Jak pan ocenia awanturę wokół wyborów samorządowych?
Jako postępujący proces prymitywizacji społeczeństwa, a klasy politycznej w szczególności. Od dawna nie mamy już elit politycznych; dominują ludzie, dla których polityka jest sposobem na życie, źródłem utrzymania. Cechami charakterystycznymi elity politycznej są poczucie odpowiedzialności za państwo, roztropna troska o dobro wspólne. A także profesjonalne kompetencje. Mamy współcześnie takich polityków, lecz jest ich coraz mniej – i to podzielonych – nie są więc w stanie stworzyć środowiska ani nadać tonu całości. To zresztą zjawisko ogólnoeuropejskie. Dyskusja powyborcza ujawniła, że siedzą w ławach sejmowych doktorzy prawa, którzy nie wiedzą, że samorządy są niezależne od parlamentu. Widocznie kończyli studia w PRL i zapamiętali, że rady narodowe jako terenowe organa władzy państwowej były uzależnione od Sejmu. Ale od tego czasu wiele się w Polsce zmieniło. Także ustrój.