Czy polskie sądy potrzebują Biblii?

Problem z fałszywymi zeznaniami powinien zostać rozwiązany poprzez egzekwowanie przepisu art. 233 k.k. - uważa Jacek Jaruchowski, aplikant radcowski z Wrocławia

Publikacja: 13.08.2012 10:01

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w poniedziałek pozew siedmiu posłów Ruchu Palikota, którzy domagali

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w poniedziałek pozew siedmiu posłów Ruchu Palikota, którzy domagali się, aby sąd nakazał Sejmowi usunięcie krzyża z sali obrad.

Foto: www.sxc.hu

Przyczynkiem do napisania tej krótkiej polemiki jest artykuł autorstwa mec. Małgorzaty Zarychta – Surówki oraz sędziego dr Wiesława Zarychta , w którym autorzy przedstawili koncepcję o zasadności wprowadzenia do procedury sądowej przysięgi na Biblię, zamiast obecnego przyrzeczenia. Autorzy argumentują, że taka zmiana nie tylko odpowiada sytuacji, w której 90% obywateli RP jest katolikami, ale także że jej skutkiem (wskutek większej rangi takiej przysięgi) będzie zmniejszenie się rozmiaru krzywoprzysięstwa.

Ze stanowiskiem autorów niestety zgodzić się nie mogę i to z kilku przyczyn.

Sakramenty z woli rodziny

Po pierwsze bowiem zauważyć należy, że o ile w istocie 90% Polaków deklaruje, że jest katolikami, to w rzeczywistości jest to grupa złożona z dwóch podgrup – „wierzących i praktykujących" oraz „wierzących, ale niepraktykujących". Przeprowadzone zresztą badania przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego wskazują, że grupa „wierzących i praktykujących" to tylko ok. 41% . Tak więc jest to mniej niż połowa deklarujących się jako katolicy. Pamiętać również należy o tym, że tak naprawdę ogromna rzesza katolików jest nimi tylko statystycznie, zaś praktycznie jedynie od przypadku do przypadku (chrzciny, wesela, śluby, pogrzeby). Wielu młodych przyjmuje sakramenty z woli rodziny, bądź dlatego, że po prostu tak wypada, bo takie jest oczekiwanie. I najczęściej na sakramencie bierzmowania ich związek z Kościołem się kończy. Wydaje się zatem, że teza autorów, o ile statystycznie jest poprawna, to w istocie jednak nie dowodzi niczego i argumentem za wprowadzeniem Biblii do sądownictwa powszechnego być nie może.

Po drugie trzeba także zwrócić uwagę na kwestię następującą, a mianowicie co z tymi obywatelami RP, którzy wiary katolickiej nie wyznają? Czy też mają składać przysięgę na Biblię? Osobiście sobie nie wyobrażam, by Polak będący muzułmaninem miał i przede wszystkim chciał przysięgać na Biblię. Co zatem pozostaje? Taka osoba nie składałaby zapewne przysięgi lecz przyrzeczenie. Ale czy przez to mielibyśmy traktować ją jako świadka mniej wiarygodnego, skoro złożył tylko przyrzeczenie rangi oczywiście niższej niż przysięga na Biblię? To znowu również wydaje się nieuprawnione, bowiem katolik nie ma monopolu na uczciwość i prawdomówność. Te bowiem cechy człowiek posiada niezależnie od wyznania czy też jego braku. A skoro już o braku wyznania mowa, to na co miałby przysięgać ateista? Bo zakładam, że ewentualnym celem wprowadzenia Biblii do sądownictwa nie będzie wyłączenie ateistów od prawa bycia świadkiem czy biegłym. Chyba, że w ocenie autorów, mielibyśmy przymuszać każdego, niezależnie od wyznawanej wiary, by przysięgał z dłonią na Biblii? Jednak chyba nie tędy droga.

Niezależnie jednak od powyższego obawiałbym się pewnego rodzaju dysonansu, gdybyśmy zaczęli dzielić świadków i biegłych na katolików i nie-katolików. Taki rozdźwięk nie prowadziłby do niczego, a zarazem niepotrzebnie wprowadzałby nieunikniony przecież podział na lepszych i gorszych, bo przecież tak zaczęto by postrzegać ostatecznie tych składających przysięgę i tych składających przyrzeczenie.

Wiara wewnętrzną sprawą człowieka

Trzecia kwestia, jaka nasuwa się po lekturze artykułu jest bardziej proceduralna. Otóż jak rozumiem, w zamyśle autorów, sędzia do standardowej listy pytań (imię, nazwisko, wiek, zawód, karalność i stosunek do stron) dodawałby pytanie o wiarę, jaką świadek czy biegły wyznaje. Tylko czy wszystkim uczestnikom postepowania sądowego taka informacja jest potrzebna. Czy naprawdę strony i ich pełnomocnicy tę wiedzę powinni mieć. Wydaje się, że wiara jest sprawą wewnętrzną każdego człowieka i taką zostać powinna (przecież nawet uczestnicząc w mszy człowiek jest anonimowy). Osobiście, muszę przyznać, że nie odczuwam potrzeby dzielenia się swoimi poglądami religijnymi z przyjaciółmi czy kolegami (choć oczywiście niektórzy tę wiedzę posiadają). Dlaczego zatem miałbym ujawniać ją sędziemu, protokolantowi, pełnomocnikom i stronom? A przecież w rewanżu ci właśnie uczestnicy procesu nie ujawnią swojego wyznania. Bo i dlaczegóż mieliby? A skoro oni nie muszą, to czemu zmuszać do tego świadka?

Po czwarte zaś Polska, mimo swego przywiązania do katolicyzmu (czego przecież nikt rozsądny kwestionować nie będzie) jest jednak państwem świeckim, w którym wprowadzono rozdział Kościoła i państwa. Skoro nawet kwestia krzyża w klasie czy urzędzie potrafi wywołać kontrowersje, to nie wnośmy tych kontrowersji także na sale sądowe. Nie taka jest bowiem ich rola, a rozgrywające się na nich misterium nie ma nic wspólnego z misterium chrześcijańskim. Zbyt duże przecież przesycenie może spowodować efekt odwrotny od zamierzonego. Wprowadzenie do działań państwa kolejnego elementu religii katolickiej może spowodować jeszcze większe zniechęceniu ludzi do Kościoła. Nie można bowiem zapominać, że w opinii wielu Polaków (także przecież katolików) Kościół Katolicki już w zbyt dużym stopniu ingeruje w sprawy państwowe, głównie poprzez wypowiedzi swoich hierarchów, a to powoduje jednak pewną dozę niechęci w społeczeństwie, a zwłaszcza pośród ludzi młodych.

Po piąte chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Mianowie autorzy powołują się na fakt, że w USA przysięga na Biblię jest składana. To prawda. W USA również w powszechnym użyciu są młotki sędziowskie, które jakiś czas temu pojawiły się także na polskich salach sądowych. Czy jednak się przyjęły? Osobiście przez niemalże już trzy lata aplikacji nigdy ich w użyciu nie widziałem. Fakt, że coś sprawdza się w innym systemie prawnym niekoniecznie musi oznaczać, że sprawdzi się w Polsce.

Dyskryminacja tych, którzy na Biblię przysięgać nie chcą

Autorzy artykułu postawili także tezę, że wskutek wprowadzenia Biblii zmniejszy się rozmiar krzywoprzysięstwa w sądach. Z tą tezą nie mogę się zgodzić. W mojej ocenie problem z fałszywymi zeznaniami powinien zostać rozwiązany poprzez egzekwowanie przepisu art. 233 k.k. Nie jeden raz każdy z nas, aplikantów, radców prawnych, adwokatów, prokuratorów i sędziów miał zapewne do czynienia z zeznaniami, które mogłyby być objęte hipotezą tego przepisu. Czy jednak wyciąga się za każdym razem prawnokarne konsekwencje? Nie, bo też są kłamstwa mniejsze i większe, jedne są od razu prostowane, inne prostowane są później. Przymykamy na to zazwyczaj oczy, woląc myśleć, że świadek coś źle zapamiętał (lub zapamiętał inaczej), że może po prostu się myli, że się przejęzyczył czy że po prostu z uwagi na to, że przytłoczony jest pobytem w sądzie, coś mu się zwyczajnie „poplątało". I nie możemy też zapominać, że przecież nie każde „minięcie się" z prawdą przez świadka musi wyczerpywać znamiona czynu z art. 233 k.k. Jeśli jednak wyczerpuje, to wtedy należałoby wykazać konsekwencję i wprowadzać w ruch całą maszynę wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. I w tym raczej upatrywałbym większe szansę na zwalczenie krzywoprzysięstwa, niż w Biblii. Bo przecież z drugiej strony Dekalog wyraźnie stanowi „nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu". Ale czy świadkowie będący katolikami tegoż nakazania Dekalogu przestrzegają?

Reasumując powyższe rozważania należy ocenić negatywnie pomysł wprowadzenia Biblii do polskiej procedury sądowej. Wydaje się, że nie wpłynie ona na prawdomówność świadków, a ponadto może prowadzić do swoistego postrzegania świadków jako lepszych i gorszych z uwagi na ich wiarę (a nawet prowadzić do swoistej dyskryminacji tych, którzy na Biblię przysięgać nie chcą), co jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną, zwłaszcza w wymiarze sprawiedliwości.

Autor jest aplikantem radcowskim III roku OIRP Wrocław

Przyczynkiem do napisania tej krótkiej polemiki jest artykuł autorstwa mec. Małgorzaty Zarychta – Surówki oraz sędziego dr Wiesława Zarychta , w którym autorzy przedstawili koncepcję o zasadności wprowadzenia do procedury sądowej przysięgi na Biblię, zamiast obecnego przyrzeczenia. Autorzy argumentują, że taka zmiana nie tylko odpowiada sytuacji, w której 90% obywateli RP jest katolikami, ale także że jej skutkiem (wskutek większej rangi takiej przysięgi) będzie zmniejszenie się rozmiaru krzywoprzysięstwa.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie