względów sprawą zamachu na papieża interesował się Departament I MSW, czyli wywiad PRL. Najbardziej zaangażowana w gromadzenie informacji o zamachu na Jana Pawła II była rezydentura w Rzymie. Od czasu wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża „Baszta" należała do najważniejszych placówek wywiadowczych PRL.

Rzymscy rezydenci Departamentu I MSW: „Canto" (Fabian Dmowski, 1975–1980), „Bralski" (Jerzy Porowski, 1980–1984), „Dis" (Maciej Dubiel, 1984–1988), „Irt" (Aleksander Makowski, 1988–1990), należeli do najlepszych oficerów wywiadu PRL. Nietuzinkową postacią był także oficer wywiadu Edward Kotowski („Pietro"), który w latach 1978–1983 pracował jako drugi sekretarz polskiej ambasady w Rzymie, gdzie realizował zlecenia powierzone mu przez wywiad i Departament IV MSW zajmujący się zwalczaniem Kościoła.

– Za czasów mojej misji w Rzymie nie otrzymałem z centrali jakiegokolwiek zadania związanego ze śledzeniem reakcji watykańskich dotyczących zamachu i śledztwa. Raz tylko ks. Janusz Bolonek, na marginesie oficjalnej rozmowy w Sekretariacie Stanu, z własnej inicjatywy, w rozmowie ze mną wspomniał, że Jan Paweł II nie wierzy w ślad bułgarski. Informacja ta została przekazana do centrali. Było to na pewno w roku 1983. Nie otrzymałem wówczas żadnego polecenia interesowania się wątkiem zamachu bądź dalszych reakcji watykańskich – mówi dziś Edward Kotowski. Wspomina, że o zamachu dowiedział się z włoskiego radia podczas dyżuru, który pełnił razem z Jerzym Jopą, także oficerem wywiadu. Na polecenie ambasadora, którego zawiadomili o zamachu, pojechali do kliniki. Byli pierwsi spośród dyplomatów akredytowanych przy Watykanie, którzy tam się pojawili.

Meldunek prawdę ci powie

Światło na działania wywiadu PRL rzucają badania, których wyniki opublikował w jednym z niszowych czasopism Rafał Michalski, historyk z IPN.

„Włosi szybko wpadli na trop powiązań zamachowca z palestyńskimi terrorystami, a wywiad PRL dotarł do ich ustaleń. W trzy dni po zamachu oficer wywiadu »Kostrzewa« z rezydentury w Belgradzie wykorzystał informacje od swego źródła o pseudonimie »Finn« i wysłał do Centrali, czyli Departamentu I MSW, sensacyjny meldunek" – pisze Michalski w kwartalniku „Szkice Archiwalno-Historyczne".

W szyfrogramie nr 2996 „Kostrzewa" (to Henryk Bosak, od lipca 1978 do sierpnia 1982 roku delegowany do pracy w charakterze kierownika Punktu Operacyjnego w Belgradzie, oficjalnie mianowany radcą przy Ambasadzie PRL w Belgradzie, współcześnie działacz SLD) meldował: „Wydział konsularny Ambasady Włoch ustalił, że zamachowiec na papieża, Agca przebywał w marcu br. w Belgradzie, posiadając paszport jordański. Ubiegał się o wizę włoską. Nie otrzymał jej, gdyż miał powiązania z organizacją palestyńską Habacha".

„Kostrzewa" najprawdopodobniej miał na myśli George'a Habasza, terrorystę z Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny (LFWP), zwanego „mścicielem Jasira Arafata w świecie palestyńskim". Palestyńscy terroryści, dysponujący obozami szkoleniowymi na Bliskim Wschodzie, byli wspierani przez służby specjalne państw bloku komunistycznego, w tym Polskę i NRD. Meldunek „Kostrzewy" musiał wywołać panikę w MSW, gdyż wskazywał, iż może dojść do pojawienia się „polskiego tropu", a to wywołałoby międzynarodowy skandal.

Początkowo Ali Agca w śledztwie nie wspominał o swoich mocodawcach zza żelaznej kurtyny, licząc na to, że wspólnicy w jakiś sposób wyciągną go z więzienia. Zaczął sypać pod koniec 1982 roku. Wówczas sędzia Illario Martella po raz pierwszy usłyszał o Bułgarach, którzy byli odpowiedzialni za logistyczne przygotowanie zamachu na Jana Pawła II.

Spośród Bułgarów wskazanych przez Agcę tylko jeden znajdował się w zasięgu włoskiego wymiaru sprawiedliwości: Siergiej Antonow. Agca znał go pod nazwiskiem operacyjnym „Bajramik". Do chwili aresztowania, które nastąpiło pod koniec listopada, wskazany przez zamachowca Bułgar był zastępcą dyrektora rzymskiej filii bułgarskich linii lotniczych BalkanAir i oficerem bułgarskiego wywiadu.Zatrzymanie miało miejsce kilkanaście dni po zmianie warty na Kremlu. 10 listopada 1982 roku zmarł Leonid Breżniew. Dwa dni później jego miejsce zajął Jurij Andropow, dotychczasowy szef KGB.

Trop był wyraźny. Bułgarskie służby specjalne, a szczególnie służba bezpieczeństwa DS (Drżawna Sigurnost), były całkowicie zależne od służb specjalnych Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (KGB i GRU) i nie mogły podjąć akcji o takim znaczeniu bez inspiracji Sowietów. Zresztą w „socjalistycznej wspólnocie wywiadowczej" to głównie Bułgarzy specjalizowali się w „mokrej robocie".

Podczas śledztwa ustalono, że stawką za zamordowanie papieża było 3 mln marek zachodnioniemieckich. Agca i jego wspólnicy mieli je otrzymać od ambasady sowieckiej w Sofii za pośrednictwem Bekira Celenka, szefa tureckiej mafii w Bułgarii. Włoski sąd nie próbował jednak weryfikować tropów wskazujących nie tylko na bułgarski, ale i na sowiecki ślad w wyjaśnieniach Agcy.

Antonow stanął przed włoskim sądem w 1985 r. Za zorganizowanie spisku przeciwko papieżowi sądzono również zaocznie dwóch bułgarskich „dyplomatów" z ambasady w Rzymie: Żeliu Wasiliewa i Todora Ajwazowa. Wszyscy zostali uniewinnieni.

Jak wynika ze zgromadzonych podczas śledztwa IPN dokumentów, jedną z kluczowych postaci w rozgrywce był płk Jordan Ormankow z bułgarskiego wywiadu. Jako bułgarski prokurator spotkał się w więzieniu z Alim Agcą, a jego tłumacz Petko Markow przez moment został z nim w celi sam na sam. Od tego momentu Agca nie tylko przestał zeznawać na temat swych kontaktów z Bułgarami, ale też odwołał wszystkie poprzednie zeznania i zaczął grać nawiedzonego fanatyka. Po wielu latach miał powiedzieć sędziemu Ferdinandowi Imposimato, że Markow zagroził śmiercią całej jego rodziny, jeśli nie zaprzestanie zeznawać na temat swych kontaktów z Bułgarami.

„Informacja o tym, że Mehmet Ali Agca działał z inspiracji sowieckiej, pojawiła się zresztą już dużo wcześniej, wkrótce po zamachu. Odnotowała to rezydentura wywiadu PRL w Rzymie, odznaczająca się dużymi możliwościami operacyjnymi z racji obecności wielu Polaków w Watykanie" – stwierdza Michalski.

Na podstawie zebranych wiadomości 27 czerwca 1981 roku, czyli jeszcze przed skazaniem Agcy na dożywocie, oficer Wydziału XIV Departamentu I MSW (czyli tzw. nielegał) posługujący się nazwiskiem „Ryszard Emczyński" sygnalizował centrali, że zachodnioniemieckie kręgi związane z CDU/CSU szerzą informację, jakoby Ali Agca działał z polecenia KGB. Dokument wspomina o sowieckiej inspiracji w czasie, gdy nie został jeszcze odkryty bułgarski ślad zamachu!

Szyfrogram nr 7489

Sensacyjnym dokumentem wytworzonym przez wywiad PRL jest szyfrogram nr 7489 z rezydentury w Rzymie, wysłany przez „Disa", czyli Macieja Dubiela. Powołując się na źródło o pseudonimie „Bren" i informacje pochodzące z Ambasady USA w Rzymie, „Dis" pisał o powiązaniach Antonowa „z Agcą i jego grupą" i prognozował, że Antonow zostanie uniewinniony z powodu braku dowodów:

„Wg informacji pochodzących z ambasady USA w Rzymie zebrane w sprawie Antonowa dowody nie pozwolą na jego skazanie. Zostanie uniewinniony z powodu braku dostatecznych dowodów winy. Bezsprzecznie natomiast Antonow miał powiązania wywiadowcze z Agcą i jego grupą. Włoski wymiar sprawiedliwości znalazł się w sprawie Antonowa w swego rodzaju pułapce. Istnieją obawy, że uniewinnienie A. wywoła próby poszukiwania inspiratorów tej mistyfikacji, których logicznie rzecz biorąc należy szukać we włoskich służbach specjalnych. Nie można również wykluczyć, że w sprawę zamieszane są czynniki polityczne. Krążą pogłoski, że liczy się na to, że A. załamie się i przyzna do winy. Znajduje się podobno w bardzo złym stanie psychicznym" – donosił rezydent polskiego wywiadu.

Najciekawsze, że wspomniany szyfrogram sporządzono 19 listopada 1984 roku, czyli jeszcze przed rozpoczęciem procesu Antonowa. „Dis" się nie mylił. Antonow w kwietniu 1986 roku został uniewinniony.

„Dokumenty Departamentu I MSW wskazują na to, że wywiad PRL przed procesem i podczas procesu Antonowa starał się trzymać rękę na pulsie i śledzić bieg wydarzeń. Jeszcze przed sensacyjnym szyfrogramem nr 7489 z Rzymu 16 października 1984 roku do Warszawy trafił meldunek z Budapesztu z informacją o spodziewanym ułaskawieniu Antonowa w zamian za uwolnienie dwóch Włochów uwięzionych w Bułgarii za szpiegostwo. Informacja ta okazała się jednak nieprawdziwa" – wyjaśnia Rafał Michalski.

W kręgach wywiadowczych PRL aresztowanie Antonowa potraktowano jako cios skierowany w Jurija Andropowa, nowego przywódcę Związku Sowieckiego. 19 grudnia 1982 roku „Rems", oficer wywiadu PRL czynny w Belgradzie, wykorzystując informacje otrzymane od I sekretarza amerykańskiej ambasady Davida Cariensa, meldował o aresztowaniu Antonowa i silnych powiązaniach bułgarskich służb specjalnych z KGB oraz przypominał, że 13 maja 1981 roku na czele KGB stał właśnie Andropow:

„1. Sprawę aresztowania przez policję włoską Antonowa, pod zarzutem »współudziału« w zamachu na papieża, Dep. Stanu USA traktuje wielopłaszczyznowo (zarówno w kontekście propagandowym, jak i politycznym), uważając, że może ona mieć daleko idące konsekwencje w stosunkach Wschód – Zachód, wpływając na ich dalsze pogorszenie. Poza gwałtownym już zaostrzeniem stosunków włosko-bułgarskich – jedną z płaszczyzn rozpatrywania tej sprawy jest niejako »polski aspekt« [...].

2. Zakłada się, że po formalnym oskarżeniu A. i rozpoczęciu procesu wzrastać będzie coraz bardziej zainteresowanie społeczeństwa polskiego tą sprawą. Oczekuje się, że udowodnienie winy A. i jego skazanie (co uważa się niemal za pewnik) wywołają falę protestów w społeczeństwie polskim i postawią w kłopotliwej sytuacji oficjalne władze polskie. Spekuluje się, że na tym tle może dojść do nowych napięć na linii Państwo – Kościół i postawić pod znakiem zapytania wizytę papieża.

3. Kolejną płaszczyzną sprawy A. jest jej radziecki akcent. Od samego początku podkreśla się, że bułgarska służba wywiadowcza (którą oskarża się o zorganizowanie zamachu) posiada ze wszystkich KS [krajów socjalistycznych] najbliższe powiązania z radziecką służbą bezpieczeństwa i że w istocie za tą sprawą stoi KGB. W tym celu coraz częściej przypomina się, że na czele KGB w ostatnich 15 latach stał Jurij Andropow. Zakłada się, że proces A. »musi położyć cień na prestiż przywódcy państwa radzieckiego, dyskredytując i osłabiając jego pozycję w kierownictwie radzieckim i na arenie międzynarodowej« [...]".

Wdzięczność Kiszczaka

Od maja 1981 r. wywiad NRD (HVA) na zlecenie bułgarskich służb specjalnych brał udział w zakrojonej na szeroką skalę operacji dezinformacyjnej, która nosiła kryptonim „Papież" („Operation Papst"). Jej celem było odciągnięcie uwagi rzymskich śledczych od „bułgarskiego tropu". Gdy aresztowanie Antonowa położyło cień na Bułgarów oraz sowieckiego przywódcę, służby specjalne PRL przyłączyły się do akcji ratowania z opresji swoich towarzyszy.

Służby specjalne PRL (nie tylko Departament I, ale także Departament IV zwalczający Kościół), doskonale zorientowane w środowisku watykańskim, mogły okazać się bardzo pomocne w „oczyszczaniu" kolegów z bułgarskiej służby bezpieczeństwa z zarzutów zorganizowania zamachu na Jana Pawła II. O współpracy służb świadczą telegramy, jakie wymienili z sobą szefowie resortów spraw wewnętrznych PRL i Bułgarii – gen. Czesław Kiszczak i gen. Dymitr Stojanow – w drugiej połowie 1985 roku w związku z procesem Antonowa. Interesująco brzmi telegram Kiszczaka adresowany do jego bułgarskiego odpowiednika:

„Telegram, Warszawa, 1985, 11, Ściśle tajne. Minister Spraw Wewnętrznych LRB tow. Dymitr Stojanow m. Sofia. Szanowny Tow. Ministrze! Potwierdzam odbiór Waszego telegramu nr 911/85 z 24 września br. i serdecznie dziękuję Wam za szczegółową informację o przebiegu procesu S. Antonowa i innych bułgarskich obywateli, których bezpodstawnie obwinia się o udział w zamachu na życie papieża. Całkowicie podzielam Waszą polityczną ocenę co do znaczenia i przebiegu procesu, a także Waszą troskę o zabezpieczenie prawnej ochrony i wszelkiej pomocy fałszywie oskarżonym bułgarskim obywatelom.

Świadomy wzajemnej, głębokiej solidarności naszych organów bezpieczeństwa, poleciłem podległym mi służbom aktywować nasze wspólne wysiłki w celu zdemaskowania wrogich zamiarów amerykańskich i zachodnich służb specjalnych, fałszywych oskarżeń przeciw Ludowej Republice Bułgarii i innych krajów socjalistycznych, pojawiających się w trakcie procesu [...]. Z socjalistycznym pozdrowieniem Czesław Kiszczak Minister Spraw Wewnętrznych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej".

Niewykluczone, że słowa o „głębokiej solidarności naszych organów bezpieczeństwa" w związku ze „sprawą Antonowa", jakie Kiszczak skierował do swojego bułgarskiego odpowiednika, były pokłosiem roboczej wizyty złożonej w Warszawie 9 i 10 kwietnia 1985 roku przez zastępcę dyrektora Zarządu Wywiadu MSW Bułgarii, gen. Włado Todorowa.

Kilka dni później, 18 kwietnia 1985 roku, z Warszawy do rezydentur wywiadu PRL w stolicach (m.in. do Rzymu) wysłano szyfrogram nr 1483 dotyczący spodziewanego wprowadzenia sankcji wobec Bułgarii przez USA oraz amerykańskiego dążenia do umiędzynarodowienia sprawy Antonowa poprzez zaangażowanie Turcji.

Za Spiżową Bramą ?mówią po polsku

Wywiad PRL podczas procesu Antonowa nie ustawał w wysiłkach, by śledzić bieg wydarzeń. Jeszcze przed wspomnianym szyfrogramem nr 7489 z Rzymu, w październiku 1984 roku, do Warszawy trafił meldunek z Budapesztu z informacją o spodziewanym ułaskawieniu Antonowa w zamian za uwolnienie dwóch Włochów uwięzionych w Bułgarii za szpiegostwo. Informacja ta okazała się jednak nieprawdziwa.

„Udział służb specjalnych PRL w kampanii dezinformacyjnej związanej ze zrzucaniem odpowiedzialności za zamach na papieża z barków jego rzeczywistych mocodawców wynikał nie tylko z faktu, że Polska znajdowała się w sowieckiej strefie wpływów, ale także z tego powodu, że rezydentura wywiadu PRL w Rzymie działała bardzo efektywnie" – wyjaśnia Michalski.

Skąd takie dobre wyniki oficerów „Baszty"? Jednym z powodów był brak bariery językowej ze względu na obecność Polaków w Stolicy Apostolskiej. W końcu papież był Polakiem i w jego otoczeniu znalazło się wielu rodaków. Polacy stanowili wtedy pokaźne zaplecze kadrowe dla Watykanu ze względu na silnie zakorzenioną w Polsce religię kokatolicką.

W publikacjach w polskiej prasie autorstwa m.in. Cezarego Gmyza wiele pisano o agentach polskiego wywiadu w Watykanie. Jednym z ważniejszych był agent „Dita". Prowadziło go dwóch oficerów rezydentury – „Ingo" i „Lazio". „Dita" służył wywiadowi do weryfikacji informacji uzyskanych od innych watykańskich źródeł i uczestniczył w wielu ważnych wydarzeniach z udziałem Jana Pawła II. Był m.in. obecny podczas jednej z rozmów papieża z prymasem Józefem Glempem oraz podczas spotkania Jana Pawła II z prezydentem Francji Francois Mitterrandem.

Dla rzymskiej rezydentury wywiadu pracował również „Menon" prowadzony przez rezydenta „Bralskiego". „Menon" zrelacjonował podróż Jana Pawła II do RFN i jego rozmowy z niemieckimi politykami. Agent „Vitor" prowadzony przez oficera o pseudonimie „Wran" przekazywał informacje o watykańskich ocenach sprawy ks. Popiełuszki. To jedynie część spośród kilkudziesięciu polskich duchownych, którzy znaleźli się w Rzymie i podjęli współpracę z wywiadem. Pierwszoplanową rolę odgrywali „Conrado", „Prorok", „Potenza", „Dita" i „Ruso".

Pontyfikat papieża Jana Pawła II dobiegł końca 2 kwietnia 2005 roku. Do najbardziej znanych zdjęć ojca świętego należy fotografia wykonana 27 grudnia 1983 roku we włoskim więzieniu Rebibbia, na której obok papieża znajduje się jego niedoszły zabójca. Jan Paweł II zapewniał o tym, że wybaczył zamachowcowi. Treść tej rozmowy nie została jednak nigdy upubliczniona. O tym, że w ślad za tą szlachetną deklaracją poszły realne czyny, świadczy jeszcze jeden dokument wytworzony przez Departament I MSW PRL: 1 marca 1987 roku „Dis" na podstawie informacji uzyskanych od źródła o pseudonimie Mides w szyfrogramie nr 2296 poinformował centralę o tym, że „Watykan prowadzi dyskretne zabiegi o prezydencki akt łaski dla Agcy i jego szybki wyjazd do któregoś z krajów muzułmańskich".

Z tego doniesienia jasno wynika, że służby specjalne PRL nie zaprzestały inwigilacji Jana Pawła II po uniewinnieniu Antonowa – podsumowuje Rafał Michalski, historyk IPN.

Autor jest dziennikarzem, pracował m.in. w "Rzeczpospolitej". Laureat Nagrody Watergate SDP za publikacje z zakresu dziennikarstwa śledczego.

W kwietniu 2006 roku katowicki Oddział Instytutu Pamięci Narodowej rozpoczął śledztwo z zamiarem zbadania, czy w związku z zamachem na papieża „istniał związek przestępczy o charakterze zbrojnym, w którym brali udział funkcjonariusze służb specjalnych państw komunistycznych". Wszczęcie śledztwa IPN uzasadniał tym, że ranny w zamachu Karol Wojtyła był Polakiem, a przestępstwo można kwalifikować jako tzw. zbrodnię komunistyczną, czyli nieprzedawniający się na normalnych zasadach czyn funkcjonariusza państwa komunistycznego. Sprawa została jednak umorzona w maju.

Prokurator Michał Skwara, który prowadził to śledztwo, przez prawie osiem lat przeczytał tysiące stron dokumentów – zarówno tych już odtajnionych, jak i tych, które nadal znajdują się w zbiorze zastrzeżonym w archiwum IPN.

Za zamachem mogły stać sowieckie służby specjalne, jednak, jak to bywa w świecie tajnych służb, dowodów na to brak, są tylko poszlaki. Mgły dezinformacji, prowadzonej od dnia zamachu niemalże do dzisiaj, nie udało się do końca rozwiać.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Luna, Eurowizja i hejt. Nasz nowy narodowy sport
Plus Minus
Ubekistan III RP
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności