Mimo że prawo tworzy tylko ramy dla politycznego kociołka z rządem i popierającą go większością w środku, w którym przez ostatnie tygodnie wrzało i buzowało, to obalenie rządu nie jest proste ze względu na konstytucyjne ograniczenia.
Na wstępie powiem, że mam wątpliwości, czy ta ochrona rządu nie jest nadmierna, czy np. większość sejmowa albo prezydent nie powinni mieć możliwości rozpisania nowych wyborów, gdy rząd traci bezwzględną większość. Ale mamy konstytucję jaką mamy. W konsekwencji tej troski o stabilność rządu w czasie 23 lat obowiązywania obecnej konstytucji tylko raz udało się skrócić kadencję parlamentu, co wymaga 2/3 głosów, czyli aż 307 posłów za, a więc zebrania głosów po obu stronach politycznej barykady.
Czytaj także: Solidarna Polska: Próba odwołania Ziobry oznacza wybory
Jedyna droga do obalenia premiera, a za nim rządu, a więc konstruktywne wotum nieufności, wymaga co najmniej 231 głosów poselskich, co wydaje się, statystycznie patrząc, w zasięgu ręki opozycji, gdyby koalicja rządowa na dobre pękła. Trudniej jej jednak uzgodnić nowego kandydata, bo to oznacza wypromowanie jednej z partii obecnej opozycji, nie mówiąc o animozjach. Nie trzeba jednak wskazywać następcy przy wniosku o wotum nieufności do ministra, a w razie wyrażenia mu przez Sejm wotum nieufności (też co najmniej 231 głosami za) prezydent go odwołuje. Tę wąską ścieżkę dla opozycji dostrzegł w konstytucji Borys Budka, lider Platformy Obywatelskiej, zapowiadając zgłoszenie wniosku o wotum nieufności dla ministra sprawiedliwości. Pewnie kalkulował, że w tym trudnym dla prawicowej koalicji okresie może jakiegoś głosu zabraknąć, może komuś coś wypadnie, i ministra obalą. W każdym razie wniosek taki zmusi premiera do niezręcznej obrony ministra, do którego jest wiele zastrzeżeń także w rządowym obozie. Budka spotkał się jednak z ostrą krytyką kolegów, że nie o upadek ministra tu chodzi, ale o rząd. Rozumiem te chęci, ale akurat Konstytucja RP z 1997 r. całkiem świadomie chroni stabilność rządu i niełatwo go odwołać. Chodziło o stabilizację państwa, ale też najwyraźniej o respektowanie woli wyborców. No, chyba że rządowy kociołek wykipi i rząd na poważnie stracił większość.