Polska nie pogrążyła się w chaosie

Pojawiające się w pierwszych godzinach po katastrofie obawy, że kraj i jego mieszkańcy pozbawieni zostaną przywództwa i ochrony przed dalszymi niebezpieczeństwami, szczęśliwie się nie potwierdziły – pisze konstytucjonalista

Publikacja: 27.04.2010 01:43

Polska nie pogrążyła się w chaosie

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Po kilkunastu dniach od katastrofy pod Smoleńskiem można już dokonać wstępnej oceny reakcji państwa na to tragiczne i niespodziewane wydarzenie. Chodzi tu o dwa jej wymiary: prawny i faktyczny. W wymiarze prawnym ujawniło się dobre przygotowanie normatywne państwa na tego typu sytuacje. Obowiązujące uregulowania konstytucyjne i ustawowe pozwoliły na pozbawione poważniejszych perturbacji przejęcie obowiązków i uprawnień przez osoby, które ze względu na swoje urzędowe funkcje mogły zapewnić ciągłość działania władz publicznych. Pojawiające się w pierwszych godzinach po katastrofie obawy, że kraj i jego mieszkańcy pozbawieni zostaną przywództwa i ochrony przed dalszymi niebezpieczeństwami, szczęśliwie się nie potwierdziły. Polska nie pogrążyła się w chaosie.

[srodtytul]Rozsądna wykładnia[/srodtytul]

Wypowiadane przez niektórych publicystów tezy, iż przejmowanie sterów władzy w instytucjach, których kierownicy stracili pod Smoleńskiem życie, zostanie zakłócone przez niejasność unormowań prawnych, nie do końca się potwierdzają. Dotyczy to na przykład prezesury Narodowego Banku Polskiego, którego zarząd przyjął rozsądną, moim zdaniem, wykładnię przepisów, iż po zmarłym prezesie do czasu powołania nowego jego obowiązki przejmuje dotychczasowy wiceprezes. I nawet, gdy okaże się, że jest to wykładnia wątpliwa, to jej aplikacja zapobiegła sparaliżowaniu NBP i Rady Polityki Pieniężnej w realizacji przez nie ich pilnych konstytucyjnych zadań.

Pewne zaburzenia pojawiły się natomiast, gdy idzie o IPN, ale wzięły się one stąd, że z jednej strony nie został zamknięty proces legislacyjny związany z nowelizacją ustawy o Instytucie, a z drugiej z pospiesznymi decyzjami Kolegium IPN w sprawie rozpisania konkursu na jej prezesa. Gdyby ci, od których to zależy, powstrzymali się od podejmowania takich decyzji, to poziom politycznych napięć wokół IPN byłby bez wątpienia niższy.

Jednakże to, co jest najważniejsze dla sprawnego funkcjonowania państwa, to gładkie przejęcie obowiązków po zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim przez marszałka Bronisława Komorowskiego. Przepisy konstytucji, które mają w tej mierze decydujące znaczenie, zostały odczytane i zastosowane prawidłowo. Ogłoszenie, iż marszałek staje się z chwilą śmierci prezydenta osobą tymczasowo pełniącą jego funkcje z mocy prawa, bez konieczności potwierdzania tego faktu w sformalizowany sposób, np. przez złożenie ślubowania przed Zgromadzeniem Narodowym, umożliwiło natychmiastowe podjęcie przez niego odpowiednich decyzji i działań. Każdy dzień zwłoki w tym względzie mógłby prowadzić do kompetencyjnej bezczynności.

Słychać wprawdzie głosy, że lepiej by było, aby Bronisław Komorowski zrezygnował z funkcji marszałka, skoro kandyduje na urząd prezydenta, lub aby odstąpił od kandydowania, ale uwzględnienie zwłaszcza tej pierwszej sugestii wprowadziłoby niepotrzebne zamieszanie. Musiałoby się wiązać z przeniesieniem obowiązków głowy państwa na kolejną z osób konstytucyjnie powołanych do jej zastępstwa, to jest marszałka Senatu, a ponadto pozbawiłoby Sejm dotychczasowego przewodnictwa. Co do rezygnacji z kandydowania uzasadnianej tym, że osoba, która działa w zastępstwie prezydenta, nie powinna ubiegać się o ten urząd, powiedzieć można, że idąc takim tropem, o ponowny wybór nie powinien się tym bardziej ubiegać urzędujący prezydent. Tego rodzaju żądanie byłoby nie tylko pozbawione podstaw prawnych, ale też sprzeczne z zasadami ustrojowymi przyjętymi w nowoczesnych demokracjach.

Inny zarzut, jaki stawia się marszałkowi Komorowskiemu, to ten, iż zbyt szybko powołał on szefów Kancelarii Prezydenta i Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jest to moim zdaniem zarzut przesadny. Zarówno Kancelaria, jak i Biuro to dwie instytucje bezpośrednio na co dzień współpracujące z głową państwa i służące jej pomocą. Prezydent czy osoba pełniąca jego obowiązki nie dysponuje, tak jak premier, rozbudowanym aparatem administracyjnym. Powinna jednak mieć możliwość korzystania ze sprawnie zorganizowanej obsługi urzędniczej. Aby to było możliwe, Kancelaria i Biuro powinny mieć swoich szefów. O ile mi wiadomo, marszałek Komorowski nie dokonał innych znaczących zmian w składzie osobowym tych instytucji. I dobrze byłoby, aby się z nimi nie spieszył.

[srodtytul]Dobra organizacja[/srodtytul]

Drugi wymiar, w jakim można oceniać działania państwa po katastrofie, to sprawa faktycznego funkcjonowania jego aparatu. Chodzi tu w pierwszej kolejności o rząd i administrację rządową, a także podporządkowane jej służby i instytucje (wojsko, policja, straż pożarna, Straż Graniczna, placówki konsularne i dyplomatyczne). Ich reakcje na tragedię i jej następstwa (w tym, na przykład, organizację identyfikacji, sprowadzenia z Rosji i pogrzebów ofiar) były wzorowe, niezwykle sprawne pod względem techniczno-organizacyjnym i godne. Z pewnością wielką zasługę w tym względzie mają też władze samorządowe wielu miast i gmin, w tym Warszawy czy Krakowa. Musiały one reagować w sposób błyskawiczny, uporządkowany i z zachowaniem zimnej krwi na niecodzienne wydarzenia, w których uczestniczyły dziesiątki tysięcy silnie pobudzonych emocjonalnie ludzi. Żadne godne odnotowania zakłócenia nie dotknęły też innych ogniw władzy publicznej, takich jak sądownictwo czy prokuratura.

Jakkolwiek nie jest to bezpośrednia zasługa państwa i jego aparatu, podkreślić warto, że nie doznaliśmy po katastrofie pod Smoleńskiem żadnego załamania gospodarczego. Notowania na giełdzie warszawskiej nie budziły niepokoju, kurs polskiego pieniądza nie zachwiał się. To istotna oznaka, iż gospodarka znajduje się w przyzwoitym stanie, a szok wywołany nagłą utratą prezydenta i ważnych funkcjonariuszy publicznych nie przynosi upadku zaufania do państwa i jego zdolności sprawczych ze strony inwestorów.

[srodtytul]Stosowna powaga[/srodtytul]

Jest też rzeczą godną podkreślenia, że stosownym umiarem i powagą wykazali się politycy ze wszystkich ugrupowań. Wpłynęło to stabilizująco na państwo i jego instytucje. Również zdecydowana większość obywateli zachowała, mimo szoku spowodowanego katastrofą, spokój i opanowanie. Nie było oznak zachowań panicznych i gwałtownych, które musiałyby wywołać reakcję władz z użyciem służb porządkowych.

Rzeczpospolita Polska zatem, tak od strony działania aparatu władzy, jak i od strony zachowań obywateli wykazała dostateczną siłę i odporność na nadzwyczajne i tragiczne okoliczności. Pozytywna ocena działań w ostatnich dniach nie powinna usypiać energii reformatorskiej tych, od których zależy dalsze funkcjonowanie państwa. I oby się nie okazało, że jest ono sprawne jedynie w odpowiedzi na wydarzenie nadzwyczajne i jednostkowe, podobnie jak człowiek, skądinąd bojaźliwy, który w chwilach zagrożenia zdolny jest dokonać czynów niezwykłych i odważnych.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rz”[/i]

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacja Brzoski – falstart czy tylko rekonesans?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Aktywizm sędziowski budzi się po drugiej stronie barykady
Opinie Prawne
Joanna Raglewska, Janusz Raglewski: Kilka uwag w kwestii nowelizacji przepadku pojazdu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Negocjacje pokojowe Donalda Trumpa. Ale co ze zbrodniami Putina?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sprawa MTK symptomem głębszego kryzysu
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce