Oczywiście, liczba ofiar niższa, niż podał Sikorski, nie umniejsza tej tragedii, jednak zachowanie polityka wydaje się mało poważne. Wszedł on bowiem w cudze buty. To przecież minister spraw zagranicznych, a nie marszałek Sejmu, informuje opinię publiczną w takich sytuacjach. To on dysponuje służbami dyplomatycznymi, których zadaniem jest dostarczenie wiarygodnych, potwierdzonych informacji. Wolnych od chodnikowych plotek.
Tymczasem to rewelacje Sikorskiego szybko stały się czołówkami większości mediów elektronicznych. Czy stoi za tym ambicja podszyta tęsknotą za utraconym stanowiskiem szefa MSZ czy chęć prześcignięcia ministra Schetyny, tego nie wiem.
Cała sprawa ma jeszcze jedną płaszczyznę. Ukazuje coraz większy chaos kompetencyjny w głównych ośrodkach władzy i w ramach samego rządu. Nie tak dawno rozpoczął się festiwal powoływania pełnomocników premiera. Są już pełnomocnicy odpowiednio: do spraw edukacji i zdrowia (pełnomocnik drogowy w przygotowaniu). Mają oni wejść częściowo w kompetencje właściwych ministrów. Po co? Nie wiadomo, może to oznaka tworzenia jakiejś alternatywnej administracji państwowej.
Wydaje się, że postawa marszałka Sikorskiego wpisuje się w ten trend. I jak tak dalej pójdzie, to informacji o finansach publicznych wkrótce będzie udzielał minister zdrowia, a o kolejkach do lekarza minister rolnictwa, bo właśnie miał przeciek.
Wszystko będzie jak w słynnej piosence taty Kazika, Stanisława Staszewskiego: