Kryzys frankowy, który wpędził w tarapaty setki tysięcy kredytobiorców, przewrotnie może mieć też pozytywną stronę i przyczynić się do wzrostu świadomości prawnej Polaków, którzy – ufam – uważniej przyjrzą się umowom podpisywanym z różnymi instytucjami finansowymi. Może także zmobilizować do aktywnego upominania się o swoje prawa, czyli występowania przeciwko bankom na drogę sądową.
Ofertę pomocy coraz energiczniej prezentuje zresztą rynek usług prawniczych. Kancelarie prawne, zwłaszcza te duże, próbują wykorzystać ciągle ułomną i niespełniającą oczekiwań instytucję pozwu grupowego. W pozwach przeciwko bankom uczestniczy już wiele tysięcy osób.
Obok nich w sądach toczą się indywidualne procesy tych, którzy czują się przez banki pokrzywdzeni.
Część zakończyła się już prawomocnymi wyrokami, a sądy przyznały rację konsumentom, stwierdzając wiele nieprawidłowości w polityce kredytowej banków.
Już np. w 2010 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zakwestionował klauzule, na mocy których bank dostał prawo jednostronnego ustalania kursu waluty, w stosunku do której indeksowany jest kredyt. Dwa lata później ten sam sąd zakwestionował nieprecyzyjne kryteria zmiany oprocentowania, kwestionował także stosowanie przez bank zasady tzw. ubezpieczenia wkładu własnego, uznając je za lichwiarskie.