Młodość w Paryżu w klubie Paris Volley, potem gra u podnóża Alp we włoskim Cuneo, następnie Majorka i nagle Bełchatów. Żona spytała: Stephane, gdzie ty nas przywiozłeś?
Tak, to była duża różnica, klimat był inny, a miasto małe. Ale cały czas pamiętałem, że przyjechałem do Polski przede wszystkim grać w siatkówkę. Byłem zresztą wcześniej w Bełchatowie, grałem tu w Pucharze Europy. Najważniejsze dla mnie było, by trafić do klasowej drużyny i dobrze zorganizowanego klubu. Na początku rodzina nie była ze mną cały czas, ale stopniowo zostawała coraz dłużej – to piękny dowód miłości – ale mówiąc serio, wszystko było w porządku. Szybko zdobyliśmy przyjaciół i, co najważniejsze, przeżyłem wiele wspaniałych chwil z zespołem Skry.