Na szczęście nie należę do tych, którzy zawodowo muszą czytać sprawozdania. Myślę, że rzadko komu sprawia to przyjemność, a czasami tylko denerwuje, gdy sprawozdawca manipuluje statystykami. Czytam jednak dostępne publikacje, aby zrozumieć niski poziom kultury prawnej w Polsce. Sięgnąłem do druku senackiego nr 882. Sprawozdanie prezesa nie napawa optymizmem.
W 2014 r. do Trybunału wpłynęło 530 spraw, czyli 10 proc. więcej niż w 2013 r. W Kanadzie nie ma Trybunału Konstytucyjnego. To Sąd Najwyższy rozpatruje wszystkie sprawy związane z konstytucją. Łącznie rozpatrzył 22 sprawy.
Przewodniczący w sprawozdaniu z zadowoleniem stwierdził, że czas rozpatrywania jednej sprawy w Trybunale skrócił się do 18 miesięcy (a w przyszłości będzie jeszcze krótszy). Zakładając, że w 2015 r. do wpłynie Trybunału 500 spraw, termin rozpatrywania zaległych spraw z 2014 r. powinien się wydłużyć, tak na oko, do 36 miesięcy. Zobaczymy statystyki w 2016 r. Mogę się założyć, że Trybunał odniesie kolejny sukces w skracaniu okresu oczekiwania. Że podane przez prezesa dane nie mają nic wspólnego z arytmetyką? Tym gorzej dla arytmetyki. W niektórych orzeczeniach Trybunał określa termin utraty mocy obowiązującej niekonstytucyjnych przepisów z opóźnieniem, dając rządowi, Sejmowi i Senatowi czas na uzupełnienie niekonstytucyjnych regulacji prawnych. Prezes stwierdza: „Sprawy, w których Trybunał odracza utratę mocy, z reguły dotyczą spraw istotnych dla milionów obywateli". Per saldo, jeśli po uchyleniu przez Trybunał niekonstytucyjnych przepisów Sejm i Senat nie wydadzą nowych, to następuje luka w prawie. Jasne jest dla wszystkich, że dziur w prawie być nie powinno, co najlepiej ilustrują wynikające z nich przekręty.
Wydawałoby się, że rząd rzuci wszystkie inne sprawy i zajmie się łataniem dziur po uchyleniu niekonstytucyjnych przepisów... Tak być powinno, ale nie jest. Prezes wymienił kilka orzeczeń, które miały poślizg, i przez pewien czas nie było ważnych przepisów regulujących określone dziedziny. A w takich przypadkach, jeśli ustawa nakłada na przykład obowiązek zapłacenia pieniędzy, najczęściej fiskusowi, to po prostu zostaną zapłacone bez podstawy prawnej. Sugeruję zatem sprawdzenie, które orzeczenia Trybunału i niezałatane dziury w przepisach spowodowały, że Polacy mieli płacić bez podstawy prawnej, czyli nie musieli. Uwaga, jeśli zapłacili, to fiskus może się bronić, że zapłata należała do zobowiązania naturalnego i nie podlega zwrotowi. Może brak wpływów do budżetu otworzy oczy legislatorom na problem?
Ponieważ prezes stwierdził, że współpraca Trybunału z parlamentem ma się dobrze, by nie powiedzieć: bardzo dobrze, dała o sobie znać moja prawnicza dociekliwość. Sięgnąłem do załączników druku senackiego nr 882. Załącznik nr 12 – Zestawienie zaległych orzeczeń pozostawionych bez odpowiedniej reakcji prawodawcy. 17 wyroków niewykonanych; 21 wyroków wykonanych częściowo, przy czym niektóre, jak powiedział prezes, mają siwą brodę (orzecz. z 1997 r.). Załącznik nr 11 – 45 wyroków i postanowień wymaga reakcji prawodawcy. Co ciekawe, Rządowe Centrum Legislacji w Publicznym Portalu Informacji o Prawie podaje inne liczby. Pomijając sprawy, które nie wymagały podjęcia prac, parlament od 1997 r. wykazał się wydajnością rzędu 70 proc. Tyle statystyka. Daleko rządowi i parlamentowi do stachanowców.