Stępiński: z prawa karnego można wyżyć

Z prawa karnego można wyżyć. Wachlarz spraw jest tu bardzo szeroki - mówi Krzysztof Stępiński.

Publikacja: 07.06.2015 00:01

Krzysztof Stępiński, adwokat

Krzysztof Stępiński, adwokat

Foto: materiały prywatne

Rz: Czy młodzi prawnicy mają szansę utrzymać się na rynku?

Krzysztof Stępiński, adwokat: Oczywiście, choć wiem, że początki bywają trudne. Sam byłem w podobnej sytuacji, gdy przed czterdziestym rokiem życia postanowiłem odejść z zawodu sędziego na rzecz praktyki adwokackiej. Nikt mi wtedy nie pomógł. Moje wcześniejsze doświadczenie zawodowe nie miało już znaczenia. Dlatego młodym radzę, by nie oglądali się na innych i liczyli tylko na siebie.

Ale dzisiaj jest trudniej. Mam nieodparte wrażenie, że rynek usług adwokackich wszystkich nie wyżywi. Wielu nie przebije się, co niespecjalnie mnie dziwi, bo dzisiaj bardzo łatwo zostać wpisanym na listę adwokatów, jednak wpis talentu i wiedzy nie zastąpi.

Jak pan sobie poradził? Jak pan znalazł klientów?

Byłem cierpliwy. Brałem urzędówki, chodziłem na dyżury do sądu, dyżurowałem w zespole, bo wtedy zdarzali się klienci z ulicy. Nigdy jednak nie przyjmowałem spraw, na których się nie znałem. W ten sposób zawęziłem oczywiście swoje możliwości zarobkowania, ale nie eksperymentowałem na klientach. Specjalizację doradzam także dzisiaj, choć władze adwokatury dystansują się od problemu. Nie wolno brać każdej sprawy. Przykładem dobrze pojmowanej specjalizacji są wielkie kancelarie sieciowe. Nie znam dużej, liczącej się na rynku kancelarii, w której pracowaliby koledzy specjalizujący się we wszystkim.

Jakie widzi pan obszary, w których warto się specjalizować?

Świat się zmienia. Kiedy startowałem, nikt nie myślał o internecie, dozwolonym użytku, a konkurencją i znakami towarowymi zajmowali się koledzy zza żelaznej kurtyny. O dziwo, specjalizacją, która bardzo kuleje, są obrony w sprawach karnych. Młodzi koledzy niesłusznie ich unikają. Co roku pytam aplikantów, których uczę zawodu, kto jest zainteresowany praktyką karną. Od lat tylko kilka osób podnosiło rękę. W zeszłym roku zgłosiła się tylko jedna osoba. Kiedy zapytałem dlaczego, usłyszałem, że nie chciała, by było mi przykro. A z prawa karnego można wyżyć. Młodzi koledzy nie zauważają, że wachlarz spraw karnych jest bardzo szeroki. To nie tylko włamania do osiedlowych sklepów i bójki czy łapówki, ale także sprawy na styku z innymi gałęziami prawa, zwłaszcza szeroko rozumianego prawa gospodarczego. Wystarczy sięgnąć po zbiór przepisów pozakodeksowych, by zobaczyć, jak ciekawe może być życie karnika.

Kolejna moja rada brzmi: nie chochelką, tylko łyżeczką.

Co pan przez to rozumie?

Pieniądze nie mogą przesłaniać pola widzenia. Nie można brać za dużo spraw, zwłaszcza do których nie ma się serca. Nie można też za dużo żądać za sprawę.

Dlatego kolejna rada brzmi: nie stroń od spraw pro bono. Każdy szanujący się adwokat powinien prowadzić jedną–dwie takie sprawy na bieżąco. Także współpraca z organizacjami pozarządowymi może w przyszłości zaprocentować. W ten sposób pracuje się na swoją markę, na swoje nazwisko.

Starsi stażem adwokaci najczęściej jednak przestrzegają młodych przed zaniżaniem stawek.

Jestem innego zdania. Adwokat, obojętnie, stary czy młody, jeśli przerazi klienta ceną, to już go nie odzyska. Powinien być przede wszystkim wiarygodny wobec klienta, a w sprawach rozliczeń – transparentny. Zawyżanie cen temu nie służy. Adwokat powinien też wyjaśniać, tłumaczyć, być cierpliwym. Trzeba być empatycznym i poświęcać czas klientowi. Dobry adwokat jest trochę jak psychoterapeuta. Wszystko oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, bo jednak to nie niańka.

Trzeba mieć do tego predyspozycje.

Oczywiście. Adwokat musi umieć nie tylko rozmawiać z ludźmi, ale też przemawiać. Ważną sprawą jest wygląd. On wzbudza zaufanie. Dżinsy i dekolty, nawet pod togą, to nie moja bajka. To oczywistości, ale wielu o nich zapomina. Mam wielu starszych kolegów, których w sądzie nigdy nie widziałem inaczej niż w garniturze i pod krawatem. Adwokat ma wyglądać jak adwokat. Jak ktoś nie wie, o czym mówię, niech obejrzy jeden odcinek „W garniturach". Trzeba pamiętać, że w sądzie każdy adwokat czy radca prawny stale buduje swój wizerunek. Liczy się każde wystąpienie przed sądem i każde pismo procesowe.

A co pan sądzi o nowych technologiach? Czy warto z nich korzystać przy kreowaniu wizerunku?

Nie jestem przeciwnikiem dobrych stron internetowych. W dzisiejszych czasach nienachalna reklama usług czy informacja o nich jest nieodzowna.

A prowadzenie bloga?

To świetny pomysł na promocję, oczywiście jeśli ktoś nie chwali się, że nikt tak jak on nie poprowadzi np. sprawy rozwodowej. Na takim blogu można komentować wydarzenia społeczne i polityczne czy zmiany prawa. Mam kolegów, którzy je prowadzą, także z korzyścią dla adwokatury. Blog może zachęcać do dyskusji. Ale pamiętajmy, że internet i portale społecznościowe są pełne zasadzek. Nie polecam pokazywania swojego życia w sieci.

Czy warto otwierać kancelarie w mniejszych miastach?

Z odpowiedzią na to pytanie mam problem, bo jestem warszawiakiem w którymś pokoleniu. Ale uważam, że tak, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, adwokaci potrzebni są wszędzie. Po drugie, cenię przywiązanie do miejsca pochodzenia. Prawdą jest jednak, że w Warszawie łatwiej o klienta niż w miasteczku, gdzie sąd obsługuje powiat, w którym mieszka 30 tys. mieszkańców i działa kilkunastu adwokatów.

Czy na początku lepiej działać na własny rachunek, czy współpracować z dużą, znaną kancelarią?

Żadna licząca się kancelaria nie weźmie kandydata z ulicy, nie sprawdziwszy go. A w sprawdzaniu są boleśnie dokładne. Zresztą, co tu ukrywać, ja też jestem wybredny i pracuję wyłącznie z aplikantami, którzy lubią i rozumieją prawo. Mój obecny aplikant jest tego dobrym przykładem. Praca z nim to czysta intelektualna przyjemność. Rocznie dostaję kilkadziesiąt listów w sprawie zatrudnienia i patronatu. Odpowiadam wszystkim, ale zatrudniam nielicznych, jednego na kilka lat. W małej kancelarii, takiej jak moja, zachowany jest układ patron–uczeń, który moim zdaniem ma niemałą wartość. To układ szczególny, bo czeladniczy. Szkoda, że schyłkowy.

Czy na początek warto kancelarię otworzyć w kilka osób, by podzielić koszty?

Nie stałem przed takim dylematem, bo startowałem w zespole adwokackim. Minimalizacja kosztów to rzecz ważna, ale to nie powód, by wchodzić w spółkę z osobami przypadkowymi. Jedno wiem na pewno: kancelarii nie powinno się prowadzić w domu.

Na koniec kilka słów przypomnienia. Adwokat to zawód inteligencki. Nie wyobrażam sobie dobrego adwokata sądowego, który nie czyta gazet i książek, nie chodzi do teatru, na wystawy i koncerty. Nie jest en vogue w bieżących wydarzeniach. Gnuśność to wróg adwokackości.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Krzysztof Stępiński, warszawski adwokat

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego