Nie posądzany nawet o opozycję do rządu były premier Jerzy Buzek ocenił trzydniowy tryb pracy nad projektem za „oburzająco" krótki, bo takie tempo obrad nad tak ważną ustawą nie buduje zaufania ani do Sejmu, ani do stanowienia prawa, ani do polskiego państwa.

Ma w zupełności rację. Szybko wykonana praca może być równie dobra jak wykonana powoli, chociaż mądrość ludowa podpowiada, że co nagle, to po diable. Nie ma też racjonalnych podstaw, by o taki sprawny profesjonalizm posądzać polskich parlamentarzystów. Oddajmy zresztą głos specjalistom, sędziom Sądu Najwyższego, którzy już od lat wytykają niską jakość stanowionego prawa. I tak na przykład w sprawozdaniu za 2011 r. napisali:  Stopień skomplikowania spraw i ich wielowątkowa materia wynika często z niskiej jakości tworzonego prawa. Jej podnoszenie powinno nastąpić przede wszystkim poprzez rozważną i precyzyjną nowelizację dokonywaną z poszanowaniem podstawowych reguł techniki prawodawczej, poprzez wprowadzanie jednoznacznych pojęć oraz ograniczanie zbytecznej szczegółowości stanowionego prawa. Ważna jest również dbałość o spójność zmienianych norm z przepisami dotychczasowymi.

Jak to się ma do tej gorączkowej pracy sejmowej Komisji Finansów nad kilkudziesięcioma poprawkami do specjalistycznej finansowej materii, dotyczącej oczywiście nadziei emerytalnych milionów Polaków? Nawet gdyby część poprawek była tylko próbą przedłużenia procedowania, nie tłumaczy to zawrotnego tempa prac nad nimi. Skąd ten pośpiech? Czyżby rząd miał coś do ukrycia?

Kiedy wytykamy wady w działaniu tego czy innego sądu albo prokuratury, spodziewamy się nie tylko ich refleksji, ale także rządu, parlamentarnej większości. Gdy mówimy o nieprawidłowościach w działaniu tego parlamentarno-rządowego segmentu, możemy liczyć tylko na to, że zawczasu posłucha krytyki. Bo przecież jeśli nawet ta czy inna ustawa trafi wreszcie do Trybunału, a ten ją storpeduje z powodu nieprawidłowej legislacji, to może to dotyczyć tylko jaskrawych naruszeń, a nie zwyczajnego niechlujstwa.

Jak z nim walczyć? Oto pytanie. Na pociechę powiem, że są jeszcze wyborcy. Bo przecież stanowienia prawa nie da się oddzielić od polityki. Znamy więc przynajmniej adresata naszych zastrzeżeń.