Ks. prof. Piotr Stanisz o klauzuli sumienia

Nie jest prawdą, że w publicznej debacie nad klauzulą sumienia musimy odpowiedzieć ?na retoryczne przecież pytanie, czy w Polsce obowiązuje prawo polskie czy prawo Boże - pisze ks. prof. Piotr Stanisz.

Publikacja: 25.06.2014 03:00

Ks. prof. Piotr Stanisz

Ks. prof. Piotr Stanisz

Foto: materiały prasowe

Wsłuchując się w niezwykle ożywioną ostatnio debatę na temat klauzuli sumienia lekarzy, nie potrafię się oprzeć emocjom, które określę eufemistycznie jako narastające zdumienie. Tak samo czułbym się zapewne, gdyby ktoś nie tylko próbował mnie przekonać do twierdzenia, że stanie na głowie jest naturalną postawą człowieka, ale wręcz utrzymywał, że jest to dogmat estetyczny, etyczny i logiczny. Choć więc nie sądzę, by systematyczny udział w bieżących debatach publicznych dobrze wpływał na zajmowanie się nauką, to obok tej sprawy nie potrafię przejść obojętnie. Decyduje o tym przede wszystkim jej znaczenie, mierzone zarówno kompleksowością zagadnienia, jak i temperaturą prowadzonej dyskusji oraz rozmiarem nieuczciwości, z jaką traktowany jest profesor Chazan.

Normy przeakcentowane ?i przemilczane

Problem nie polega wyłącznie na tym, że za błędne uważam czy to generalne wnioski, do których dochodzą niektórzy dyskutanci, czy wypowiadane przez nich tezy szczegółowe. Niewłaściwy jest już sam sposób stawiania problemu. Nie jest bowiem tak, że oto w publicznej debacie stoimy przed koniecznością odpowiedzi na (retoryczne przecież) pytanie, czy w Polsce obowiązuje prawo polskie czy prawo Boże. Różne aspekty problematyki związanej z postawami lekarzy wobec prawnej dopuszczalności przerywania ciąży mogą (a w przypadku ludzi wierzących – powinny) być oczywiście oceniane z perspektywy prawa Bożego. Z perspektywy katolickiej teologii moralnej oraz prawa kanonicznego sprawa jest zresztą czytelna. Zgodnie z katechizmem Kościoła katolickiego „życie ludzkie od chwili poczęcia powinno być szanowane i chronione w sposób absolutny". Każde spowodowanie przerwania ciąży musi być więc oceniane jako zło moralne (zob. nr 2270–2271), a ten, „kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa" (kan. 1398 kodeksu prawa kanonicznego). Lekarz kierujący się tymi zasadami nie zgodzi się na jakikolwiek udział w przerwaniu ciąży, nawet gdyby miał ponieść tego konsekwencje. Jest bowiem jasne, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" (Dzieje Apostolskie 5, 29). W debacie publicznej chodzi jednak o co innego, mianowicie o treść i konsekwencje prawa obowiązującego w Polsce.

Nie sposób zgodzić się z rozumowaniem, że z przepisu dopuszczającego aborcję w określonych sytuacjach wyprowadza się wniosek o istnieniu podmiotowego „prawa do aborcji", z którego wynika lekarski obowiązek stworzenia warunków wykorzystania tego „prawa". Konsekwencją byłoby twierdzenie, że korzystanie przez lekarzy z klauzuli sumienia jest uderzeniem w prawa pacjentki znajdującej się przecież często (i to akurat jest prawdą) w wyjątkowo trudnej sytuacji życiowej. Rozumowanie to oparte jest jednak na przeakcentowaniu niektórych unormowań z jednoczesnym przemilczeniem innych.

Pominięta konstytucja

Podstawowe znaczenie ma zwrócenie uwagi na fakt, że regulacje dotyczące omawianej problematyki nie ograniczają się do art. 39 ustawy z 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Zacznijmy od przypomnienia rzeczy, wydawałoby się, oczywistej, mianowicie że na terytorium Polski obowiązuje konstytucja z 2 kwietnia 1997 r., która – zgodnie z jej art. 8 ust. 1 – „jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej". W tejże konstytucji, wśród wolności i praw osobistych wymienia się wolność sumienia i religii (art. 53). Jak to jasno wynika z powołanego przepisu, wolność ta nie ogranicza się do prawa do swobodnego wyboru światopoglądu oraz uzewnętrzniania swej religii przez akty kultu. Obejmuje również prawo do kształtowania własnego życia zgodnie z przyjętymi zasadami. Na przypomnienie zasługuje w tym kontekście orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 15 stycznia 1991 r. (U. 8/90), w którym badano zgodność § 14 rozporządzenia ministra zdrowia i opieki społecznej z 30 kwietnia 1990 r. w sprawie kwalifikacji, jakie powinni posiadać lekarze dokonujący zabiegu przerwania ciąży, oraz trybu wydawania orzeczeń lekarskich o dopuszczalności takiego zabiegu z konstytucją z 22 lipca 1952 r. oraz ustawą z 27 kwietnia 1956 r. o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. W kwestionowanym przepisie, w istocie – bez upoważnienia ustawowego, wyraźnie wskazano na prawo lekarza do uchylenia się od wydania orzeczenia o dopuszczalności przerwania ciąży oraz od dokonania tego czynu. Trybunał Konstytucyjny trafnie jednak zwrócił uwagę, że badany przepis rozporządzenia nie jest uregulowaniem zagadnienia, które dotychczas pozostawało poza prawną reglamentacją. Już w (wówczas obowiązującej) ustawie zasadniczej można bowiem było wskazać normę (wyrażoną w art. 82 ust. 1, dotyczącym wolności sumienia i wyznania), z której wynikało prawo lekarzy do takiego zachowania. „Wolność sumienia nie oznacza [bowiem – przyp. PS] jedynie prawa do reprezentowania określonego światopoglądu, ale przede wszystkim prawo do postępowania zgodnie z własnym sumieniem, do wolności od przymusu postępowania wbrew własnemu sumieniu".

W obecnie obowiązującej Konstytucji RP poświęcono wolności sumienia i religii znacznie więcej miejsca, uznając jednocześnie, że jej źródłem (podobnie jak i źródłem innych wolności i praw człowieka i obywatela) jest „przyrodzona i niezbywalna godność człowieka" (art. 30). Nie trzeba więc skomplikowanych wywodów, aby stwierdzić, że przedstawione stanowisko Trybunału Konstytucyjnego zachowuje swoją aktualność. Znaczy to, że również w obowiązującej ustawie zasadniczej można odnaleźć normę (vide art. 53 ust. 1–2) upoważniającą lekarza do uchylenia się od podejmowania działań związanych z przerywaniem ciąży. Art. 39 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty jawi się w tym kontekście nie jako przyznający lekarzom prawo do uchylenia się w określonych sytuacjach od działań sprzecznych z sumieniem, ale raczej jako ograniczający prawo gwarantowane w konstytucji. Lekarz korzystający z prawa do sprzeciwu sumienia ma bowiem obowiązek wskazania „realnych możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym". Nie może ponadto naruszyć obowiązku udzielenia pomocy lekarskiej nie tylko wtedy, „gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia", ale również „w innych przypadkach niecierpiących zwłoki" (art. 30).

Jest faktem, że Konstytucja RP – co zresztą nie jest żadnym wyjątkiem we współczesnym świecie – dopuszcza możliwość ograniczenia wolności uzewnętrzniania religii. Takie ograniczenie powinno jednak spełniać określonej warunki: musi być wprowadzone na podstawie ustawy i znajdować uzasadnienie w konieczności ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób (art. 53 ust. 5). Ponadto, będąc ograniczeniem w korzystaniu z wolności gwarantowanych konstytucyjnie, nie może naruszać istoty wchodzącej w grę wolności (art. 31 ust. 3). Można mieć uzasadnione wątpliwości, czy wpisany do ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty obowiązek informowania o realnych możliwościach przerwania ciąży gdzie indziej (podobnie zresztą jak i obowiązek działania wbrew sumieniu „w innych przypadkach niecierpiących zwłoki") rzeczywiście spełnia kryteria określone w ustawie zasadniczej. Zupełnie się więc nie dziwię Naczelnej Radzie Lekarskiej, która w marcu złożyła do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie konstytucyjności tych unormowań.

Zapomniany kodeks karny

W przepisach ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży nie ma sformułowań mówiących o „prawie do aborcji". Znamienne jest, że ustawę otwiera stwierdzenie, że „życie jest fundamentalnym dobrem człowieka" (wstęp), a „prawo do życia podlega ochronie, w tym również w fazie prenatalnej", chociaż „w granicach określonych w ustawie" (art. 1). Unormowania dotyczące dopuszczalności przerywania ciąży są więc wyjątkami od generalnej zasady ochrony życia. Potwierdza to brzmienie art. 152 kodeksu karnego. Zgodnie z tym przepisem karze podlega zarówno ten, „kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy", jak i ten, „kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania". Posługując się sformułowaniami zawartymi w powoływanym już orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, można więc stwierdzić, że „pierwotny jest zakaz przerywania ciąży, a ustawa określa jedynie warunki dopuszczalności odstępstwa od tego zakazu" i „w swoim założeniu dotyczy sytuacji, które powinny być wyjątkowym legalizowaniem zachowania z reguły bezprawnego".

Zgodnie z obowiązującymi przepisami aborcja może być dokonana tylko wówczas, gdy 1) ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, 2) badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, 3) zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Istotne jest przy tym (o czym niemal zupełnie się nie wspomina w odniesieniu do zachowania prof. Chazana), że w przypadku określonym w punkcie 2, przerwanie ciąży jest dopuszczalne jedynie „do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Znaczy to, że po osiągnięciu takiej zdolności przez nasciturusa, przerwanie ciąży jest przestępstwem. Ustalenie momentu osiągnięcia tej zdolności jest pozostawione specjalistom, do których nie należę. Posłużę się więc słowami byłego wiceministra zdrowia Bolesława Piechy (podając je za jedną ze stron internetowych): „dziś wiemy, że dziecko urodzone nawet w 24. tygodniu ma szanse normalnie żyć". Można usłyszeć również twierdzenia, że taką zdolność poczęte dziecko nabywa wcześniej. Jednocześnie podaje się, że profesor Chazan odmówił dokonania aborcji w 25. tygodniu ciąży. Brak wiedzy medycznej oraz pochodząca tylko z drugiej ręki wiedza o faktach powstrzymuje mnie od wyprowadzania kategorycznych wniosków. Gdyby jednak podawane dane były prawdziwe, to postępując zgodnie z wolą pacjentki, lekarz ściągnąłby na siebie odpowiedzialność karną.

Kontekst europejski

Klauzula sumienia nie jest polskim wynalazkiem. Do wypracowania tej koncepcji przyczyniły się istotnie dyskusje o konflikcie sumienia poborowych, których przekonania nie pozwalały na służbę wojskową z bronią w ręku. Współcześnie – przynajmniej w naszym kręgu kulturowym – uznawanie prawa do odmowy takiej służby ze względów sumienia (powiązanego z obowiązkiem odbycia służby zastępczej) jest na tyle powszechne, że znalazło swoje miejsce w art. 10 ust. 2 pierwotnego brzmienia Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. O rozszerzaniu się przekonania, że „sprzeciw sumienia" jest instytucją godną ochrony również poza kontekstem wojskowym, wymownie świadczy fakt, że w aktualnej wersji Karty, ogłoszonej w związku z podpisaniem traktatu z Lizbony, uznaje się generalnie ujmowane „prawo do odmowy działania sprzecznego z własnym sumieniem" (chociaż „zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tego prawa").

Sprawa korzystania z klauzuli sumienia przez lekarzy została podjęta ostatnio w rezolucji nr 1963 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z 7 października 2010 r. Rezolucję tę otwiera wyrażenie przekonania, że „żadna osoba, szpital ani instytucja nie może być przymuszona, pociągana do odpowiedzialności ani w żaden sposób dyskryminowana z powodu odmowy przeprowadzenia, udzielenia, asystowania lub podporządkowania się wykonaniu aborcji, spowodowania poronienia lub przeprowadzenia eutanazji albo jakiegokolwiek innego czynu, który mógłby spowodować śmierć ludzkiego embrionu lub płodu z jakiejkolwiek przyczyny". Jest oczywiście prawdą, że akt ten został przyjęty niewielką przewagą głosów, a według inicjatorów miał służyć przeciwnym celom. Jest też prawdą, że w ogłoszonej wersji tego dokumentu, obok potwierdzenia prawa do sprzeciwu sumienia, akcentuje się też odpowiedzialność państwa za zagwarantowanie pacjentom „dostępu do zalegalizowanych świadczeń medycznych". Szacunek dla lekarskiego prawa do postępowania zgodnie z własnym sumieniem jest jednak wyraźny.

Konkluzje

Dostrzegalna w omawianej sprawie polaryzacja stanowisk oraz ton prowadzonej debaty wyraźnie wskazują, że jako społeczeństwo mamy problem, z którym musimy się uczciwie zmierzyć. Można zrozumieć, że państwo (postrzegane jako „piramida urzędów") chce zabezpieczyć możliwość podejmowania działań, które są uznane za prawnie dopuszczalne. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę znaczenie wolności sumienia i wyznania/religii, jako jednej z podstaw ładu demokratycznego, musimy stwierdzić, że tego celu nie powinno się osiągać kosztem łamania niczyjego sumienia. Propozycje, aby ginekolodzy, którzy nie chcą się angażować w przerywanie ciąży, odchodzili z zawodu, w żaden sposób nie mogą być uznane za adekwatne rozwiązanie istniejących problemów. W wyroku z 15 stycznia 2013 r. w sprawie Eweida i inni przeciwko Zjednoczonemu Królestwu od tego typu rozumowania odciął się również Europejski Trybunał Praw Człowieka, zmieniając tym samym dotychczas wypowiadaną opinię: „zważywszy na znaczenie w demokratycznym społeczeństwie wolności wyznania Trybunał stwierdza, iż wówczas, gdy jednostka zaskarża ograniczenia wolności wyznania w miejscu pracy, lepszym stanowiskiem – zamiast stwierdzenia, iż możliwość zmiany pracy znosi wszelkie ingerencje w to prawo – będzie uwzględnienie takiej możliwości w ogólnym rozrachunku równowagi przy badaniu, czy dane ograniczenie było proporcjonalne". Zabijanie życia poczętego nie stanowi bynajmniej istoty pracy ginekologa, a cel polegający na zabezpieczeniu możliwości podejmowania działań, które są uznane za dopuszczalne zgodnie z ustawą, można osiągnąć na wiele sposobów bez łamania lekarskich sumień.

Autor jest profesorem KUL, dziekanem Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji

Wsłuchując się w niezwykle ożywioną ostatnio debatę na temat klauzuli sumienia lekarzy, nie potrafię się oprzeć emocjom, które określę eufemistycznie jako narastające zdumienie. Tak samo czułbym się zapewne, gdyby ktoś nie tylko próbował mnie przekonać do twierdzenia, że stanie na głowie jest naturalną postawą człowieka, ale wręcz utrzymywał, że jest to dogmat estetyczny, etyczny i logiczny. Choć więc nie sądzę, by systematyczny udział w bieżących debatach publicznych dobrze wpływał na zajmowanie się nauką, to obok tej sprawy nie potrafię przejść obojętnie. Decyduje o tym przede wszystkim jej znaczenie, mierzone zarówno kompleksowością zagadnienia, jak i temperaturą prowadzonej dyskusji oraz rozmiarem nieuczciwości, z jaką traktowany jest profesor Chazan.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"