Idą wybory, rozwiązał się worek z pomysłami mającymi poszczególnym środowiskom przysporzyć popularności. A jak Bóg da, to może i kilku punktów procentowych. Problem w tym, że ważne merytoryczne projekty zazwyczaj trudno sprzedać. Bo kogo zelektryzowała – dajmy na to – wiadomość o szykowanej ustawie gwarantującej przedsiębiorcom, że zmiany prawa gospodarczego będą mogły wchodzić w życie najwyżej dwa razy w roku? I ile osób, wrzucając kartkę do urny, przypomni sobie o korzystnych dla zatrudnionych regulacjach wprowadzonych dużą nowelizacją kodeksu pracy? Ważny jest prosty, mocny przekaz. Dlatego nastał czas inicjatyw skrajnych, które rozpalą emocje i uświadomią, kto tak naprawdę dba o to, co najważniejsze. Na przykład polskie dzieci.

Jeszcze nie opadł kurz po show, który zafundował nam Jarosław Kaczyński w świetle kamer, udzielając w ubiegłym tygodniu poparcia obywatelskiemu projektowi ustawy, który – według jego autorów – ma m.in. zapobiegać „seksualizacji najmłodszych”. Czym jest ta seksualizacja? Tego do końca nie wie nikt, ale za to wszyscy już doskonale wiedzą, że dobro dzieci jest dla prezesa Prawa i Sprawiedliwości priorytetem. Zaraz na tapecie pojawi się kolejna propozycja, pod którą politycy prawicy będą mogli się podpiąć. Oto bowiem Ordo Iuris, instytut prawny znany choćby z walki o całkowitą delegalizację aborcji czy ograniczenie stosowania in vitro, dopracowuje projekt ustawy mającej zakazać „poddawania osób nieletnich hormonalnej i chirurgicznej kastracji, operacyjnemu okaleczeniu organów płciowych i innym zabiegom towarzyszącym »zmianie płci«”.

Czytaj więcej

Chcą ochronić dzieci przed seksem. Bo to zło

Nie twierdzę, że problem czy temat (wiem, to nie są najszczęśliwsze określenia), którego dotyka budząca kontrowersje organizacja, nie istnieje. Sama znam aż dwie dziewczynki z zupełnie różnych rodzin i środowisk, które w ostatnim czasie zaczęły owijać biust bandażem i domagać się, by zwracać się do nich męskim imieniem. Jedna przebąkuje o tym, że kiedyś może zmieni płeć. Takich historii pewnie każdy rodzic słyszy coraz więcej. I zastanawia się, czy dzieci w dzisiejszych czasach po prostu śmielej niż kiedyś wyrażają wątpliwości co do swojej tożsamości płciowej lub preferencji seksualnych? Czy może jednak to efekt indoktrynacji via internet, nieodpowiednich filmów, jakiejś dziwnej mody? Ja tego nie wiem. W każdym konkretnym przypadku to pole do działania dla pedagogów, psychologów, seksuologów, psychiatrów, endokrynologów. Innymi słowy specjalistów. Tych samych, którym Ordo Iuris na swojej stronie zarzuca przynależność do polecanej „w tranzycyjnym środowisku” kasty zarabiającej na „koszmarnych praktykach”. „Lobbyści potężnego genderowego biznesu będą ostro walczyć o te pieniądze” – ostrzega w sieci prezes organizacji Jerzy Kwaśniewski. Dorzucając m.in. krytykę reportażu w TVN o kłopotach osób z zaburzeniami płci i oburzenie wypowiedzią posła Lewicy Krzysztofa Śmiszka, iż nastolatkowie powinni mieć prawo decydowania o swoim ciele.

Dla mnie to kiepskie argumenty, by łapać za siekierę tam, gdzie potrzebny (lub nie) jest skalpel.