Reklama

Józef Pawłowski: Szermierkę mam we krwi

Nie jestem w stanie wejść do każdej gazety i nakazać: piszcie dobrze o Jerzym Pawłowskim, moim dziadku. Albo żądać od prezydenta, by przywrócił dziadkowi dobre imię. Wierzę jednak mocno, że historia jest sprawiedliwa.

Aktualizacja: 25.01.2015 15:10 Publikacja: 25.01.2015 12:00

Józef Pawłowski: Szermierkę mam we krwi

Foto: Reporter

Kiedy dowiedział się pan, że pański dziadek Jerzy Pawłowski był nie tylko wybitnym szermierzem, nazywanym geniuszem szabli i dżentelmenem planszy, ale też walczył z komunizmem, współpracując od lat 50. z amerykańskim wywiadem?

Wiedziałem o tym od zawsze. Urodziłem się w 1990 roku, dorastałem w wolnej Polsce. Nie było więc problemu, żeby o tym rozmawiać. U mnie w domu historia i polityka zawsze były obecne. Nauka historii sprawiała mi przyjemność, zdawałem ten przedmiot na maturze. Nie fascynował mnie sam fakt, że dziadek był agentem, ale ludzka strona tej działalności: elementy odwagi, decyzji, ryzyka, gry. Szukanie analogii między nim a mną. Jako dziecko mogłem tego nie doceniać, ale z wiekiem wzrastała moja świadomość. Myślę, że zrozumiałem, co to znaczy, gdy miałem 12–13 lat. Stuprocentowej wiedzy pewnie mieć nie będę, tak samo jak nie dowiemy się wszystkiego o Ryszardzie Kuklińskim, bo CIA nigdy nie pokaże akt.

Chwalił się pan dziadkiem w szkole?


Dopiero pod koniec podstawówki. Wcześniej traktowałem dziadka jako takiego pluszowego misia, do którego się przytulasz. Na babcię też nigdy nie patrzyłem jak na aktorkę (Teresa Szmigielówna – przyp. red.). Babcia nie była powodem, dla którego wybrałem ten zawód. Zanim jeszcze pojawiłem się na ekranie, gdy ktoś usłyszał, że studiowałem w Akademii Teatralnej, od razu pytał: „Z kim sławnym miałeś zajęcia?". Ja się tym nie ekscytowałem, miałem autorytety nie z pierwszych stron gazet. Świat show-biznesu nigdy mnie nie kręcił.

W domu mówiło się więcej o sukcesach sportowych dziadka czy o jego działalności szpiegowskiej?


Równo. Wiele zależy od tego, czego w danej chwili potrzebowałem. Kiedy byłem buntownikiem, wolałem element szpiegowski. Gdy szukałem motywacji, żeby być lepszym – sportowy. Mało z nim o tym rozmawiałem, bo miałem niecałe 15 lat, gdy zmarł. Byłem trochę za mały, by poruszać poważne tematy. Poza tym dzieliło nas 40 km, mieszkałem z rodzicami w Nowym Dworze Mazowieckim, a dziadek w Falenicy. Zresztą wiem od mojego ojca i wujka, że nie można było od niego za wiele wyciągnąć – taka wiedza nie idzie w parze z własnym bezpieczeństwem.

Pozostało jeszcze 87% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Prezydent Karol Nawrocki przekłuwa balonik narodowej dumy
Plus Minus
„Wyrok”: Wojna zbawienna, wojna błogosławiona
Plus Minus
„Arnhem. Dług hańby”: Żelazne spadochrony
Plus Minus
„Najdalsza Polska. Szczecin 1945-1950”: Miasto jako pole gry
Plus Minus
„Dragon Ball Z: Kakarot: Daima”: Niby nie rewolucja, ale wciąga
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama