operatorom kablówek wolno reemitować utwory nadawane w radiu i telewizji wyłącznie na podstawie umowy z właściwą organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. SFP jest w zasadzie jedyną taką organizacją dla filmów, seriali, dokumentów itp.
Między organizacją a kablówką powstał spór o odszkodowanie za tantiemy za lata 2006 – 2008. Wprawdzie w 2001 r. minister kultury zatwierdził tabele wynagrodzeń SFP w wysokości 7,5 proc. od wpływu kablówek, ale zostały uchylone ze względów formalnych w 2002 r. przez NSA, a później (w 2006 r.) TK uchylił w ogóle ich podstawę prawną. W 2004 r. SFP zawarło tzw. kontrakt generalny z Polską Izbą Komunikacji Elektronicznej na stawkę 2,8 proc., a ponieważ korzystało z niej 80 proc. rynku, tyle zażądało SFP od pozwanej. Pełnomocnik SFP adwokat Wojciech Kulis przekonywał przed SN, że jest to praktycznie stawka rynkowa i taka powinna być zasądzona.
Pozwana zwróciła się do Komisji Prawa Autorskiego o polubowne ustalenie stawki, a ta ustaliła ją na 1,6 proc. Gdy spór trafił do sądu, Sąd Okręgowy we Wrocławiu przyjął ją. Utrzymał ją tamtejszy Sąd Apelacyjny. Uznał też, że skoro kablówka świadomie rozpowszechniała utwory bez umowy, to powinna zapłacić odszkodowanie w potrójnej wysokości, czyli 3 x 1,6 proc. wpływów. SO i SA zakazały kablówce reemisji programów audiowizualnych.
Zakaz reemisji postawił pozwaną w bardzo trudnej sytuacji, gdyż nie może praktycznie świadczyć usług – mówił przed SN mec. Roman Comi, pełnomocnik kablówki. – Nie można też mówić o stawce rynkowej, gdy wynegocjowała ją jedyna organizacja na rynku.
SN podzielił te argumenty i nakazał ponowne zbadanie sprawy. – Rynkowość ceny nie została wykazana – powiedziała sędzia Bogumiła Ustjanicz. – Nie może się też utrzymać zakaz reemisji, jeśli stacja emituje inne programy niż zarządzane przez SFP.
SN podzielił natomiast zarzut pełnomocnika SFP, że jeżeli sąd ma przedstawiane różne stawki wynagrodzenia, to powinien powołać biegłego, o co on wnosił, a co sądy niższych instancji pominęły.